 |
W jednej chwili schody prowadzące do domu stały się monumentalnym potworem, z którym nie byłam w stanie się zmierzyć. Stałam u ich podnóża, z zapłakaną twarzą, siedzą na ziemi. Ciało uginało się pode mną z każdą próbą wstania. Nogi był nieposłuszne i poddał się bólowi, który przeszył moje ciało. Jeszcze niedawno przemierzałam te schody w górę i w dół, by utrzymać stałą wagę, a teraz staram się wczołgać na górę, by zażyć odpowiednie tabletki.
|
|
 |
Kiedyś jego urok działał na mnie. Byłam w stanie iść z nim w ciemny zakątek za domkiem i całować się z nim tak długo, aż jemu się nie znudzi. Mogłam wierzgać jego włosy, gdy on coraz odważniej dotykał mojego ciała. Nie bał się konsekwencji, nie bał się niczego. Żył chwilą i każda kobieta, ja czy ona, byłyśmy tylko zabawkami w jego ramionach. Teraz, choć nadal mnie pociąga, to ja jestem tą, która walczy o swoje. Uwielbiam go kokietować, a później zostawiać go z rozżarzonym płomieniem, który ugasi inna kobieta. Ale moich ust już nie zasmakuje nigdy. Nigdy już nie ulegnę jego spojrzeniu, czy łobuzerskiemu uśmieszkowi. I choć rozpoznaję zapach jego perfum wśród tłumu ludzi, już nic dla mnie nie znaczy. Jest kolesiem, jak każdy inny. Stracił na znaczeniu już dawno temu.
|
|
 |
Przychodzą. Pojawiają się w sumie znikąd. Stają przed nami i nieproszeni wchodzą do naszego świata. Zaczynają mieszać nam w głowach, a później jeszcze i w sercach. Wywracają całe nasze życie do góry nogami, zmieniają nas, sprawiają, że wszystko staje się zupełnie inne. Przyzwyczajają nas do siebie, rozkochują. Sprawiają, że cały świat zawiera się w literach ich imion, a cały nasz światopogląd nastawiony jest tylko i wyłącznie na nich. Wkładają w nas szaleństwo, ekspresje, radość, miłość. Są przy nas chwilę, może dwie. A później odchodzą. Już wcale nie patrzą na to co poczujemy. Wypruwają nasze serca, a w ich miejsce wpychają sterty tęsknoty i żalu. Znikają. Z dnia na dzień. Tak po prostu i już nie ma ich. I jeszcze bezczelnie żądają aby o wszystkim zapomnieć. Tylko jak? Przecież swoją obecnością pozmieniali wszystko. My kochaliśmy ich i kochamy dalej, do szaleństwa. / napisana
|
|
 |
Zabolało. Poczułam się jak bezwartościowa dziewczyna. Mówiłam, że ma zostać, że ja nie poradzę sobie bez niego, ale przecież to się nie liczyło. Najważniejsze były jego problemy, a ja pozostawałam gdzieś w tyle. Myślałam, że jestem najgorsza, że jestem tak bardzo beznadziejna, bo nie potrafię zatrzymać przy sobie człowieka, którego kocham. Doszukiwałam w sobie winy, bo przecież musiałam zrobić coś złego, bez powodu by nie odszedł. Ale to nie ja popełniłam błąd. Kochałam, walczyłam, chciałam jak najlepiej. Nie moją winą było to, że on nie potrafił mnie docenić, że to on nagle zaczął zachowywać się jak egoista. Swoim odejściem wszystko zniszczył. Sprawił, że straciłam poczucie własnej wartości. Nie tak miało to wszystko wyglądać. Przecież mieliśmy być szczęśliwi. Teraz i on wie jak wielki błąd popełnił. Zastanawiam się tylko czy da radę go naprawić, czy zechce sprawić aby wszystko było znów takie jak kiedyś. Jeżeli się na to wszystko zdecyduje to czeka nas ciężka i długa droga. /napisana
|
|
|
|