 |
Dzisiaj z pełnym przekonaniem jestem w stanie powiedzieć, że los obdarował mnie kimś szczególnym, że pomimo moich licznych braków ona ciągle przy mnie jest i łagodnie na mnie patrzy. Przeliczam szczęście, które w pamięci są jak niewydobyty spod dna oceanu skarbiec, którego nikt nie zdoła dosięgnąć. Kochanie dzięki Tobie zrozumiałem wartość i sens tych dwóch cudownych słów dla któych postawiłem całe życie na baczność, całe życie na czekanie.
|
|
 |
a gdybyśmy uciekli przez ten mur z chmur i przeżyć móc, uwierzyć w cud przeciąć łańcuch i więzy zwyciężyć ból, mieć dom swój na krańcu tęczy tam gdzie księżyc jest jedyną latarnią a noc międzyplanetarną podróżą w normalność gdzie uczuć ziarno, zakwita kwiatem piękna a my płyniemy w ten świat oceanem łez szczęścia .
|
|
 |
Zróbmy porządki w naszym bałaganie Uczuć. Rozwiążmy od dawna zawiązany supeł. przetnijmy wstęgi prblemów, które nieraz wyrastają z ziemi. Nie niszczmy dni, miesięcy, lat. Proszę proszę i modle się o to by nie zabrakło Nam siły w walcę o Nas, o Naszą Miłość i wspólne nadzieje.
|
|
 |
Odnajdźmy swoje echo gdzieś w górach, gdzie szczyty są bliżej bliżej nieco w chmurach.
|
|
 |
Cokolwiek czynisz czyń to rozważnie.
|
|
 |
Jesteś Mount Everestem moich Uczuć!
|
|
 |
I wystarczyło jedno spojrzenie by odciąć się od innych lasek. Porzucić to dawne, sfałszowane życie. Zacząć wszystko od nowa. Nie czułem wtedy, że z czegoś rezygnuję. To była zupełnie inna sytuacja. Nie liczyło się ilu porażek doznałem ze strony płci przeciwnej, które przecież mogły mnie nieźle zrazić i owszem tak było przez pierwszy okres czasu. Miałem do siebie wyrzuty, że się rozczulam i nie potrafię zapanować nad swoimi emocjami. Nie liczyło się ile razy laski mnie zraniły. Wtedy jakoś mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko pisanie z Tobą, zasypywanie Cię zabawnymi smsami tak abyś zobaczyła we mnie swa naturę i barwnego człowieka. Byś otworzyła się tylko dla mnie. Była ze mną, przy mnie i dla mnie. Chciałem dla Ciebie żelowac włosy. Pefumować się najlepszymi zapachami z katalogów. Uwieść Cię sobą prawdziwym nie udawanym ani życiorysem podkoloryzowanym. Tak bardzo chciałem byś była moja.By nikt nie ubiegł mnie w staraniach o Twoje serce które wydawało mi sie czekało tylko dla mn
|
|
 |
Zachorowałem. Tak zachorowałem bezlitośnie na chorobę nazwaną jej imieniem. Nie ma odpowiedniej recpety, odpowiedniego leku na ból istnienia, na cierpienie, dręczące bóle w klatce piersiowej, które mimo moich usilnych starań i udawania, że zaraz mi przejdzie bardziej się nasilało.
|
|
 |
Chciałbym znać odpowiedzi o tym co w nas siedzi.
|
|
 |
Zburzyłaś mój spokój niczym rzucenie zaklęcia, oglądałem centymetr po centymetrze Twoje boskie zdjęcia. Napalałem się na Twoje wyjątkowe rysy twarzy. Pod skórą nosiłaś coś małego i się tym nie chwaliłaś, coś co pulsuje rytmicznie średnio 72 razy na minutę, coś czerwonego co pompuje krew. To coś nazywało się serce, dla którego byłem gotowy do wielkich poswięceń i szaleństw. Niejednokrotnie w melancholii lunatykowałaś ulicami, chodziłaś samotnie, odrzucałaś ludzi swoim charakterem mimo wielu sprzecznych myśli z wewnątrznym 'ja' czułem, że garnie mnie do Ciebie. I im bardziej mnie odpychasz tym bardziej mnie do Ciebie ciągnie.
|
|
 |
`bo prawdziwa przyjaźń ma ponadczasowy wymiar.
|
|
|
|