Były noce, gdy zwijałam się w kłębek i błagałam Boga, żebym mogła usłyszeć to jeszcze raz. I wtedy bałam się siebie najbardziej. Człowiek zakochany, który swoją miłość zabija alkoholem jest nie mniej groźny niż niejeden terrorysta walczący w imię Najwyższego. Chwilami stawałam się utrapieniem własnego rozumu. Ale przecież rozum przydaje się tylko wtedy, gdy zastanawiasz się czy iść do domu i wpaść pod auto w amoku pełnym wódki, czy odpuścić i zamarznąć na polanie pełnej miękkiego śniegu nie martwiąc się o bóle w sercu, które zgłupiało kilka miesięcy wcześniej.
|