 |
Zdarzyło się Wam,że nie poznaliście siebie? Dym papierosowy już wcale nie ma właściwości uspokajających,tylko nieprzyjemnie drapie w płuca i wywołuje dziwny smak w gardle. Ty taka poukładana/poukładany nie zastanawiasz się nad konsekwencjami. Na co najdzie Cię ochota to po prostu to robisz. Sprzeczasz się z rodzicami i nagle ich zasady są po prostu nie do przyjęcia. Jadąc samochodem uśmiechasz się do ludzi, a nawet machasz sympatycznym staruszkom na ulicy.Które przez ułamek sekundy dają Ci więcej ciepła niż własna babcia. Masz ochotę śpiewać. Nagle czujesz,że żyjesz. Już nie masz wrażenia,że nie uczestniczysz w swoim życiu i jesteś jego tylko biernym obserwatorem. I co najważniejsze przestajesz się bać. Nagle poznajesz kogoś i świat wywraca Ci się do góry nogami.To co kiedyś było dla Ciebie sufitem,teraz jest podłogą/hoyden
|
|
 |
Na początku były tylko smsy. I to one utworzyły historię naszej znajomości. Później doszły rozmowy telefoniczne. Poznałam barwę twojego głosu i polubiłam Twój śmiech. Sprawiało mi dużą przyjemność to,że potrafię Cię rozśmieszyć i wzbudzić w Tobie pozytywne uczucia. Nigdy nie myślałam,że dojdzie do naszego spotkania.Byłeś moim telefonicznym kumplem i pasowało mi to.Ty też nie skarżyłeś się na taki układ.Wspominałeś,że chcesz się zobaczyć,ale lubiłam tę magię i tajemnicę wynikającą z tego,że nie widzieliśmy jak wyglądamy,nie licząc kilku mało wyraźnych zdjęć.Leżę przy Tobie i kreślę szlaczki na twoim policzku. Cudownie,że ta bariera zniknęła między nami. I mogę się do Ciebie przytulić zawsze gdy najdzie mnie taka ochota. Mówią,że od przyjaźni do miłości już tylko jeden krok.Ale chyba stumilowy. Bo ja lubię to mniejsze zobowiązanie wynikające z "tylko przyjaźnienia się z Tobą". Czy jestem egoistką? Hm..Być może/hoyden
|
|
 |
Nie chcę dziś żadnego myślenia o przyszłości.Twoich pytań czy choć trochę jestem Twoja.Otóż nie należę do Ciebie.Nawet gdybyśmy byli razem nie byłabym Twoją własnością.Jestem tu z Tobą.A przecież tylko to się liczy. Trzymasz mnie za rękę,bawisz się moimi palcami,grzejesz moje wiecznie zmarznięte stopy i dłonie.Całujesz moje usta.Zaczynasz od nieśmiałych buziaków,a kończysz na tych namiętnych od których tak przyjemnie kręci mi się w głowie. Do mózgu docierają mi endorfiny szczęścia jak po zjedzeniu tabliczki truskawkowej czekolady. Ale z jedną małą różnicą.Po zażywaniu Ciebie nie czuję się winna.Rozmawiamy o wszystkim i śmiejemy się z niczego.Ale nie zakochujmy się w sobie.Nie pozbawiajmy się tego co w nas najlepsze.Naszej wolności i zewu dzikości.Przecież nie możemy spaść do kategorii zwykłych oswojonych zwierząt hodowlanych.Których los zależy od być albo nie być swojego właściciela/hoyden
|
|
 |
Masz rację tak zwyczajnie uciekłam. Nazywajmy rzeczy po imieniu wzięłam nogi za pas. Ruszyłam pędem,nawet nie oglądając się za siebie. A w głowie miałam tylko jedną myśl.Uciec byle dalej i wpaść w ramiona lepszej przyszłości. Przygarnąć do siebie szansę poznania prawdziwej miłości. Mówili mi,że takowa istnieje. Tak dokładnie ją opisywali,że musieli ją widzieć. Nie mogli kłamać. Nazywasz mnie tchórzem. Ale to nie prawda. Ja znalazłam w sobie odwagę by po raz kolejny ruszyć w nieznane. By dać sobie szansę na szczęście,które przecież może czekać na mnie za skrzyżowaniem lub dopiero co dojrzewać na drugim końcu Polski,czy świata/hoyden
