 |
|
nie sądziła, że kiedykolwiek to zrobi. jednak, stała tam, przed Nim. a On trzymał dłoń na policzku, po tym jak sprzedała Mu ostrego plaska. - co to miało znaczy? - zapytał, próbując się opanować, i Jej nie oddać. - mniej więcej to, co Ty robisz z tyłkiem każdej.. dziuni. - wyjaśniła.
|
|
 |
|
całował mnie, nie zdając sobie sprawy, od jak dawna tego pragnęłam.
|
|
 |
|
wracaliśmy około dwudziestej drugiej, z szóstego już spaceru w tym tygodniu. - tak nawiasem, czemu ni stąd, ni zowąd, zacząłeś się ze mną spotykać? kiedy ostatnio byłeś z ekipą? - zapytałam, przerywając powiedzmy pięciosekundową ciszę. myślałam nad tym pytaniem już jakiś czas. - bez powodu. - odparł, bez emocji. - usiądźmy. - poprosiłam Go, kiedy zbliżaliśmy się do kolejnej ławki. spełnił moją prośbę. wyjęłam z kieszeni rękawiczki, i założyłam je na dłonie. - zimno Ci? - zapytał z czułym spojrzeniem. pokręciłam przecząco głową. wtedy zsunął się z ławki, i kucnął przy mnie, opierając dłonie na moich kolanach. - mam nieczyste zamiary co do Ciebie. - szepnął, uwodzicielsko. uśmiechnęłam się. - zaciągniesz mnie w krzaki, zgwałcisz i pozwolisz zamarznąć? a może wynajmiesz pokój w hotelu, spędzimy upojną noc, naćpam się nadzieją na to, że coś między Nami będzie, a rano obudzę się sama w łóżku? - podsunęłam z uśmiechem. - gorzej. planuję nigdy nie przestać Cię kochać. - szepnął, niepewnie.
|
|
 |
|
chłopaki postanowili trochę poznęcać się nad dziewczynami na jednej z przerw. wzięli pineski, i pokazywali je dziewczynom, wbije w palce, czy za skórę. wszystkie piszczały. niektóre płakały. mnie cała zabawa omijała, bo musiałam iść po jakieś tam dokumenty dla Naszej pani. pomimo wszystko, to była długa przerwa, a ja po okołu 7 minutach wróciłam. podszedł do mnie, z dwoma kolesiami, z którymi za dobrze się nie znam, tylko z imienia. raz, czy dwa, gadaliśmy. w bezczelny sposób przystawili mi swoje dłonie pięć centymetrów od twarzy. przez głowę, patrząc na to, przeszła mi tylko jedna myśl - 'kretyni'. zaśmiałam się. opuścili ręce, i spojrzeli na mnie zdezorientowani. - myślicie, że sześć dłoni, każda zawierająca około piętnaście lekko przyczepionych szpilek, robi na mnie wrażenie? - zapytałam drwiąco, po czym sięgnęłam po Jego dłoń. wyciągnęłam zupełnie niedelikatnie jednego z tych śmiesznych patyczków i wbiłam go sobie w dłoń. - i kto tu jest hardcorem? - uśmiechnęłam się.
|
|
 |
|
zostawiłeś mi coś, czego najbardziej chciałabym się pozbyć. wspomnienia.
|
|
 |
|
obudziła się w sobotę trochę po 14. zmęczona. życiem.
|
|
 |
|
wszyscy mówią, że jest wcieleniem zła. totalnym przeciwieństwem ideału. pije. pali. źle się uczy. kradnie. jest wulgarny. z czasem, i ja zaczęłam tracić poczucie, czemu Go kochałam. a wtedy tak doskonale to wiedziałam.
