 |
Zaczynam się przyzwyczajać do smutku i to wszystko przez Ciebie
|
|
 |
Brak czasu tak bardzo nas od siebie oddalił.
|
|
 |
Wiedziałeś że ona nigdy się nie pogodzi z utratą Ciebie.
|
|
 |
Patrz, znowu zachlana płakałam. Może nie tyle przez Ciebie, co przez wspomnienia z Tobą. Jeszcze mi się trochę podobają.
|
|
 |
Jestem coraz mniej szczęśliwa, coraz częściej pijana i ciągle bezsensownie zakochana.
|
|
 |
Przyszła jesień. Następnie nadejdzie zima, wiosna lato. Minie rok. Dwa lata, dziesięć. Zapomnimy...
|
|
 |
ciągle czekam. może na jeden SMS, może na jedną wiadomość na gadu-gadu, może na jeden znak. na jeden jedyny durny znak od ciebie, który znaczy więcej niż wszystko inne.
|
|
 |
Pamiętam tą kolację, przygotowałeś wszystko tak idealnie że czułam się niczym w bajce. I to spojrzenie, niewinne spojrzenie dzieciaka który nic jeszcze nie wiedział o świecie. Po chwili wyciągnąłeś róże, mówiąc przy tym Najpiękniejszy kwiat dla najpiękniejszej dziewczyny. Świat zatrzymał się wtedy w miejscu, cały wieczór rozmawialiśmy śmiejąc się przy tym w głos. W powietrzu unosił się zapach nowo narodzonej miłości- ta chwila mogłaby trwać wiecznie, szepnęła cała rozpromieniowana.
|
|
 |
- widzisz ten nóż? - spytała, wyciągając narzędzie trzymane w swojej dłoni ku niemu. nacięła delikatnie wnętrze swojej dłoni. stał jak wmurowany, nie wiedząc o co chodzi. - tak będzie płakać moje ciało z tęsknoty za twoim dotykiem. - wydukała, wskazując na sączące się kropelki krwi z jej dłoni. wybuchnęła spazmatycznym płaczem. - a tak będzie płakać moja dusza. - powiedziała. - przykro mi kochanie. chociażbyś nie wiem co zrobiła, to koniec. nie weźmiesz mnie na litość. - powiedział, biorąc do dłoni kurtkę. - zaczekaj! pokażę Ci jeszcze tylko jak będzie płakać moje serce! - krzyknęła. zatrzymał się, tuż przed drzwiami. gwałtownym ruchem, wbiła kuchenne ostrze w swoją klatkę piersiową. - właśnie tak. będzie cichutko łkało, zwijając się z bólu, tam wewnątrz. - powiedziała, osuwając się na ziemię.
|
|
 |
zaczęło lać. niebo zaczęło niesamowicie zanosić się deszczem. właśnie, wtedy ściągnął swoją bluzę. niezdarnie ją, jej założył, nie słuchając sprzeciwów z jej strony. wziął ją na ręce, tak jak przenosi się pannę młodą przez próg. zaniósł ją pod zadaszenie, jednego z budynków. - Ty, tylko sobie mała nie schlebiaj. po prostu Twoich trampek, było mi szkoda. - powiedział, udając powagę. oboje wybuchli śmiechem. on delikatnie się nachylił. ona cała podekscytowana zamknęła oczy i zaczęła się przygotowywać do pocałunku. - to należy do mnie. - powiedział z uśmiechem, ściągając z niej bluzę. - a to do mnie. - powiedziała, całując go namiętnie.
|
|
 |
Kolejny wieczór , zupełnie niczym nie różniący się od poprzedniego. W głośnikach pih, zapach kupionych perfum unoszący się w powietrzu, a ja na balkonie. Uwielbiam to miejsce, może dlatego że tak dużo czasu spędziliśmy tu razem, te wszystkie rozmowy do samego rana, tak pamiętam. mogliśmy rozmawiać godzinami ,chwile spędzone tobą wracają , rozumiesz? Nie potrafie od tak z dnia na dzień wyrzucić Cię z mojego serca. Nie rozumiem, jak mogłeś tak po prostu odejść, gdzie się podziały zapewnienia że będziesz na zawsze, i nie pozwolisz nikomu mnie skrzywdzić? Powiedz jak mam teraz żyć, skoro swoim odejściem zabiłeś moje serce.
|
|
 |
Być dla Ciebie doskonałą, w całej swej niedoskonałości, wiedzieć, że pragniesz mojego dotyku, słów, czułości. Czuć się potrzebną, choć przez jedną chwilę małą, niż spędzić z kimś ten moment i być niekochaną.
|
|
|
|