 |
chciałabym uciec od tego co się właśnie dzieje. od wspomnień, które tak bardzo męczą, od ciągłej niepewności i strachu, który niszczy mnie doszczętnie. jednak nie mogę, wiem, że nie mogę tego zrobić, bo pokaże, że jestem słaba, a przecież tego nie chcę. nie chcę, aby ktoś miał satysfakcję i czerpał zadowolenie z mojego małego błędu. nie mogę też się bronić tak, jakbym chciała, bo wiem, że walka o coś co jest nieosiągalne jest zmarnowaniem mojego czasu. a jednak coś mi mówi, że powinnam to zrobić.. lecz ślady po przeszłości, blizny, które nigdy nie znikną z mojego serca sprawiają, że czuję kolejne odrzucenie. boję się. zwyczajnie się boję sięgnąć po nowe życie, bo nie wiem co mnie czeka...
|
|
 |
byłam przekonana, że los pisze dla nas zupełnie inny scenariusz. lecz tak się nie stało. on wybrał zupełnie coś innego, coś czego się nie spodziewałam. sprawił, że na początku naszej znajomości zostałam przez ciebie omotana i zauroczona. sprawiłeś sam swoją obecnością, że chciałam coraz więcej ciebie i więcej. nie zastanawiałeś się, jak wiele rzeczy możesz mi odbierać. robiłeś wyłącznie to co należało za słuszne według ciebie. powoli zacząłeś mnie przyzwyczajać do swojej obecności. sprawiałeś, że coraz częściej za tobą tęskniłam i cię potrzebowałam. nigdy nie trzymałeś mnie na dystans do siebie, wręcz przeciwnie. ulegałeś mi i jednocześnie mnie rozpieszczałeś. zdawałeś sobie jednak sprawę z tego, że takim zachowaniem wiele nie zdziałasz, ale tobie było stanowczo mało i chciałeś więcej. przyszedł czas, że powiedziałeś dość i przyhamowałeś naszą zabawę. odrzuciłeś mnie od siebie. sprawiłeś, że po raz kolejny zaczęłam przez ciebie cierpieć.
|
|
 |
cały czas powtarzam sobie, że ciebie już tak naprawdę nie ma. staram się budować nowe życie wyłącznie bez ciebie. jesteś dla mnie jedynie przeszłością, do której nie chcę powracać, a która sama z dnia na dzień puka do moich drzwi i bez zgody oraz zaproszenia wchodzi do środka. nie rozumie, że ja nie chcę tego. nie chcę, abyś powracał do mnie w tych wspomnieniach, które tak bardzo bolą i niszczą. ja mam swój świat, swoje życie. poukładałam sobie wszystko bez ciebie, a teraz nagle wkracza taka chwila słabości i próbuje to zniszczyć, co tak długo starałam się budować. ja jednak nie jestem w stanie przetrwać tak długo z przeszłością w jednym miejscu. mam jej serdecznie dość dlatego niespodziewanie chwytam za kluczę i zamykam ją w pokoju, do którego zagościła, a sama zaś wychodzę, aby uspokoić swoje serce. wrócę tam jedynie wtedy, gdy będę czuła, że moja tarcza ochronna nigdy więcej nie pozwoli,aby twoje imię i każde wspomnienie z tobą związane ponownie tak zabolało, jak to ma miejsce dziś.
|
|
 |
nienawidzę takich wieczorów, które przepełnione są niechęcią do życia. ciągłe zamulanie, siedzenie w czterech ścianach i ucieczka pisanie. masa myśli, cholerna tęsknota za przeszłością. odczuwanie pustki, która towarzyszy w czterech wyblakłych ścianach. w tle gra muzyka, ale co to daje? powrót przeszłości, doszukiwanie się w każdym wersie tego czegoś, co łączy dwie płaszczyzny przestrzeni. teraźniejszość miesza się z przeszłością, a ja nie mówię, że mam dość. jedynie szepczę, że brakuje mi pewnych rzeczy. uświadamiam sobie, jak ważne było posiadanie przyjaciół, i jak wciąż to jest ważne. ludzie przychodzą, a następnie odchodzą i ciężko z tym się godzić. szczególnie wtedy, gdy powstaje świadomość, że coraz trudniej jest zdobyć przyjaciela, osobę, której się zaufa i powierzy tajemnice oraz życie. mało, kto jest dobrą osobą na to miano.i to boli, ponieważ ciężko jest przełamać swoje słabości i się zmienić, po to aby pokazać się z tej lepszej strony.a najgorsza jest świadomość odrzucenia
|
|
 |
boję się tego dnia, gdy postanowisz odejść. wtedy cały mój świat runie. fundamenty staną się takie kruche, nie będę miała czego się już trzymać. zabraknie motywacji i energii, z której mogłabym czerpać siły na resztę dni, tygodni, miesięcy. zniknie uśmiech i ciągła radość, którą ty potrafisz przynosić. nie będzie już między nami kłótni, które tak budowały naszą znajomość. przyjaźń straci swoją wartość, a słowa ' na zawsze', ' jestem przy tobie', ' nie opuszczę cię' stracą na swojej wartości.