|
|
 |
|
przyszłam do Niego w środku nocy. na szczęście ma pokój, na parterze, więc obeszło się bez budzenia Jego rodziców. zapukałam w okno. - co Ty tu robisz? - zapytał ściszonym tonem. - wiecznie nie masz dla mnie czasu, więc przychodzę teraz. - odpowiedziałam, szczerząc zęby w uśmiechu. - idiotka. - podsumował. uśmiechnęłam się jeszcze bardziej. - a po co przychodzisz? - ahh, no tak. a miałam nadzieję, że jednak nie będę musiała Mu tego mówić. - bo uważam, że to jest po prostu nie fair. bo ja tak, jak Ona teraz, byłam Twoją dziewczyną. przez długi czas. tylko mnie nie kochałeś. i to mnie boli, wiesz? - wyrzuciłam z siebie. - wiem. wiem, przepraszam! - mówił, przyznając się do błędu. chciał, kontynuować, jednak Mu przerwałam. - tyle wystarczy. słodkich snów, skar, ee. po prostu słodkich. do jutra. - powiedziałam, i ruszyłam do domu.
|
|
 |
|
sposób w jaki mówił 'kocham Cię', teraz przypomina mi 'jestem brzydki' Michała Grobelnego.
|
|
 |
|
siedzieliśmy nad jeziorem, po szkole. nie potrafiłam odmówić Mu, na to spotkanie. - ejj. - zagadnął. nic nie odpowiadałam, z nadzieją, że wreszcie przejdzie do tej sprawy, którą do mnie miał. - czas Ci w końcu powiedzieć. wróć do mnie. spróbujmy jeszcze raz. - powiedział. na usta już cisnęło mi to 'tak', jednak powstrzymałam się w ostatniej chwili. przeniosłam na Niego nieśmiało wzrok, powstrzymując się od płaczu. - nie. - odpowiedziałam. - wiem, ilu dziewczynom to mówisz. wiem, z iloma w chwili obecnej flirtujesz. wiem, jaki jesteś bezczelny i niewierny. wiem, że chcesz być ze mną tylko dla zabawy. wiem, wiem.. że chcesz mnie zranić. znowu. - wymieniałam, a łzy mimo woli, spływały po policzku. nie mogąc dłużej, wytrzymać zerwałam się na równe nogi i zaczęłam iść aleją. - pamiętaj, jednak księżniczko, że łobuz kocha bardziej! - krzyknął za mną, trafiając w najczulszy i najsłabszy punkt. udało Mu się po raz kolejny złamać mi serce, tym razem, nie dając nawet krzty szczęścia.
|
|
 |
|
mieliśmy zajęcia po lekcjach. kółko zainteresowań. dopiero pozwaliśmy się z nauczycielką. poprosiła Cię, żebyś powiedział coś o sobie. komentowałam każde Twoje słowo, w myślach. kiedy powiedziałeś coś w stylu 'ciągle szukam swojego miejsca', wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli. wtedy uświadomiłam sobie, że właśnie powiedziałam na forum, całej klasy, że Twoje miejsce jest w moim sercu.
|
|
 |
|
w ataku furii zaczęłam wyrzucać wszystkie Jego ubrania z szafki. - nie wierzę, że się tak zachowałeś! nie wierzę, nie wierzę! - krzyczałam na cały dom przez łzy. w końcu, z bezsilności opadłam na Jego koszulki. wtedy wszedł do pokoju, ze szklanką soku pomarańczowego. - kochanie? - zaczął czule. - co Ty odpierdalasz?! - wybuchł. podniosłam wzrok, pokazując Mu swoje przekrwione już białka. upuścił sok. niepewnie się do mnie zbliżył. usiadł obok i cholernie mocno przytulił. złożył na czole pocałunek. - przepraszam. przepraszam, maleńka. wiem, że to nie Ty, tylko Twoja schauma. - szepnął mi do ucha. pomimo wszystko nie potrafiłam się nie roześmiać. - nie myśl sobie, że Ci odpuszczę. nie ujdzie Ci na sucho to, że nie przyszedłeś na test. - zagroziłam, wtulając się w Niego.
|
|
|
|