 |
Nie ma to jak spotkać ludzi tak rozczorowanych jak ja. Pogadajmy o tym jak było dobrze, o nadziei, która wypaliła się i czasem błyśnie w naszych oczach gaszona doświadczeniem.
|
|
 |
Światło i cień, rodość i jęk, odwaga i lęk. Już trudno rozpoznać czy to noc czy dzień.
|
|
 |
upadłam na głowę, na serce, na duszę. najprzyjemniejsza kraksa w moim życiu.
|
|
 |
gesty tak cudowne, że zabrakło mi słów. nawet jeśli to jednostronne, nie szkodzi. moje tkanki i tak zdążyły przesiąknąć niemożliwym do wyartykułowania szczęściem.
|
|
 |
nie czekałam na to, nie byłam przygotowana. ale tak pięknie jest móc o kimś myśleć przed snem.
|
|
 |
Kevin utne ci ogon i cie wysterylizuje !
|
|
 |
Tyle smutnych ludzi, tylu błąka się po tym lesie. Jedni świecą sobie latarkami w oczy udając, że wszystko mają, inni krążą jak wilki, zdziczali od ucieczki przed bólem. Idę i jem gorzkie owoce, czasem przysiądę i posłucham, czasem rozbawię, samemu dławiąc się od goryczy, a czasem zapomnę, że to las, że jest ciemno, że owoce były trujące.
|
|
 |
najgorsze są momenty tej pieprzonej nadziei, która szepcze ci do ucha, że nie wszystko stracone, a on tak naprawdę kocha tylko ciebie. wtedy przestajesz zwracać uwagę na to, co dzieje się wokół ciebie i znowu traktujesz go jak swoje powietrze. nie docierają już do ciebie żadne słowa, żadne tłumaczenia innych ludzi. jesteś tylko ty, on, i twoja chora, wyimaginowana miłość. a potem, jak za działaniem czarodziejskiej różdżki, wszystko do ciebie wraca, ta cała pieprzona nadzieja gdzieś odchodzi i nagle okazuje się, że to powietrze cię dusi, powoli zabija od środka, a ty czujesz się jeszcze bardziej żałosna, niż na początku.
|
|
|
|