|
Albo zrezygnuj na dobre, albo zrób wszystko, żeby tym razem się udało.
|
|
|
Dawniej robiło mi się cieplej na sercu, że pamiętałeś o mnie. Ludzie zwykle są, a w pewnej chwili nie zostaje po nich nic prócz pustki, nieostrego obrazu, mglistego wspomnienia. Nie istnieją powroty, bywają tylko końce. Ale powroty i końce bez końca nie są niczym lepszym, przeciwnie – nie wiadomo, na czym się tak naprawdę stoi i jak długo to potrwa.
|
|
|
Też Cię nie zapomnę, ale niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu, bo w pamięci mam wyłącznie gorzkie chwile, te, do których nigdy się nie przyznałam, oraz te, o których się dowiedziałeś, a które określiłeś mianem błahostek. W przeciwieństwie do dobrych momentów, które szybko ulatują w zapomnienie, zadane krzywdy pozostawiają ból i blizny, a tego nie da się tak łatwo wymazać z pamięci, dlatego zawsze będziesz w niej żył.
|
|
|
Łzy nie płyną już tak jak wcześniej. Były jedynym ujściem dla zranienia, jednak nie niosły ze sobą ulgi. A kiedy pomyślałam, że minie jeszcze sporo czasu, nim wyschną, to wraz z tą myślą praktycznie je zażegnałam. Więc może nieoczekiwanie przyniosły odrobinę ukojenia, przynajmniej od niekontrolowanego płaczu.
|
|
|
Był czas, kiedy na samą myśl o tym, jak mnie potraktowałeś, zalewałam się łzami, szczególnie nocami, gdy mój umysł nie chciał się wyłączyć, odtwarzając w kółko słowa, które mi rzuciłeś. Czułam, jakbym miała ziejącą ranę, która nie chce się zasklepić, której nie pozwalam na zagojenie się, raz po raz ją rozdrapując, bo gdybym tego nie robiła, to może bym wybaczyła, o wszystkim bym zapomniała. A nie chcę wybaczać. Muszę pamiętać, by znowu nie wpaść w tę pułapkę, którą na mnie zastawiasz.
|
|
|
Zawsze byłam wrażliwa, ale nigdy płaczliwa, a wtedy jakaś tama pękła i nic nie wydaje się już takie, jak przedtem.
|
|
|
Wiesz, co jest najgorsze w znajomościach? To, że czasami są nic niewarte, a osoby, które uważało się za wartościowe i wyjątkowe, okazują się kimś zupełnie innym, niż się wydawało, i potrafią być równie okrutne, co najbardziej znienawidzone potwory, a to rani podwójnie.
|
|
|
Czego nie napiszę, to zrozumiesz to, jak chcesz, nie interesując się tym, co miałam na myśli.
|
|
|
Najpierw nie chcesz ze mną pisać, a kiedy nie masz się komu wygadać, przypominasz sobie o mnie. Wypominasz mi, że nie bawisz się ze mną dobrze, chociaż nawet nie było sposobności, bo skupialiśmy się tylko na Tobie, Twoim życiu i Twoich problemach, co nie stanowiła dla mnie szczególnego zmartwienia, ale w momencie, gdy jeździsz po mnie za to, to coś tu jest nie tak.
|
|
|
Gdyby dało się spalić doszczętnie wspomnienia o kimś. By poszły z dymem. By została z nich kupka popiołu. Wypalona dziura, taka sama, jaką czuję w środku.
|
|
|
Pragnęłam budującej znajomości, która podnosi na duchu, daje do myślenia, wywołuje uśmiech na twarzy, bawi i zdrowo wciąga. Ale nic już w niej takie nie było. Nici porozumienia się przetarły, zostały z nich strzępy, które smętnie wisiały nad tą relacją. Czasami zastanawiałam się, czy nie trzymaliśmy się jedynie przyzwyczajenia, które mylnie braliśmy za dobrą monetę. Od dawna wiedziałam, że to bez sensu, ale nie chciałam słuchać głosu rozsądku.
|
|
|
Kiedy patrzę wstecz, uświadamiam sobie, że nie takiej znajomości chciałam. Nie chodziło mi skierowywanie rozmów na Twoją osobę, liczyłam, że również będę mogła się wygadać, w końcu nawet nieznajomi dzielą się swoimi przeżyciami. Ale skończyło się na tym, że musiałam dusić w sobie moje życie, co było/jest/będzie na wskroś wycieńczające. A jedyna osoba, której chciałam o nim opowiedzieć, nie miała ochoty słuchać.
|
|
|
|