 |
Pamięć jest rzeczą bardziej niebezpieczną niż wyobraźnia.
|
|
 |
Uśmiech wcale nie znaczy, że cierpienie zniknęło. A.V.
|
|
 |
Zawsze znajdzie się jakiś powód do nieszczęścia. Mały, lub duży, ale z pewnością się znajdzie. Tak samo jak powód do uśmiechu. A.V.
|
|
 |
Zamykam oczy, aby widzieć więcej. A.V.
|
|
 |
Czasem mam wrażenie, że i tak żyję już za długo.
|
|
 |
Coraz bardziej nieufnie patrzę na ludzi i cały świat. Mniej ufam sercu... Nie wiem, czy brak zaufania sercu jest chorobą, ale obawiam się, że prowadzi do śmierci. A.V.
|
|
 |
Gdyby nie ograniczenia, człowiek mógłby być szczęśliwy. A.V.
|
|
 |
Najbardziej irytuje mnie świadomość jutra. Jutra ograniczonymi zasadami, których ja nie ustaliłem i których nie mogłem złamać. Zasady życia... Tego, że musiałem iść do szkoły, po powrocie zjeść obiad i otrzymać pozornie wolne popołudnie. Co z tego, że niby nikt nie miał wówczas nade mną kontroli? Musiałem wrócić wieczorem, aby jutro znów żyć według zasad. Nie mogłem uciec. Od rodziny. Od znajomych. Codzienności. Nie mogłem uciec od życia... Jak każdy nastolatek. A.V.
|
|
 |
Cicho umierałem przez chorobę, zwaną codziennością. Przez życie. Przez to, że każdy dzień wyglądał tak samo. Moja dusza boleśnie gniła w ciele i oczami wołała o pomoc, chociaż usta rozciągały się w łobuzerskim uśmiechu. Pozory szczęśliwego człowieka, idealnego syna i wzorowego ucznia. Co z tego, że mogłem dużo osiągnąć, skoro nie chciałem żyć? A.V.
|
|
 |
Za każde nieprzetrwane jutro, przerażające wczoraj i beznamiętne dzisiaj.
|
|
 |
Był obok i palcami podnosił kąciki ust dziewczyny, tworząc na jej twarzy uśmiech. Później całował ją w czoło i ściskał rękę... Niby takie nic, zupełnie nic. Ale to było fundamentem jej życia. On- ten, który z precyzją układał kolejne cegły jej szczęścia. A.V.
|
|
 |
Serce, wyścielone czerwoną satyną czeka na miłość. Umieram w tej niezauważalnej trumnie. A.V.
|
|
|
|