 |
wiele razy dostawałam blache w twarz od ojca, kupowalam zyletki jedna po drugiej, garsc lekarstw popijalam setka czystej, tak wiele razy tracilam poczucie miejsca, czasu i tożsamości. tak często byłam nikim. dzisiaj, nikt nie jest w stanie mnie złamać. wymagam szacunku i wzbudzam respekt na osiedlu, teraz to ja wyznaczam reguły gry, nie daję innym możliwości stania wyżej ode mnie. mozesz mnie nazwać zimną suką, a ja Ci podziękuję, bo to był mój priorytet. / troublemaker
|
|
 |
Nie wiem skąd mi się to bierze, ale pomimo tego, że to on mnie zostawił, że to on jest tak bardzo obojętny, że to on mnie tak mocno rani ja nadal mam ochotę o nas walczyć, napisać do niego, zadzwonić, a nawet pojechać, by go spotkać. Chciałabym zatopić się w jego ramionach i poczuć, że nasz koniec nigdy nie miał miejsca. Po prostu znów poczuć się szczęśliwa. / napisana
|
|
 |
rzucam dwunastocentymetrowe szpilki w kąt i idę do kuchni po łyk naprawde drogiego wina. w głowie szum po innych trunkach zagłusza myśli o nim. kurwa przeciez nie moge tesknic, nie wypada. jeszcze udaje mi sie dojsc do kibla, rzygam nadmiarem rzeczywistosci. upadam na zimną posadzkę, caly plan w pizdu, znow widze go podwójnie. / troublemaker
|
|
 |
juz nie pamietam dnia w ktorym nie wydalalbym dychy na fajki czy kilku stów na prochy. kurwa nie pamietam nawet czy wyszlam z domu z torebką czy bez, ani tego czy pieprzyłam sie z tym seksownym kolesiem w jednym z kibli w klubie. nie wiem, w kotrym momencie zakrztusiłam się kolejnym łykiem wódki z redbullem. nie pamietam juz kim jestem i gdzie tkwi sens mojego zycia. / troublemaker
|
|
 |
dobrze się bawię, od kilku dni codziennie wlewam w siebie alkohol i zachowuję się niekoniecznie moralnie. mam to gdzieś, serio. przestałam przejmować się tym co powiedzą o mnie ludzie, czy w ich oczach będę dziwką czy aniołkiem. oni i tak napierdalają za plecami, bo cierpią na syndrom 'nie mam własnego życia'. żyję, zaczęłam oddychać i choćbym miała się tym zachłysnąć, nie żałuję./ troublemaker
|
|
 |
Oddałabym wiele żeby móc poczuć się jak kiedyś. Żeby znów mieć drżące dłonie oczekując na jego przyjazd. Żeby mieć pełno motylków w brzuchu będąc w jego towarzystwie, żeby kochać i czuć się kochaną jednocześnie. Żeby mieć oparcie w tej jedynej osobie, która jest całym moim światem. Wiele oddałabym za to, aby łzy zamienić w szczery uśmiech. Naprawdę wiele. / napisana
|
|
 |
18. wjeżdża tort. wszyscy śpiewają "sto lat". zerkam na niego i uśmiecham, przypominając sobie jak wspominał że nienawidzi tej przyśpiewki. rozległy się oklaski. pobladłam. zobaczyłam jak on wychodzi na środek parkietu ciągnąc za sobą krzesło. patrzy mi w oczy, wiem co chce zrobić. nikt się nie sprzeciwia głupiej tradycji. staje nad nim, jednym ruchem zdejmując pasek ze spodni. ktoś mu go wyrwał z ręki. podbiegam i błagam aby nie był go mocno. spogląda na mnie zdziwiony i.. wściekły? chwyta pas, robi duży zamach i w chwili gdy miałam chwycić jego rękę, przygasza uderzenie, jedynie go dotykając. "dziękuję". skinął głową, dając mi do zrozumienia że nie mam za co dziękować i wyszedł z sali, zostawiając mnie, ledwo powstrzymującą się od płaczu.
|
|
 |
czasem moje myśli bywają bardzo wybredne. z trudem ubieram je w słowa. większość z nich woli przesiedzieć w samotności, zupełnie nago, na zawsze pozostając niewypowiedziana, niż ukazać się ludziom w nieodpowiednich słowach. czuję, że za bardzo je rozpieściłam.
|
|
 |
weź się w garść i zejdź sobie z drogi.
|
|
 |
samotność czasem jest potrzebna, żeby zobaczyć do czego stworzony został drugi człowiek.
|
|
 |
z każdym uderzeniem serca kocham Cię bardziej.
|
|
 |
CZ. 1. Dokładnie rok temu o tej porze, w piękny gorący dzień majówki opowiadałam kumpeli o wrażeniach po imprezie. Opowiadałam jej o zachwycającym przystojniaku, którego poznałam całkowicie przypadkiem. Było tam kilkadziesiąt jak nie niemal kilkaset osób, a to akurat on zawrócił mi w głowie najbardziej. To właśnie jego uśmiech sprawił, że każda inna osoba przestała dla mnie istnieć. Rok temu raczej nie spodziewałam się tego wszystkiego, co później się wydarzyło. Nie sądziłam, że spędzę z nim tyle szczęśliwych dni, chociaż po cichu o tym marzyłam - muszę to przyznać. My oboje chyba pragnęliśmy miłości i czułości, pragnęliśmy świeżości w swoim życiu jaką mogła dać nam 'ta druga osoba'. Mimo wszelkich przeszkód byliśmy sobie coraz bliżsi. I nie był to już tylko przystojniak z imprezy, ale mężczyzna mojego życia, którego kochałam ponad wszystko. Dziękowałam Bogu za każdą chwilę szczęścia w jego towarzystwie, bo mając jego miałam wszystko czego pragnęłam. Czułam się jakbym wygrała życie.
|
|
|
|