Z czerwonym zmarzniętym nosem wchodze do domu i od razu wbiegam do pokoju . Przez stos płyt i książek przedostaję się do zalanego kawą biurka. Włanczam jakiś mocny bit. zwycięskim geście chwytam pantofle. Poprzecierana podeszwa smętnie odstaje od reszty. Ależ czemu. Gdzieś spod stosu bliżej nieokreślonych ubrań wyciągam starą, powyciąganą koszule. Z satysfakcją patrzę na dziury zlokalizowane w pobliżu łokci. Krzywy uśmieszek i znów ten śmiech. Sprawiając sobie więcej powodów do śmiechu, naciągam jakies dresy , znajdując po pięciu minutach właściwą dziurę. Przez chwilę wędruję wzrokiem. Iluzja.Gwałtownie się obracam w sposób tak zdecydowany, jak gdybym chciała wybiec nie zawracając sobie głowy ścianą. Upadam. Patrząc z pozycji czegoś, co przywykłam nazywać łożkiem dostrzegam poduszke wsuwam pod głowe. Trzaskam drzwiami i tak spedzam wieczór , w swój jakze ulubiony sposob , bit , kawa i moje myśli !
|