 |
żyjemy zamknięci w klatce teraźniejszości, ale to dobrze, bo miłość nie była i nie będzie, ona jest. wciąż i wciąż. właśnie teraz i właśnie tu.
|
|
 |
|
Kibicowanie - A co w tym pięknego? Poświęcenie które każdy z nas wkłada w to, by jechać za swoją drużyną. Miłość! nie za pieniądze, nie za zaszczyty. Za piękne chwile, których się nigdy nie zapomni, wspomnienia które zostaną do końca, za kolegów, którzy staną murem. Każdego dnia dziękuję Bogu, że jestem kibicem, a nie typem dla którego liczy się kasa i pozycja. Dla nas liczą się chwile. I to my przeżyjemy życie tak jak się powinno. Na całego! Bo do grobu nic nie zabierzemy. A pamięć pozostanie na zawsze!
|
|
 |
zastanawiam się czasem, jakby to było, gdyby los zechciał złączyć nasze drogi gdzie indziej. w innym miejscu, innym czasie. gdyby nie łączyło nas zupełnie nic ziemskiego, ani wspólna droga do domu, autobus, miejscowość. gdybyśmy byli sobie obcy, nieznajomi, czy przechodząc obok siebie przypadkiem, mijając się na ulicy, czy udałoby się nam? czy nasze spojrzenia spotkałyby się na tą jedną chwilę, ułamek sekundy, nic nie znaczący moment. dostrzeglibyśmy w naszych oczach ten blask, to coś, czego nie da się zaznać nigdzie indziej i znaleźć w nikim innym, spadłaby na nas miłość? czy już na zawsze żylibyśmy daleko od siebie, w świadomości, że brakuje nam czegoś własnego, jakiejś części serca, bylibyśmy zamknięci w nieświadomej tęsknocie, oddzieleni czymś więcej, niż tylko odległością, choć tak bardzo bliscy sobie nawzajem.
|
|
 |
idzie obok mnie, zaciska moją dłoń w swojej, czuję jego zapach, widzę, że tu jest. tak po prostu, ogrzewa moje serce, roztapia jego lód gorącym oddechem. bez rozdrapywania ran, wypominania blizn, bez planów na przyszłość, uwięzieni w teraźniejszości idziemy na przód, ważne, że razem.
|
|
 |
nie wyleczę się ze wspomnień, one stały się już częścią mnie, tą mroczną częścią.
|
|
 |
nikt nie zapukał do drzwi, za oknem było już całkiem ciemno, ponuro, zimno. późna jesień spustoszyła świat za oknem, wszystko było suche, stare, umierające. podeszłam do szyby, patrzyłam przed siebie nie rozumiejąc tego, co się dzieje, widziałam tylko, jak mój niepewny oddech pieści szkło. panował spokój, niczym nie zmącony, otulony szczelnie ciszą. nie wiedziałam, co teraz się stanie, mogło stać się wszystko. nagle coś pękło, wybuchło. z oczu zaczęły kapać krople, coraz większe, mocniejsze, nie byłam w stanie ich zatrzymać, nawet nie próbowałam. przed oczami zgasło światło, dookoła panowała ciemność, nie potrafiłam rozróżnić konturów przedmiotów, który były w pokoju. zaczęłam biec, przed siebie, upadałam na ziemię, nie wiedziałam, gdzie jestem, nie wiedziałam czy żyję. dusiłam się własnymi łzami, wiedziałam, że nie ma dla mnie ratunku. tamtego wieczoru położyłam się spać z myślą, że to może być już ostatni raz, że mogę już nigdy nie wstać. nastąpiła śmierć mojego życia.
|
|
 |
sprzedam wszystko, co mam i kupię sobie twój uśmiech na własność.
|
|
 |
a gdybyśmy nigdy się nie spotkali, minęli na życia tle?
i gdyby nas nic nie łączyło wcale, a wspólny los wahał się? | Anna Maria Jopek
|
|
 |
widzę swoje odbicie w twoich oczach i wiem, że nie potrzebujemy już niczego więcej.
|
|
 |
to, co Ci kiedyś zrobiłam boli mnie teraz bardziej niż Ciebie.
|
|
 |
po szyję w obłokach, toni błękitnych marzeń, jasnych, oplecionych starannie wstążką barwnej tęczy wypełnionej wszystkimi odcieniami życia.
|
|
|
|