żyłam. zaklęta w papierowym pudełku po zapałkach, z napisem "(nie)szczęście". Gdzie spacerowałam po wąskich tłocznych uliczkach, podziwiając tysiące moich ludzi. innych, lecz tych samych zarazem. odwieczne marzenia w końcu się spełniły, przecież zawsze chciałam tu żyć. rozkojarzona podążałam, bez żadnego ustalonego wcześniej celu, odsłaniając delikatnie ramię mojego kruchego bladego ciała,
bo przez przypadek szary sweter jakoś się z niego zsunął. nie chciałam poprawiać, letni promień słońca padał na moją twarz i ciało. pachniało mokrą ziemią. oglądałam swe odbicie w sklepowych oknach, udając, że zajęta jestem kolorowymi wystawami. na mojej twarzy pojawiał się zalotny uśmiech, a w duszy rozsadzało mnie ogromne szczęście, bo chyba znalazłam się w odpowiednim miejscu. i zrobiłam wszystko, co wcześniej było postanowione.
|