 |
kocham jego temperament lwa, jego upartość która mnie czasem dobija. jego zaangażowanie, które widzę na każdym kroku i kocham jego spontaniczność, gdy robi coś abyśmy byli bardziej szczęśliwi.
|
|
 |
kiedyś powiem ci, jak trudno mi było udawać, że nic do ciebie nie czuję. powiem ci ile razy miałam ochotę rzucić się na ciebie i zacząć bezwstydnie całować. opowiem ci, jak puste były te wieczory, kiedy z utęsknieniem czekałam na wiadomość od ciebie. opowiem ci jak cholernie zazdrosna byłam na imprezach, kiedy nawiązywałeś kontakt wzrokowy z tymi pustymi panienkami lecącymi za każdym facetem. opowiem ci, o tym jak planowałam złamać ci serce. powiem ci jak chciałam się tobą zabawić, żebyś w końcu zrozumiał, że ja też mam uczucia. opowiem ci o tym, jak powoli zauroczenie tobą przeistoczyło się nagle w silną miłość. opowiem ci jak działa na mnie twój dotyk i magnetyczne spojrzenie. opowiem ci ile znieść musiałam, żebyśmy byli razem. opowiem ci ile łez wypłakałam przejmując się tym, co inni mówią na nasz temat. opowiem ci wszystko kochanie, więc teraz proszę... posłuchaj.
|
|
 |
nie ograniczaj marzeń w obawie przed nazwaniem cię "dziwką".
|
|
 |
nie mam wystarczająco dużo środkowych palców by pokazać ci, jak właśnie się czuję.
|
|
 |
proszę, i tak wykrwawię się zaraz na śmierć, więc po co, ty chudy, mały, blady morderco, Charlesie Mansonie z gimnazjum, po co, skoro mam już dwadzieścia ran kłutych, dostaję jeszcze jedną?
|
|
 |
przysięgam, że nigdy w życiu, ale to nigdy, aż do końca pierdolonego świata, przez wszystkie starości i młodości, przez wszystkie śmierci i narodziny, przez wszystkie gówno warte inicjacje i zakończenia, przysięgam na Veddera, Jezusa, Kapitana Planetę, Ojca, na wszystkie momenty, w których zrywał - budził mnie - zastanawiał, ten delikatny szept Czegoś Więcej, oddech Przeżycia, smak Przyszłego Wspomnienia, nieważne, czy było to podczas słuchania kaset, oglądania seriali, imprezowych agonii, obejmowania, ruchania, patrzenia, myślenia - przysięgam, że nigdy w życiu jej nie opuszczę.
|
|
 |
Wszytko wiruje coraz bardziej, bez alkoholu, samo życie zmieszane z innymi, nie wiem już po co tu jestem, znaczenie ma ktoś daleko a ja jestem zmęczony tymi myślami jak rozerwać się dla wszystkich po kawałku.
|
|
 |
Myślałem dziś czego najmocniej pragnę. Myślałem, że być kochanym albo być szczęśliwym. Teraz wiem, że to być szczęściem dla Ciębie. Już nic mnie nie przeraża, nawet twoje żegnaj, które kiedyś usłyszę. Zrobisz to co będzie dla Ciebie dobre, a ja spróbuję się cieszyć, że jest Ci lepiej.
|
|
 |
Nasza droga do nikąd, nasze szczęście, które choć nas przytłacza, jest poranione od żalu tej bezsilności, która oddziela nas od siebie. Brak mi dziś sił na złudzenia, brak mi słów, które Cię uspokoją, że wszytko będzie dobrze. Bo tak naprawdę utkneliśmy w życiach, z których nie ma odwrotu. A teraz jeszcze ktoś przypomniał mi przeszłość i żal, że mogliśmy być, ale nie byliśmy. I co z tego, że teraz znamy swoje błędy. Bezsilność biegnie z czasem pod rękę.
|
|
 |
Już zapomniałem jak to jest zmęczyć się szczęściem. Códowne uczucie móc odpocząć ze świadomością, że jutro nic nie zniknie, tylko będzie jeszcze piękniej.
|
|
 |
Miało być zabawnie i słodko, ale choć jesteś aniołem, w twoim życiu jest mrok, którego się nie spodziewałem. Przygniótł mnie, ale już stoję i chcę powstrzymać go, pozwól mi proszę. Pozwól sobie pomóc.
|
|
|
|