 |
Poznałam go w najgorszym okresie życia. Problemy rodzinne, ciągle awantury, płacz. Nie dawałam nam większych szans, przecież miałam świadomość tego jaka jestem. Bałam się mu zaufać, wiedział jakich ludzi poznałam przez życie. Nie stawiał warunków, uzależniał mnie od siebie. Nie wiem jak to robił, ale w momentach kiedy chciałam umrzeć, pisał i dzwonił, przychodził z ulubioną czekoladą. Dziś już nie jesteśmy razem. To wszystko trwało półtora roku, choć często wydaje mi się jakbyśmy poznali się wczoraj. Walczyłam do końca, starałam się to uratować. Ale pewnego dnia, powiedział mi, że był tylko dlatego bo wiedziałby jakbym zareagowała i było mu przykro. Wyobraź sobie co wtedy poczułam, jak łzy cisnęły się do oczu, a serce chciało przestać bić.
|
|
 |
To nie była zwykła, nastoletnia miłość, choć wielu tak uważało. Nie lofcialiśmy się przez GG a w rzeczywistości nie mówiliśmy sobie "cześć". Byliśmy dla siebie jak najlepsi przyjaciele, brat z siostrą. Mogłam zawsze na nim polegać, jego zdanie i opinia miało dla mnie bardzo duże znaczenie, z każdym problemem kierowałam się do niego. Wiedziałam, że pisząc do niego nie pomyśli "to znowu ona", tylko ucieszy się na to, że siedzi mi w głowie. Przytulał mnie kiedy płakałam, nie pocieszał, nie mówił jak każdy fałszywych 'będzie dobrze' ale starał się mnie zrozumieć. Potrafił odwołać wyjście z kumplami, żeby pobyć ze mną w momentach kiedy chciałam umrzeć. To było coś więcej. Może dlatego tak ciężko mi o nim zapomnieć, za dużo przeżyliśmy razem.
|
|
 |
Wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim ? Odszedł w momencie w którym najbardziej go potrzebowałam. Kiedy zauważył, że upadam, postanowił dokopać mi jeszcze mocniej. Już nawet nie chodzi mi o to, że przestałam mu się podobać i mnie nie kocha. Boli mnie tylko to, że obiecywał, że będzie na zawsze, w każdej sytuacji będę mogła na niego liczyć, nawet jeśli nie będziemy razem. Kiedy mijam go na ulicy ze swoją panienką, bezczelnie śmieje mi się w twarz. Już nigdy nikomu nie zaufam.
|
|
 |
nie mam już siły ani ochoty na nic. chciałam pójść spać i obudzić się kiedy będzie normalnie. mam dość tej sytuacji w domu, ponurego nastroju i wieczornych płaczu do poduszki. czasem się zastanawiam dlaczego to ja muszę tak cierpieć i co takiego zrobiłam temu na górze, że niszczy mi dzieciństwo.
|
|
 |
czasem ludzie odchodzą, nie ważne czy przez kłótnie czy coś jeszcze innego. ale wspomnienia zawsze zostaną a tego nie da się odebrać.
|
|
 |
wiesz, zależało mi na nim. chciałam to naprawić, naprawdę. ale kiedy po roku usłyszałam od niego, że ten cały związek był porażką ale nie chciał nic mówić, bo wiedział jakbym zareagowała. nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. odpuściłam go sobie. zrozumiałam, że nie warto.
|
|
 |
kiedyś bałam się każdej wizji, że kiedyś go zabraknie. nie chciałam w to wierzyć, przecież obiecywał, że będzie na zawsze. a ja mu ufałam. wyobrażałam sobie jak bardzo będzie mi go brakowało, nie poradzę sobie, byłam tego pewna. dziś już go nie ma, nie umiem powiedzieć kiedy odszedł. coś zaczęło się psuć, tak jakby płomień powoli się zagaszał.
|
|
 |
|
Nie chcę wiedzieć co u Ciebie i czy dużo się pozmieniało. Nie chcę pytać o Nią albo o to, czy była warta Naszego rozstania. Nie interesuje mnie jak idzie Ci w szkole i czy zakopałeś wojenny topór z mamą. Nie wiem, czy tęsknisz i żałujesz, i niech tak pozostanie. Nie chcę już o Tobie słyszeć. Nie chcę próbować rozumieć, dlaczego tak postąpiłeś. Nie chcę twoich powrotów i nieszczerych spojrzeń. Nie mam zamiaru wracać do przeszłości, bo to boli. Wiesz, nawet już nie oczekuję Twojego 'przepraszam'. Chyba zrozumiałam, że tak naprawdę, nie było warto. [ yezoo ]
|
|
|
|