|
|
 |
Pamiętam jak wpatrywałeś się we mnie bez mrugnięcia okiem. Dopóki oczy nie zaszły Ci łzami. Jakbym była cudownym zjawiskiem,a Ty bacznym obserwatorem mającym szczęście znaleźć się po środku przedstawienia wyreżyserowanego przez naturę. Wyglądało to tak jakbyś bał się zamknąć oczy w obawie,że niesprawiedliwe życie Ci mnie odbierze gdy tylko spuścisz mnie z oka. Pilnowałeś mnie jak straż księżniczki. Jak trzygłowy mitologiczny pies Cerber świata zmarłych. Jak Zeus sprawujący władzę nad całym Olimpem. Ale znalazłam chwilę by uciec z tego więzienia. Jak widzisz wystarczył twój moment nieuwagi. Czułam się jak słowik w klatce. Piękny,rozpieszczany i kochany. Ale bardzo nieszczęśliwy. Płaczący za utraconą wolnością i tęskniący do prawdziwego życia. Pragnący ponad wszystko rozprostować skrzydła i ruszyć na podbój świata. By dostać szansę poznać miłość. Ale inną. Nie tę znaną mu z krat.Prawdziwą/hoyden
|
|
 |
Jestem tą niewinną istotą, za którą tak często podążałeś. Spotykałeś się ze mną w jednym miejscu. Z początku to co się działo między nami to był wyłącznie niewinny flirt, który z biegiem czasu przerodził się w coś więcej. Żadne z nas nie spodziewało się, aż tak wielkiego obrotu spraw pomiędzy nami, ale stało się. Z nocy na noc uzależniliśmy się od siebie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek to było możliwe. Wchłanialiśmy każdy pocałunek, który był nad dany. Cieszyliśmy się wzajemnie bliskością swoich ciał, czy też delikatnymi dotykami, pieszczotami. Brneliśmy w niebezpieczną znajomość. Nasze oddechy zaczęły powoli komponować ze sobą melodie dla naszego słuchu. Nie było dla nas żadnych przeszkód, które oderwałyby nas w tamtym czasie od siebie. A jednak codzienne zbliżenia stały się dla nas czymś nudnym. Pragneliśmy nowych doświadczeń zapominając o naszej miłości.
|
|
 |
Nie pouczaj mnie, jak mam żyć. Nie masz ku temu najmniejszego prawa. Nie jesteś mną. Nie żyjesz przy mnie i nie znasz moich codziennych przyzwyczajeń, odruchowych zachowań. Nie znasz moich odpowiedzi, które często stosuję. Nie wiesz co lubię jeść, a czego wręcz nienawidzę. Nie wiesz co uwielbiam robić w wolnym czasie, a czego się boję. Nie wiesz, jak potrafię kochać, a jak kogoś nienawidzić. Nie wiesz, jak bardzo jestem w stanie odrzucić od siebie ludzi, którzy mówią, że im zależy, a w rzeczywistości zdradzają mnie za plecami. Nie wiesz, ile jestem poświęcić dla drugiego człowieka, aby mu pomóc. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jaką mam duszę, a to ciągle krytykujesz, więc ja się pytam. Jakim prawem do cholery to robisz? Jakim prawem niszczysz moje życie pojawiając się ciągle w nim, wyciągając niepoparte żadnymi dowodami wnioski, a następnie odchodzisz zabierając ludzi, którym kiedyś ufałam, i którym zależało bardziej niż Tobie?
