 |
|
jesteś zajebisty ziomek, bo bujasz się po osiedlu, ta ? twierdzisz , że nie wiem nic o życiu, bo nie mieszkam w bloku, a pojęcie betonowe lasy jest mi obce. no sory koleś, ale nie bloki uczą życia. / veriolla
|
|
 |
|
owszem, mamy ukochanych raperów na szczytach. ale propsujemy też swoich, by wychylili się z podziemia. bo co do wyjścia, to chyba mamy jednakowe zdanie - dziś niewielu z niego chętnie wychodzi, bo rap zaczyna jebać komercją. / veriolla
|
|
 |
|
dziś mało już zostało tych prawdziwych mord. połowe wyjebało w świat w pogoni za forsą, reszta jest tutaj - większość robi hajs na dragach. / veriolla
|
|
 |
|
bezwładnie usiadła na zdartym parapecie, starej kamienicy. rozkoszując się dymem swojego papierosa, zaciskała zęby jak kilkuletnie dziecko, nieznoszące sprzeciwu. biła się z myślami, wyklinając boga. kosmyki jej blond włosów, bezwiednie opadały na jej czoło. uchyliła delikatnie okno, by poczuć na dłoniach, mżący deszcz, za którym tak przepadała. 'przepraszam'. usłyszała, ciche skomlanie za plecami. 'przebacz mi'. - wypowiedziane, półgłosem. nie odwróciła się. nie mogła znieść jego widoku. nie po raz kolejny. bijąc się z własną podświadomością, wychyliła się za okno, przekonana o słuszności własnej śmierci. złapał ją za ramiona, w ostatnim momencie. spojrzała na niego swoimi przeszklonymi do granic możliwości źrenicami i dała mu w twarz. 'nie będziesz decydował o moim życiu. ani o życiu ani o śmierci.' - wyszeptała, po czym gwałtownie skoczyła z okna. tak, aby nie zdążył jej po raz kolejny powstrzymać.
|
|
 |
|
to irracjonalne, spoglądać codziennie w to samo lustro, każdego dnia widząc kogoś innego. budzić się z nadzieją, że dzisiaj mimowolny uśmiech będzie nam towarzyszył jak cień, a my nie zdołamy się poparzyć nawet najgorętszą zieloną herbatą, podglądając niewinnie, wschodzące słońce.
|
|
 |
|
siema, wypadałoby się przedstawić, ta ? no spoko. Kinga jestem , zdrobniale ? nie lubię. ponoć wredna jestem - ja jednak uważam, że to tylko szczerość która niektórych boli. kocham ludzi którzy stoją za mną , mimo wszystko. moją głową buja jedynie rap . odnajduję się jedynie na koncertach dobrych MC's. przywiązuję się do ludzi, co czasem okazuje się błędem. raczej jestem aspołeczna. nie lubię większości społeczeństwa - nie będe się z tego tłumaczyć, bo mogę robić co mi się podoba. jednak, gdy poznam kogoś , kto okaże się naprawde warty zaufania - potrafię zrobić dla Niego wiele. tak, egoiści też czasem potrafią pomyślec o innych. ah, już twierdzisz , że choć troszku mnie znasz ? ni chuja. nie znasz mnie wogóle. / veriolla
|
|
 |
|
a gdy mam wyjebane, to już po całości. przykro mi , że na tym tracisz. / veriolla
|
|
 |
|
od początku tygodnia mówiłeś wkółko tylko o tej imprezie.strasznie się uparłes by na nią iść,a ja jednak miałam dziwne przeczucia co do niej.gdy doczekałeś się piątku mimo tego,że czułam dziwny strach - poszłam tam z Tobą. na wejściu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to On - ten sam koleś,przez którego przechodziłam codzienny koszmar, który twierdząc , że mnie kocha, przypieczętowywał swoje uczucie kolejnym siniakiem na moim ciele. stanęłam w wejściu, i nie chciałam się ruszyć. nie wiedziałeś, co jest , ale wkońcu wskazałam Ci Go. powiedziałeś , że nic się nie stanie i że będziesz przy mnie cały czas. tak też było. odszedłeś tylko na chwilkę. On podszedł do mnie. był pijany, zaczął krzyczeć, że Go zostawiłam dla innego i że jestem dziwką. w ciągu sekundy Jego ręka była już prawie przy mojej twarzy -w tej chwili podbiegłeś, złapałeś Go za rękę, uderzając w twarz. przed oczami mignął mi obraz koszmaru który przechodziłam. przytuliłeś mnie mocno mówiąc:' nie dam Cię skrzywdzić' / veriolla
|
|
 |
|
Jego niebieskie oczy były moją największą zagadką. kryła się w nich lekka nutka arogancji, ale też cierpienie i ogromny ból. Jego usta nie często wyginały się w formę uśmiechu , ale i tak zawsze były fascynujące. Jego intelgiencja była powalająca. Jego charakter był cholernie trudny , czasem wręcz nie do wytrzymania. Jego serce kochało resztkami sił inną. / veriolla
|
|
|
|