 |
|
wkurwia mnie, ten fałsz w twoich słowach
|
|
 |
|
i myślę ile jeszcze mam kredytu w Twoim sercu, połamany ludzik, bez Ciebie wszystko nie ma sensu
|
|
 |
|
Nie pytaj mnie czy chce, bo jestem bogiem - chce to mogę !
|
|
 |
|
I pisząc czy gadając z Tobą czuje, że znów strzelam sobie samobóje
|
|
 |
|
I nawet niewiesz jakie to przejebane, kochac kogoś gdy jest to zakazane
|
|
 |
|
Znacie ten czas, kiedy guma balonowa o owocowym smaku zamienia się na tę miętową i mocną, a plecak z roku na rok jest coraz cięższy? Kiedy codzienne kolory zastępują nam stonowane barwy; szarość szkoły, granat obowiązków i czerń poznawania coraz większych smutków życia? To jest dorastanie, coś, na co mamy ochotę, gdy jesteśmy mali i coś, co chcemy cofnąć, gdy jesteśmy dorośli lub na progu dorosłości.
|
|
 |
|
czasami poprostu z ust mimowolnie wydobywa mi się: ja pierdole
|
|
 |
|
Z czerwonym zmarzniętym nosem wchodze do domu i od razu wbiegam do pokoju . Przez stos płyt i książek przedostaję się do zalanego kawą biurka. Włanczam jakiś mocny bit. zwycięskim geście chwytam pantofle. Poprzecierana podeszwa smętnie odstaje od reszty. Ależ czemu. Gdzieś spod stosu bliżej nieokreślonych ubrań wyciągam starą, powyciąganą koszule. Z satysfakcją patrzę na dziury zlokalizowane w pobliżu łokci. Krzywy uśmieszek i znów ten śmiech. Sprawiając sobie więcej powodów do śmiechu, naciągam jakies dresy , znajdując po pięciu minutach właściwą dziurę. Przez chwilę wędruję wzrokiem. Iluzja.Gwałtownie się obracam w sposób tak zdecydowany, jak gdybym chciała wybiec nie zawracając sobie głowy ścianą. Upadam. Patrząc z pozycji czegoś, co przywykłam nazywać łożkiem dostrzegam poduszke wsuwam pod głowe. Trzaskam drzwiami i tak spedzam wieczór , w swój jakze ulubiony sposob , bit , kawa i moje myśli !
|
|
 |
|
Za mało śpię. Za dużo dnia, za dużo myślenia. Dusi mnie w środku, nie pasuje mi już zapach powietrza. Nie umiem znieść smaku przegranej. Nie umiem poprostu .
|
|
|
|