|
|
 |
Coraz częściej odczuwam, jak coś się we mnie wypala. Nie jestem już tą samą dziewczyną co kiedyś byłam. Nie zachowuję się szczeniacko i nie płaczę co noc, kiedy Ty ode mnie odchodziłeś, bo uznawałeś, że to najlepszy sposób na poukładanie popieprzonego życia. Teraz zachowuję się zupełnie inaczej. Odsuwam od siebie ludzi, a wręcz ich odpycham, gdy Ci chcą jedynie ze mną rozmawiać. Staję się obojętna na ból i cierpienie. Nie patrzę na to co mi grozi, jakie niebezpieczeństwo czeka na mnie tuż za rogiem, bo od pewnego czasu coraz bardziej zaczęłam uwielbiać adrenalinę. Nie uciekam już od życia, jak kiedyś to robiłam. Ryzykuję i to coraz częściej. Niekiedy stawiam większość spraw na jedną kartę, bo wiem, że jedynie w ten sposób mogę coś zyskać, albo stracić. Staram się nie myśleć o Tobie każdej nocy i powoli wyrzucam stare myśli i wspomnienia. Bez problemu opróżniam telefon z nowych wiadomości od Ciebie tak, aby nic więcej nie została w skrzynce odbiorczej po Tobie.
|
|
 |
Zadziwiające jest to, jak bardzo przenikasz przez moje serce i umysł. Dopadasz mnie pod każdą możliwą postacią. Szczególnie w połączeniu z dawnymi wspomnieniami, które przynosisz do mojego życia w czasie snów. Chcesz, abym zapomniała o Tobie, ale ciągle powracasz. Nie odrywasz się ode mnie. Myślisz zbyt często o tym co się dzieje. Piszesz, dzwonisz.. Lecz nie widzisz, że to co kiedyś było między nami już dawno pozostało zakończone? Każdy Twój gest sprawia, że większość uczuć, które w jakimś stopniu wymarły w moim skruszonym sercu, zaczynają ożywać. Świat zaczyna mieszać wokół swoje barwy, a ja po raz kolejny powoli uciekam od Ciebie. Nie jestem w stanie z Tobą walczyć, ile tak mogę żyć, i jak długo? Dobrze wiesz, że to co się dzieje jest bez przyszłości. Więc proszę Cię, zabierz to co pozostawiłeś u mnie i wynoś się na zawsze. Zniknij i nie wracaj. Tak po prostu, chyba potrafisz to zrobić?
|
|
 |
Kochać jest łatwo. To, można powiedzieć jak z samochodem: wystarczy włączyć silnik, dodać gazu i wyznaczyć sobie cel podróży. Ale być kochaną to tak jak przejażdżka z kimś innym, jego samochodem. Nawet jeśli uważasz tego kogoś za dobrego kierowcę, zawsze pozostaje jakiś podskórny strach, że może się pomylić, a wtedy w ułamku sekundy wystrzelicie oboje przed przednią szybę na spotkanie śmierci. Być kochaną może oznaczać największy koszmar. Bo miłość to rezygnacja z panowania nad własnym losem. A co się stanie, jeśli w połowie drogi postanowisz zawrócić albo skręcić w bok, a nie masz na to jako pasażer żadnego wpływu? | Jonathan Carroll
|
|
 |
Zimna, egoistyczna, a niekiedy wredna ze mnie suka. Tak, to ja. Taka właśnie jestem, ale nie ukazuję się często ludziom z tej strony. Nie każdy na to zasługuje. Szczególnie nie ludzie, z którymi żyję na co dzień. Jestem taka wyłącznie wtedy, gdy ktoś za bardzo zajdzie mi za skórę. Nie mam zamiaru, ani tym bardziej chęci bawić się z kimś w podchody tylko i wyłącznie dlatego, że do kogoś nie docierają moje słowa. Mówię grzecznie, walę wszystko prosto z mostu, a ktoś tego nie pojmuję, to i ja powoli zaczynam tracić swoją cierpliwość. Nie waham się w niczym. Nie używam zbytnio słów, które by były nieodpowiednie dla dziewczyny. Staram się zachować kulturę, ale kiedy ktoś doprowadzi mnie do tego, aby we mnie powstała mieszanka wybuchowa uczuć, to przykro mi. Nie będę się w nic bawić. Nie będę się z ludźmi bawić w chore układy, czy zabawy. Szkoda mi na to cennego czasu, którego mam niewiele.
|
|
|
|