 |
wiem co mnie czeka. boję się. ale wybierając między chwilowym bólem, a obecnym stanem, nie mam wątpliwości.
|
|
 |
zabierz mnie stąd. błagam. każdy dzień zaczyna i kończy się tak samo. kolejne nieprzespane noce. wszystkie przepłakane godziny. ból przeszywający od środka. narastająca nienawiść, strach, samotność. najgorsze, że to dopiero początek, a mi już brakuje sił by żyć.
|
|
 |
Takiego piekła nie chcę, nie chcę życia w udręce.
Ja też mam przecież serce, którego często nie chcesz. / Peja
|
|
 |
leżąc na zimnych kafelkach w łazience z nożem w dłoni, rozważam wszystkie opcje. płacząc, przyciskam ręce do uszu, by nie słyszeć wyzwisk zza drzwi. mam dosyć takiego życia. życia wśród ludzi, którzy mnie nienawidzą. chcę uciec, odejść na zawsze. zostawić wszystko i wszystkich. chcę być sama. bez obawy, że za chwilę znów rozpocznie się to samo.
|
|
 |
głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia.głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia. głupia.
|
|
 |
no dalej! na co czekasz? nie mam już wystarczająco sił. uderz mnie. zrób kolejną rzecz, aby mnie zniszczyć. nie krępuj się. idzie ci idealnie.
|
|
 |
przepraszam, że nie jestem taka jak byście chcieli. przepraszam, że popełniam błędy. przepraszam, że musicie mnie znosić. przepraszam, że wszystko niszczę. przepraszam, że nie daję sobie rady. przepraszam, że mam uczucia. przepraszam, że nie potrafię nad nimi zapanować. przepraszam, że płaczę. przepraszam, że musicie mnie oglądać. przepraszam, że jestem. przepraszam, że żyję. przepraszam
|
|
 |
- rób jak uważasz. ja dam radę, jak zawsze - będzie dobrze, zobaczysz - co masz teraz na myśli? - zgadnij - nie wiem... już się w tym gubię - kocham Cię.
|
|
 |
- myślałam, że jesteś niesamowicie szczęśliwa. przychodzisz rano do szkoły, witając wszystkich uśmiechem. biegasz z jednego miejsca do drugiego. zarażasz radością. pocieszasz, pomagasz. nigdy nie sądziłam, że możesz aż tak cierpieć
|
|
 |
perspektywa zakończenia całej tej farsy. kartka, ołówek, wódka i prochy. pisanie tych ostatnich liter, zapijając leki, odpływając. żegnanie się. przelanie na ten skrawek papieru tych najistotniejszych teraz słów. przeprosin do przyjaciółki za to, że nie zdążyła zrobić mi naleśników z nutellą, co planowałyśmy, że nie założyłyśmy albumu z wakacyjnymi zdjęciami, nie pojechałyśmy na obiecany basen, nie odwiedziłyśmy Mielna i Australii. zdania do Niego z podziękowaniem za tą niewielką ilość cudownych chwil, których miało być więcej i zapewnieniem, że to dla ułatwienia wyboru dalszego działania. do mamy - przeprosiny za ostatnią spinę i za to, że zostawiam bałagan w pokoju. i ostatni akapit do Niej o tym, że już nie musi krwawić, że nie musi się zabijać, bo ja zrobię to za nią.
|
|
 |
martwię się. zaczynając od tego, że największą obawą napawa mnie to przywiązanie, moja odpowiedzialność za to jak je utrwalam i za niego, za jego serce, które trzymam w dłoniach, a przy upuszczeniu będzie równoznaczne z jego całkowitym upadkiem - nie tylko jednego mięśnia. przeraża mnie ożywienie i gotowość w jego oczach, gdy odbiera telefon od któregoś z kumpli z informacją o kolejnej spinie; zaciskam, z cholernego strachu o niego, wargę, a on wraca po godzinie i łapiąc mnie za dłonie, zapewnia, że nic się nie dzieje, by nieświadomy tego, że słyszę, kilka minut później opowiadał znajomemu, że w starciu na jego gołe ręce, przeciwnik wyciągał łom. mogłabym tłumaczyć to tym, że prawie się nie znaliśmy, gdy się w to pakowałam, ale nie przejdzie mi to przez gardło. wciąż wydaje mi się, że po prostu warto jest w tym tkwić.
|
|
 |
on mnie nie ogranicza, a ja nie robię nic, by musiał się martwić. patrzy na mnie z troską w oczach i zdarza mu się pytać czy wszystko w porządku, lecz nie zakazuje mi niczego. noszę na nadgarstku opaskę jego ulubionego piłkarskiego klubu od kilku dni, podobnie jak on wcisnął sobie na nos moje okulary przeciwsłoneczne. spędzamy razem całe dnie, a pół godziny po pożegnaniu już wspomina o tym, jak tęskni. pisze mega słodkie wiadomości na dobranoc i oboje udajemy, że już się kładziemy, że zasypiamy bez problemu nie zaprzątnięci żadnymi myślami. między pocałunkami obiecał mi, iż nie będzie wymagał ode mnie wyznań i za to mu dziękuję, bo moje serce się po prostu gubi.
|
|
|
|