 |
Nie zawsze pamiętamy rzeczy, które nie przynoszą nam chwały. Usprawiedliwiamy je, opatulamy w pogodne kłamstwa lub grubą warstwą niepamięci. Chowamy je czasem pod poduszkę. Przesypiają zimę, wiosnę, lato, jesień i cykl się powtarza. Zostają tam na zawsze, dopóki ktoś nie podniesie tej poduszki i nie wypuści tych kłamstw na świat.
|
|
 |
Wszystko się kiedyś musi skończyć, prawda? Życie, szczęście, miłość to wszystko kiedyś zniknie. Wygaśnie, wyczerpie się. Niczego nie jesteśmy w stanie złapać w ręce i zachować na zawsze. Nie ma niczego co mogłoby trwać wiecznie.
|
|
 |
Twoja wrażliwość uczuciowa mieści się w łyżeczce od herbaty.
|
|
 |
Bez uczuć, bez twarzy, bez osobowości - tak jest zupełnie najbezpieczniej. Nic sobą nie reprezentujesz, nie masz zdania. Neutralność. Twoim domem jest tłum i cień. Czy to jest właśnie takie życie o którym marzono? Bez obowiązków lecz także bez przywieli. Bez kar i bez nagród. Bez wszystkiego i z niczym.
|
|
 |
I nie potrafisz powstrzymać łez, które płyną.
|
|
 |
Pewnego dnia podejdę do skraju urwiska i się nie zatrzymam.
|
|
 |
Po prostu umieram. Wszyscy umieramy. Zaczynamy umierać w dniu w którym się rodzimy. kołyski i trumny robi się z tego samego drzewa. Nie rób takiej smutnej miny. Wszystko zależy jak na to spojrzeć. Albo życie jest piękne lecz do dupy, albo jest do dupy, lecz pięknie.
|
|
 |
Dopiero w samym środku lata przekonałam się, że noszę w sobie niepokonaną zimę.
|
|
 |
Nic po nas nie zostanie. Powstaliśmy z dosłownie niczego i do tej nicości powrócimy. Nasze kości, skóra, włosy, paznokcie rozłożą się, wchłonie ich gleba i tysiące robaków. Wszyscy skończymy 2 metry pod zimną ziemią, martwi.
|
|
 |
Obserwował ją przez chwilę z rękoma skrzyżowanymi na brzuchu. Lubił obserwować ludzi. Mógł często powiedzieć o kimś więcej po pięciu minutach obserwacji niż po pięciu godzinach przesłuchania. Ich gesty; ich niespodziewane uśmiechy. Sposób, w jaki siedzieli sztywno albo w jaki się wiercili. Ludzie, którzy mówią prawdę, nie obgryzają po każdym zdaniu paznokci. Ludzie, którzy mówią prawdę, nie gapią się w sufit. Nigdy.
|
|
 |
Na początku byłeś jak fajerwerki. Tak mi się przynajmniej wydawało. Może faktycznie nie wybuchałeś i nie byłeś głośny, lecz dosięgałeś gwiazd. Tak właśnie myślałam o Tobie, że nie wiele Ci brakuje do gwiazd. Lecz gdy popatrzeć na to z innej strony, troche więcej niż myślałam, brakuje Ci do nich. Znacznie więcej, a nawet dożo dużo więcej. Nie jesteś nawet w połowie od ich wysokości. Wydawało mi się, że jesteś tak wysoko, a tak naprawdę nie dosięgasz nawet burzowych chmur.
|
|
 |
Świat wypełniony ciasno mrokiem
Telepatyczne myśli biegnące z hukiem wzdłuż ulic
Potoki łez spływających po policzkach wrzeszczących "kochaj mnie"
Tysiące upojnych westchnień spadających w cisze jak promienie księżyca
Klikanie klawiszy, brzdęk odkładanych słuchawek.
Bezdźwięczne kroki, skradających sie ludzi.
I moje szybkie spadanie w otchłań snu.
Słyszysz?
|
|
|
|