 |
|
chyba już bardziej oswajam się z myślą, że Ciebie nie ma.
|
|
 |
|
a Ty to choroba, nieuleczalna.
|
|
 |
|
i wiesz, dopóki się o Niego nie pokłóciliśmy, nie zdawałam sobie sprawy ile dla Ciebie znaczę. nie potrafiłam doceniać. obiecuję poprawę, kochanie.
|
|
 |
|
zasada miłości numer.. milion: nie zapamiętuj numeru swojego chłopaka, z powodu niepożądanych skutków w przyszłości.
|
|
 |
|
koleżanka szturchnęła mnie w ramię. podniosłam wzrok i obdarzyłam Ją wrogim spojrzeniem. - co jest? - jest. - przyszedł?! - tak. - gdzie?! - korytarz, przy wejściu. zerwałam się z krzesła i pobiegłam we wskazane miejsce. nie zważając nawet na wzrok Skarba, który jest o Niego na śmierć zazdrosny. musiałam Go zobaczyć, porozmawiać z Nim. kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się. - cześć. - szepnęłam, nie zważając na otoczenie Jego innych znajomych. odpowiedział tym samym. po mojej radości nie zostało nic, kiedy wyjaśnił mi, że nie przyszedł na lekcje, a po papiery. - odchodzę, mała. nie będzie mnie. - dodał na koniec. po moim policzku spłynęła pierwsza łza. - nie oddałeś mi mojej laleczki. - szepnęłam, odwróciłam się i odeszłam.
|
|
 |
|
pokaż mi szczęście. daj mi je dotknąć. albo nie wiem, tylko zobaczyć. albo opisz mi Je. zrób cokolwiek, żebym wiedziała lepiej gdzie i jak szukać. proszę!
|
|
 |
|
chyba coraz sprawniej łączę się w całość, po Naszym rozstaniu. chyba już bliżej do zapomnienia. ale ból. tak wiele bólu, makabrycznie wiele bólu. ale wiesz, radzę sobie. już coraz lepiej.
|
|
 |
|
poczułam się jak mucha, do której zbliża się ogromna klepka. z tym, że moją klepką były Twoje słowa. 'z Nami koniec'. stałam osłupiała. nie chciałam Ich do siebie dopuścić. coraz szybciej się przybliżały. aż w końcu, uderzyły. całą swoją siłą. zabiły mnie. Ty mnie zabiłeś. cała ta jebana miłość mnie zabiła!
|
|
 |
|
nie zależy mi. jeżeli będę w supermarkecie i akurat zrobią napad, wcale nie padnę na podłogę, błagając o litość. wstanę wprost jakiejś spluwy i pewnym głosem powiem 'strzelaj, frajerze.'.
|
|
 |
|
w prawym dolnym rogu pojawił się komunikat o nowej wiadomości. była od Ciebie, od niechcenia włączyłam. 'kocham Cię, mała. ; *'. banał. 'szkoda, że tylko przez gg. ; *', odpisałam pośpiesznie. ciekawe czemu nagle przestał być dostępny?
|
|
 |
|
zmierzwił sobie włosy palcami. prychnęłam śmiechem. - no ej, nie śmiej się ze mnie. aż tak źle jest? - zapytał, zaczynając je poprawiać. pośpiesznie złapałam Jego dłoń, splatając Jego palce z moimi. - nawet nie próbuj. jest idealnie. - szepnęłam. a On korzystając z tego, że nauczyciel wpisywał temat do dziennika dał mi buziaka. - kocham Cię. - mruknął, wprost do mojego ucha.
|
|
|
|