Kiedyś jego urok działał na mnie. Byłam w stanie iść z nim w ciemny zakątek za domkiem i całować się z nim tak długo, aż jemu się nie znudzi. Mogłam wierzgać jego włosy, gdy on coraz odważniej dotykał mojego ciała. Nie bał się konsekwencji, nie bał się niczego. Żył chwilą i każda kobieta, ja czy ona, byłyśmy tylko zabawkami w jego ramionach. Teraz, choć nadal mnie pociąga, to ja jestem tą, która walczy o swoje. Uwielbiam go kokietować, a później zostawiać go z rozżarzonym płomieniem, który ugasi inna kobieta. Ale moich ust już nie zasmakuje nigdy. Nigdy już nie ulegnę jego spojrzeniu, czy łobuzerskiemu uśmieszkowi. I choć rozpoznaję zapach jego perfum wśród tłumu ludzi, już nic dla mnie nie znaczy. Jest kolesiem, jak każdy inny. Stracił na znaczeniu już dawno temu.
|