 |
Pewnego dnia, gdy będę silna podejdę do Ciebie i wykrzyczę Ci prosto w twarz wszystko, co przemilczałam z miłości.
|
|
 |
To jest najkruchsze - życie. Dzisiejszy oddech nie daje Ci żadnej gwarancji na to, że jutro też się pojawi. W jednej chwili po prostu możesz zgasnąć. Ty czy ktoś dla Ciebie bosko ważny, dlatego bezwzględne przywiązanie do drugiego człowieka to najgłupsze z możliwych posunięć. Teraz jesteś, oddychasz tą osobą, nazajutrz wierzchem dłoni dotykasz jej lodowatego policzka i cicho się żegnasz i idź naprzód. Rusz, rusz bez serca.
|
|
 |
To, co Cię uskrzydla, potrafi być jak morderca.
|
|
 |
Che se ne va, non posso stare. Per sempre seduto qua. ♥
|
|
 |
Nie jest kurwa okej. Wcale nie jest. Nie widać po mnie? Dziwisz się? Zawsze wszystko ukrywałam i stałam się w tym już mistrzem. Bo co? Mam płakać i się rozczulać? Może czasem w nocy. Nigdy w dzień, nigdy przy ludziach. Pytasz, czy mam uczucia? Nie, przykro mi. Zgubiłam je gdzieś między trzecim załamaniem, a flaszką, którą to załamanie zapijałam. Stałam się innym człowiekiem. I nie mów mi teraz, że nic takiego się nie stało, że będzie dobrze, bo kurwa nie było, nie jest i nigdy nie będzie.
|
|
 |
Potrzebuję pomocy. Tej jebanej pomocy od kogokolwiek. Potrzebuję wsparcia, o które nie potrafię poprosić. Nie potrafię przyznać, że go potrzebuję. Udaję, że wszystko jest dobrze, że sobie radzę, że nie mam problemu. Wcale tak nie jest. Nie chcę się ratować. Nie potrafię.
|
|
 |
Tell me your secrets and ask me your questions. Oh, let's go back to the start. Running in circles, coming up tails. Heads on a silllence apart.
Nobody said it was easy. Oh, it's such a shame for us to part. / Powierz mi swoje tajemnice, zadaj mi Twoje pytania. Powróćmy do początku. Biegając w kółko, goniąc się wzajemnie
zmierzamy osobno w ciszy. Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe, to taka szkoda dla nas, by się rozdzielić . ♥
|
|
 |
W założeniach to nawet nie wiem, czy powinno mnie to poruszać, interesować, wzbudzać podziw czy żal lub jeszcze jakąś inną reakcję. Od niechcenia odczytuję te wiadomości, odpisując cokolwiek z ulgą, że bliższa relacja z tą osobą mnie już nie dotyczy. Zero imponowania. Duma po jednej odmowie wyjścia na piwo, by potem się zjarać jointem? Zioło, alkohol, fajki na porządku dziennym bez jakiejkolwiek umiejętności wymówienia słowa "wystarczy". Do maksimum i ponad granice, z używkami uznanymi za największy priorytet, odsuwając na bok przyjaciół, dziewczynę i inne, jak sądziłam, ważniejsze sprawy. Bezmyślność, pochopność, tak jakby świat mógł poczekać, jakby to co jest tu i teraz nie miało żadnego wpływu na jutro. Puste obietnice w słowach: "zmienię się, mam dla kogo", by nie robić nic, czekać, aż wszystko zmieni się samoistnie.
|
|
 |
Za mało Cię mam. Wyczuwalny niedobór Twojej obecności, który zdaje się być nie do wyeliminowania. Nawet kiedy już będziemy mieli to mieszkanie, irracjonalnie z tą wanną w sypialni i będziemy my o poranku z kawą zagrzebani w kołdrze, udający rozleniwionych, a w rzeczywistości nie mogących rozstać się ze swoim wzajemnym ciepłem, będą te wspólne wieczory, noce - i nawet wtedy przywykniemy i znów, znów będzie Cię za mało tutaj dla mnie, jak narkotyku, który nigdy nie poznał granic.
|
|
 |
Wykręca mi ręce, a przy pierwszym skrzywieniu na twarzy daje mi buziaka. Mocno ściska mi kostki w dłoniach, by chwilę potem najczulej zamknąć ją w swojej. Łapie mnie za ramiona i próbuje wrzucić pod autobus, po czym zamyka mnie w objęciach i całuje w czoło. Drażni się ze mną, mówiąc jaki obrzydliwy mam brzuch, nogi, wątrobę, a potem delikatnie każdej dostępnej części ciała dotyka z czułością. Mówię, że Go kocham, a On posyła mi nikły uśmiech i oznajmia, że nie jest już tak jak na początku. Kładę Mu dłonie na torsie, pytając jak jest, a On pochyla się i szepcze mi do ucha "kocham Cię mocniej".
|
|
|
|