Szła ulicą kopiąc po dradze kamyki, deptając kałuże, nie zwracając uwagi na przechodniów. Nagle coś kazało jej podnieść wzrok, zobaczyła kilka metrów od siebie Jego. On ! On naprawdę tam stał.. i patrzył na nią. Nagle usłyszała "czeeesc koochanie" i zauwazyła jak otwiera ramiona. Na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech, już miała podbiec do niego, gdy nagle zza jej pleców wybiegła głupkowata blondynka, której nigdy nie lubiła i wskoczyła w ramiona jej ukochanemu. Uśmiechł znikł z twarzy tak szybko jak się pojawił. Biegła ile sił w nogach, żeby zdążyć.. nie chciała żeby widzieli jej łzy..

E-mail:
Hasło:

zapamiętaj mnie

Nie masz u nas konta? Zarejestruj się!