|
|
 |
nadal pamiętam smak twoich ust. pamiętam każdy twój dotyk, zapach twojej bluzy, w która zawsze się wtulałam. pamiętam twoje słabe punkty w ciele, w które zawsze cię uderzałam, aby sprowokować do sprzeczki. zawsze wiedziałeś, jak sprawić, abym się uśmiechnęła. znałeś się, jak nikt na żartach. pokazywałeś mi świat z innej strony. ludzie mi nie podskakiwali, bo wiedzieli kto za mną stoi, a raczej przede mną, broniąc mnie całym swoim ciałem. każdy trzymał się do nas na dystans. ludzie wiedzieli, że jedno złe słowo z ich ust, jakaś plotka, a będą zniszczeni, bo ty obrócisz to wszystko na taki sposób, aby ten ktoś był zmieszany z błotem. nigdy, ale to przenigdy nie pozwoliłeś mnie skrzywdzić. kiedy płakałam przytulałeś mnie do siebie, chociaż ja tego nie chciałam, odpychałam cię zawsze od siebie, aczkolwiek ty byłeś starszy i silniejszy... wiedziałeś, że się przed tym bronię, bo nie chciałam łaski. jednak czułeś, że tego potrzebuję i nie dawałeś za wygraną...
|
|
 |
przed oczami mam ciebie. nie jestem w stanie pozbyć się tej wizji. widzę twój uśmiech, twoje dołeczki, które pojawiały się zawsze w twoich policzkach i te delikatne rumieńce, o których nie miałeś pojęcia. widzę ciebie i chcę płakać. nie radzę sobie w ten sposób. jest ciężko.. ciężko, bo nie jestem w stanie się ogarnąć, pozbierać całej przeszłości, wrzucić do jednego worka i zakopać, gdzieś w ziemi. najlepiej by było, gdybym to wrzuciła w jakiś dół, może pustą studnię i zasypała piaskiem? to jednak nie pomoże.. wiem, że kiedyś wszystko powróci. na nowo powróci przeszłość. dopadnie mnie. ona zawsze to robi.. uwielbia się katować nade mną i moim ciałem. to sprawia jej przyjemność, a mi ból, którego nie jestem w stanie się pozbyć. to rani, bardzo rani...wręcz dusi.
|
|
 |
nie traktuj mnie, jak swoją własność. nie jestem nią. mam swoje uczucia, których chcę się trzymać, i których będę bronić do upadłego. pamiętaj, że to ja dyryguję własnym życiem i podejmuję decyzje odnośnie niego. nie masz prawa mi mówić, jak ty byś chciał postąpić na moim miejscu. doskonale wiesz, że nigdy nie byłeś i nie będziesz mną. nie przeżyłeś i nie przeżyjesz tego co ja. więc nie jesteś również w stanie przewidzieć co ja naprawdę czułam bądź czuję do dziś. wydaje ci się jedynie, że możesz zagłębić się w moją sytuację, spróbować stanąć na moi miejscu, lecz to co ty sobie wyobrazisz, dopowiesz, czy dopiszesz znacznie minie się z prawdą. nie próbuj tego robić. wiem co mówię.. tak będzie lepiej i znacznie bezpieczniej jeżeli raz w życiu mi zaufasz, uwierz w to.
|
|
 |
Nikt z nas nie prosił o życie, w którym musiałby grać takimi gównianymi kartami, które nam rozdano. Musimy sami wziąć te karty i odwrócić je, nie oczekując pomocy, bo ona z reguły nie przychodzi. [ auto_destruction ]
|
|
 |
powiedziałam sobie, że już dość tej walki o twoją miłość. nie będę walczyć, odpuszczam. tak, wiem... poddaję się kolejny raz, ale powiedz mi, jaki ma sens walczenie o ciebie, kiedy ty nawet nie dostrzegasz tego, jak bardzo się staram? nie cieszyć się z moich ' małych ' sukcesów. wręcz przeciwnie... za każdym razem wypominasz mi, jak wiele zła i krzywd ci przynoszę. nie rozumiesz jednak tego, że ja się w jakiś sposób buntuję, że próbuję zwrócić na siebie twoją uwagę, abyś chociaż raz poświęciła mi odrobinę swojego cennego czasu na rozmowę. ty wolisz jednak to olać i położyć się na kanapie udając, że nie widzisz i nie słyszysz moich łez. dla ciebie to jest taka ucieczka od problemów. nie musisz się zagłębiać w to wszystko. nie musisz ocierać moich łez, które są symbolem bólu rozrywającego mojego serce na strzępy. uciekasz od odpowiedzialności. uciekasz od tego, aby nigdy nie pozwolić mi się do ciebie zbliżyć... bo chcesz mnie tym ukarać za przeszłość.
|
|
 |
czuję, jak wpadam w jakąś dziurę, z której nie można się wydostać. króluje tam jedynie nicość i samotność. znów zaczyna się czas zagubienia, walki o swoje zdanie. lecz każda próba wypowiedzenia własnego zdania, spojrzenia na świat z innej perspektywy zaczyna doprowadzać nas do kolejnych kłótni. po raz kolejny staram się jakoś wszystko załagodzić, ale nie potrafię. nie jestem w stanie wygrać z nimi, kiedy jest przewaga liczebna i psychiczna. znają każdy mój czuły punkt, wiedzą, jak uderzyć. wiedzą co mnie najbardziej wkurza i irytuje, a co boli. a jednak to robią... może i nie jestem dzieckiem z miłości, ale nie muszą mi ciągle tego powtarzać i pokazywać. wiem, że nie mam ojca, że wychowuje się w 'rozbitej' rodzinie, ale podkreślanie na każdym kroku, że jestem dla nich dwóch bękartem przekracza ludzką przyzwoitość. w końcu też mam uczucia i też coś czuję. a to dość często uderza w serce, gdy kobieta, która mnie urodziła... miesza mnie z błotem, bo nie jestem tym kim chciała, abym była.
|
|
|
|