 |
Pływałam łódką, wspominając często, z dymem w ustach co z papierosa szczęśliwego, i tym chorym zapętlonym życzeniem, tak dobrze Wam znanym. Wszystko zmieniło się, wraz z zejściem na ląd, gdy dowiedziałam się ,choć wiedzieć naprawdę nie chciałam, że poza brakiem waszej pamięci, są jeszcze słowa, co nie powiedziane pozostać miały, lecz splątane języki się nie zatrzymują, nigdy.
|
|
 |
|
I nie mogę uwierzyć, że zjebał mi się światopogląd.
|
|
 |
Też bym chciała, żeby ktoś kiedyś tak niecierpliwie na mnie czekał,
że aż z tej wielkiej tęsknoty nie mógłby zasnąć.
|
|
 |
|
pocałujcie mnie wszyscy w dupę.
|
|
 |
czasem po prostu za dużo byśmy chcieli mieć na raz,
a przecież to niemożliwe.
|
|
 |
|
Rzuć mnie na łóżko. Dotknij. Obudź porządanie. Rozbierz. Gładź moje ciało. Wejdź we mnie. Przyspiesz, tak jest lepiej. Bądź mężczyzną. Dotykaj mnie. Wejdź we mnie głębiej, lubię, gdy jesteś tak blisko. Bądź ze mną jednością. W każdej sekundzie.
|
|
 |
Zamknęłam się w swoim wyidealizowanym świecie,
a skoro jesteś wadliwy, nie ma w nim miejsca dla Ciebie.
Nie interesują mnie święta, które prawią morały 'bądź lepszym człowiekiem'.
Jestem zgorzkniałą ,sfrustrowaną dziewczynką i pieprze to wszystko.
Nie stać mnie na miłostki, jestem tym zmęczona.
wiec błagam, idź już stąd, mam dość.
|
|
 |
Chyba mam skrajny depresjonizm.
|
|
 |
Mam dosyć banału,kórym się otaczam. Mam dosyć ludzi, którzy mnie otaczają. Rzygam miastem w którym żyję i życiem w tym mieście. Utraciłam swoje wartości na rzecz czegoś nic nie znaczącego. Rzygam zatem i sobą.
Teraz ubieram się w piękną sukienkę, która otuli moje ciało, abyś nic nie widział,
w czapkę, która zasłoni mi uszy, żebym przypadkiem nie dosłyszała Twoich pustych słów,
które tak szybko potrafią zmienić moje zdanie.
w szminkę, która uchorni mnie przed zbytną bliskością,
w olkuary, które sprawią ,że nie zobaczę Twoich oczu,
w rękawiczki, które nie pozwolą mi czuć ,dotykać, poznawać,
zdejmę tylko buty, bo oderwać się od chodnika,
by być wyzej, byś nie mógł mnie dosięgnąć.
|
|
|
|