Byłeś jakby bóstwem. Idealny, piękny, uśmiechnięty i taki miły . Wieczorem siedziałeś przy oknie. Widziałam twą wesołą twarz, ten idealny uśmiech, oczy jak u Edwarda za Zmierzchu, ciało Apollina, twarz Anioła. Włosy takie czarne , kręcone, gęste ale takie męskie, takie twoje...W tle było widać doskonale oświetloną wieżę Eiffla - taką jakąś żelazną, ale symbol zakochanych i w ogóle oryginalności jaką posiada Paryż, taka wielkomiejskość. Ale ty ją przyćmiłeś. Byłeś na każde moje zawołanie, tak bardzo mnie kochałeś, byłeś ze mną szczęśliwy, dbałeś o mnie. Właśnie wtedy zaczęłam myśleć jak bezboleśnie powiedzieć Ci to, że Cię nie kocham.
|