To było wczoraj.
Serce odmówiło posłuszeństwa.
Niepotrafiła go powstrzymać.
W pewnym momencie staneło.
Upadła, pierwsza i ostatnia zła spadła na czerwony jak krew dywan.
Zatrzymała oddech. Pomyslała o nim. Wydusiła kocham Cie.
..
Znali ją od dawna. Miała dla kogo życ.
Piękna złotowłosa skarbnica miłości, on strażnik jej wrót.
Byli nie rozłączni. Stanowili jedność.
Na wysztkie pytania były odpowiedzi.
Nigdy się nie spierali, Idealni.
Uśmiech nie znikał z końcików ust.
Obojętność nie miała tu miejsca.
Złości nie znali.
Zdrada, była wytworem wyobraźni czegoś nie istnięjącego.
DZień za dniem taki sam.
W jego objęciach i pocaunkach spędzała cały wieczór, ranek, w popołudnie stawiali czoło swoim obowiązkom.
W nocy śpią. On patrzy na nią kącikiem oka. patrzy na jej usta.
Są takie pełne. Wyżej malutki nosek. Próbuje powiedzieć jaka jest nie potarzalna.
Shhh ! ona spi.
Pocałuje więc ją w usta i zamyka powieki by przeżyć znów podróż w abstrakcje, w życie.
tak minął rok..
nic si
|