 |
nigdy więcej nie chce widzieć tego uśmiechu.
|
|
 |
żałosne, że ludzie piją tylko by zatopić w wódce smutek. reszta po prostu chodzi upita szczęściem.
|
|
 |
coraz częściej mam wrażenie, że moje zniknięcie byłoby dla niektórych bardzo korzystne.
|
|
 |
4. : -Dziecko! Złamałaś palca, w dodatku pogruchotałaś sobie nadgarstek. Co się stało? -W szkole mi nie poszło, odpuść sobie mamo. Poruszyła delikatnie zdrowym palcem, potarła nim gips i uśmiechnęła się cierpko. Nigdy rodzice nie zrozumieliby tego co w tamtym momencie się stało. Im świat wali się dopiero wtedy, gdy ludzie zaczną się krzywo patrzeć. Ale tutaj nie chodziło o opinię, bo gdyby tak, nigdy nie zaczęłaby się spotykać z chłopakiem, który miał opinię mordercy w całym mieście. Nie miał nawet przyjaciół, rodzina dawno wyrzuciła Go z domu, pracował, szkołę sobie odpuścił. Widziała w jego oczach to jak cierpiał. W tym momencie niewiele ją to obchodziło. Chciał zostać sam. Złapała lewą ręką butelkę stojącą za łóżkiem, otworzyła ją i zaczęła małymi łykami wódki czyścić wnętrze po truciźnie, jaką był On.
|
|
 |
3. : W głowie nie miała nic, prócz obijających się echem słów przed chwilą wypowiedzianych. Z oczu przestał się skraplać ból, za to ona już dawno wysmarkała nos, wrzuciła do kosza chusteczkę i stała przed swoim domem na schodach. Wpatrywała się w ciepłe powietrze, które odznaczało się parą w ten chłodny wieczór. Pokręciła głową, postawiła na schodu nogę. Zatrzymała się. Uśmiech nagle przyćmił rozmazany tusz do rzęs. -Czyli jednak pozwoliłeś na zostawienie Cię. Ty żałosna podróbko faceta. Uderzyła pięścią w ścianę, czując jak kość powoli pękła. -To nic. Stwierdziła. -Po prostu nigdy nie zaprzeczysz tym wszystkim słowom. Plus temu, że kiedyś coś było między nami. Łknęła cicho, rozejrzała się. To nie był wieczór jak każdy gdy się pokłócili. Do końca życia będzie miała mu za złe to kilka minut na chodniku. Nie zapomni mu, że stał tam jak wryty. Widziała jego łzy, on jej też. Pokonała milion niewidzialnych rąk, które ją popychały by przytulić Go i przebaczyć. Ale to był koniec.
|
|
 |
2. : -To wszystko będzie znakiem tego, że kochałam Cię tak bardzo, że pozwoliłam Ci odejść, nie męczyć się ze mną. Możesz brać to też w sposób taki, że byłam na tyle samolubna, by po prostu zgarniać Twoje szczęście z zostawienia Cię. Ale kiedyś zrozumiesz, że była na świecie dziewczyna, która niczego i nikogo poza Tobą nie widziała, która poświęciła wszystko byś mógł zaistnieć w jej życiu jako ktoś powyżej znajomego. Dojdziesz do tego, że przez swój egoizm zniszczyłeś jej psychikę. Może nawet będzie się wypełniać satysfakcje, że wszyscy inni faceci będą porównywani z Tobą. Ścisnął telefon w kieszeni i uniósł głowę do góry. Grzywka przykryła mu oczy, pozwolił by z powiek spadły łzy na puch kurtki. -Jestem pewna, że poradzisz sobie też z tym, że odkąd pozwoliłam Ci żyć beze mnie, zaczynam należeć do kogoś innego. Zarysowała łuk rzęsami mokrymi już od płaczu. Odwróciła się i zaczęła iść jak najszybciej mogła.
|
|
 |
1. : -Spójrz się na mnie. -No i co? -I teraz słuchaj. Mruknęła, kładąc swoje dłonie na jego policzkach. Zmarszczyła brwi i zaczęła. -Zdążyłam się zorientować co ze mną jest nie tak. Za mocno pokochałam osobę, która od samego początku nie chciała nic poza znajomością. Dobra, przeboleję. Przeboleję też ból serca, bezsenność, potok łez na wspomnienia z Tobą. Uśmiechnę się i ruszę dalej, bez Ciebie. Żaden dzień nie będzie Tobą wypełniony, będziesz żył beze mnie i kiedy w końcu moje uczucie zgaśnie, podaruje je komuś innemu. Ten ktoś z wdzięcznością będzie mnie całował, dotykał, przytulał, pieścił... kochał. Zabrała ręce z jego twarzy i włożyła je do kieszeni kurtki. -Ktoś inny będzie mi dawał ciepło, ktoś inny stanie się moim światem. A teraz najważniejsze... Uśmiechnęła się lekko i spojrzała mu prosto w oczy. Widział szkliste kolorowe tęczówki, przygryzł dolną wargę. Pozwolił jej dalej mówić.
|
|
|
|