 |
|
złapał mnie za rękę najdelikatniej jak potrafił. - wiesz gdzie jest koniec świata? - zapytał cicho. przecząco pokręciłam głową. - tak myślałem. zabiorę Cię tam. - szepnął. odwrócił się i pociągnął mnie za sobą. moje stopy jednak nie oderwały się od ziemi. znów na mnie spojrzał. - boisz się. - stwierdził smutno. - kocham Cię, maleńka. nie pozwolę Cię skrzywdzić. - dodał. znów poprowadził. tym razem poszłam za Nim.
|
|
 |
|
wyłączyłam dźwięki w komórce, żeby przypadkiem nie usłyszeć kiedy napisze i nie zerwać się w celu odpisania. co minutę sięgam po mojego czarnego samsunga, z nadzieją, że skrzynka odbiorcza nie jest pusta..
|
|
 |
|
- a Ty, chcesz być moją księżniczką? - zapytał swoim aksamitnym tonem.
|
|
 |
|
- no i co się szarpiesz? - oddaj mi szczęście, kretynie!
|
|
 |
|
stałam przed Nim totalnie bezradna. widziałam jak w spoconej dłoni drży zapalniczka. widziałam przeszywający mnie wzrok pełen smutku i tęsknoty. w końcu wezbrałam w sobie całą odwagę. pomimo guli uwiązanej w moim gardle wydukałam ochrypłym tonem 'Ty mnie kochasz, prawda?'. gdy to usłyszał mimowolnie spięły mu się mięśnie. po kilku sekundach, nieśmiało skinął głową.
|
|
 |
|
- ojejku. przepraszam. - za co, księżniczko? - pokochałam Cię. za bardzo.
|
|
 |
|
chcę Jego. nie słoik ulubionego dżemu, nie truskawkowego chupa chupsa, nie koktajl owocowy. odmawiam wszystkiego, co uwielbiam. zdecydowanie popadłam już w stan desperacji. odmawiam tego, bo wciąż mam tą nadzieję, że otrzymam to, co kocham. że otrzymam Ciebie. Twoje policzki w kolorze mojego ulubionego dżemu. usta o smaku truskawkowego chupa chupsa. i życie jak koktajl owocowy. złudna, pieprzona nadzieja. a jednak, właśnie ona trzyma mnie przy życiu.
|
|
 |
|
przekręcałam się przez kilka godzin z boku na bok, próbując zasnąć. wreszcie nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Niego. - a co Ty nie śpisz jeszcze? - usłyszałam. - czy możesz mi chociaż na chwilkę przestać chodzić po głowie?! - zapytałam z wyrzutem w głosie. zaśmiał się cicho. - dobranoc, piękna. - szepnął i nie rozłączając się przyłożył komórkę do klatki piersiowej. wsłuchując się w przyśpieszone kołatanie Jego serca, zasnęłam.
|
|
 |
|
uważali mnie za naiwną idiotkę, która bezgranicznie wierzyła w Twoje każdego słowo. w każde zapewnienie miłości, w każde czułe słówka. mylili się. wiedziałam jaki jesteś. od początku nie mydliłam sobie oczu, że może jednak się zmieniłeś.. miałam świadomość jakim jesteś draniem. bezczelnym i nieczułym. z dnia na dzień przestałeś mnie 'kochać', rzuciłeś mnie z banalnym tekstem 'nie pasujemy do siebie'. dzięki temu, że przez cały nasz chory związek nie okłamywałam się - teraz, nie cierpię.
|
|
 |
|
nie zamierzam się wycofać. będę brnąć w to dalej.
|
|
 |
|
brat wszedł do mojego pokoju trochę po północy. - a Ty, siostra, co nie śpisz? - zapytał z troskliwym uśmiechem, siadając na moim łóżku. - nie napisał mi 'dobranoc'. nie potrafię bez tego zasnąć. - odparłam ze łzami w oczach. - nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem. Ty napisz. - popatrzyłam na Niego zdezorientowana. - zaufaj mi. - i wyszedł. wzięłam do ręki komórkę i napisałam do Niego sms'a, 'kocham Cię. już tęsknię. dobranoc, skarbie.'. po minucie miałam odpowiedź. 'myślałem, że już nigdy nie napiszesz! też tęsknię, mała! kocham jak cholera. dobranoc, najpiękniejsza.' zasnęłam z uśmiechem na twarzy. śnił mi się..
|
|
 |
|
- oj, kochanie, późno się zrobiło. będę leciał. i.. - powiedział. - ja Ciebie też. - szepnęłam. - powiedzmy. mam tu coś dla Ciebie. - zaczął wyjmować z plecaka coś kwadratowego zapakowanego w ozdobny papier. - no to cześć. - rzekł i wyszedł bez odpowiedzi. wesoła rozpakowałam paczkę. była w niej gorzka czekolada Wedla, której nienawidziłam. dołączony był liścik. odczytałam go. 'żeby Ci zawsze było tak słodko, suko.'. mimowolnie moje oczy przeszkliły się łzami. mój Romeo..
|
|
|
|