 |
''Żaden dzień nie jest podobny do drugiego, każde jutro kryje w sobie cud,
|
|
 |
uwielbiam wieczory, chowanie się pod kołdrą, szukanie gwiazd na niebie, marzenia..
|
|
 |
wolę być oryginalną, rozpieszczoną księżniczką, niż pustą gówniarą umiejącą rozróżnić piwo od piwa po smaku z zamkniętymi oczami.
|
|
 |
rozmowa z nim niszczy wszystkie kłopoty, wystarcza mi jego obecność na gg. < 3
|
|
 |
kolorowe promienie słońca oświetlały jej twarz, nie spodziewała się nawet, że on może przyjść do miejsca, w którym przesiadywali kiedyś godzinami. uśmiechnęła się do siebie, a z pod jej zamkniętych powiek wypływały srebrne łzy, nie zauważyła nawet, że on stoi obok, przygląda się i również płacze, ale uciekł, usłyszała szybki bieg w kierunku miasta i już go nie było .
|
|
 |
.'otwórz oczy i wytańcz swoją historię albo zamknij je i śnij dalej swój p
|
|
 |
odebrał, był cicho, wiedział, że to ona. mała wsłuchiwała się w jego miarowy oddech, nie chciała zakończyć nigdy tej '' rozmowy''. duży tęsknił za nią, ale nie chciał tego okazywać, była mu za bliska by mógł ją stracić przez jakąś błahą kłótnię. malutka zaś wstydziła się powiedzieć dużemu co czuje, bała się otrącenia. on wiedział, że ona jest przedelikatna gdyby ją zranił, albo zostawił, mogłoby być z nią źle martwił się o nią przecież. mała nie wytrzymała, tak bardzo go kochała, jej chore serce wysiadło - umarła, zostawiła mu list, miłość wyznała, opisała wszystko od początku do końca. duży po pogrzebie położył się na grobie i wbił sobie w serce nóż, tam byli już razem na zawsze.
|
|
 |
skierowałam ostatniego esemesa w życiu do niego, nie dostałam odpowiedzi. zawsze bał się uczuć, chociaż jeśli nie wiedział co powiedzieć to okazywał to w jakiś sposób. te '' ps : kocham Cię '' dużo mi dało, uwolniło chorą złość całą, teraz jestem wolna, bezpieczna i wiem, że nie muszę się bać, że on się dowie, bo przecież jest przekonany, że czekam. nadal czekam.
|
|
 |
chociaż jest totalnym dupkiem ulegającym wpływom starszych ''kolegów'' to i tak go kocham. nie interesuje mnie to, że pije co weekend, pali marihuanę i papierosy. nie imponuje mi to, ale i tak jest nadzwyczajny. nie chcę by upadał nisko, chętnie zaoferowałabym mu swoją pomoc, ale nie zbliżam się, nie chcę potem w łzach tonąć. wolę z daleka go obserować i mózg oszczędzać, nie przemęczać, w końcu mam tylko jeden, ale serce słabe, coraz bardziej chore i zmęczone, czeka na niego utęsknione.
|
|
|
|