 |
Kurwa, to tak boli, to że się znów nie odzywasz, że znów nie dotrzymujesz słowa, cholera, to nie miało tak wyglądać. Popatrz na to wszystko. Mieliśmy być razem, w weekendy, w tygodniu, zawsze. A jest zupełnie inaczej. I już nawet zbyt często nie jeżdżę do naszych wspólnych znajomych, mimo, że ich tak bardzo uwielbiam, ale nie mogę zostawić swojej ekipy. Cholera, zrozum to, nie zostawię ich tylko dla tego, że Ty jesteś, kurwa, nie ma opcji. I będę się upijać dalej z nimi, będę jarać i chuj mnie będzie obchodziło jak bardzo Ci się to nie podoba. Będę lądować z jakimś nieznajomym facetem w łóżku, a na drugi dzień nie będę odpowiadać na jego telefony, cholera, przecież mogę. Przecież już nas nie ma, przecież już się nie spotykamy, to tylko jebana fikcja. Niby jesteśmy, ale tak naprawdę już dawno umarliśmy. / believe.me
|
|
 |
jak była mała i nie do końca dopuszczała do siebie tej wiadomość,wierzyła,że w każdej chwili może pojawić się w drzwiach.starannie przygotowywała każdy posiłek,parzyła kawę taką jaką lubił najbardziej,zakładała sukienki od niego.pragnęła,by po powrocie mógł w pełni ucieszyć się,że znów są razem.z czasem nie miała już na to wszystko siły.przyszły obowiązki,które całkowicie ją pochłonęły,w pewnym sensie zapełniając pustkę po nim,tak przynajmniej uważała.to był ten czas,kiedy uświadamiła sobie już co tak na prawdę się zdarzyło.każdego dnia spoglądała w niebo szukając jakichkolwiek śladów jego obecności,poczucia że czuwa nade nią.wierzyła,że on tam jest i śmieje się z jej głupoty i ciągłego wpakowywania się w tarapaty.ale tak było kiedyś.dzisiaj nie wierzy w nic.nie czeka.nie spogląda w niebo.każdy kolejny dzień jest coraz bardziej przepełniony pustką jaką po sobie pozostawił.a tamtą dziewczynkę zabrał z sobą,pozostawiając tutaj na ziemi jedynie jej wrak,który codziennie na nowo umiera.
|
|
 |
muszę z nim porozmawiać. musimy sobie wyjaśnić kilka rzeczy, ale chyba nie mam na to odwagi. i chyba go lubię. ale nie! nie mogę tego czuć. przecież ta relacja nie skończy się dobrze. jedno z nas będzie cierpieć i zaczynam podejrzewać które. jemu chodzi wyłącznie o jedno, a ja potrzebuję czegoś prawdziwego. czegoś na czym będę mogła pokładać nadzieję i trzymać się jak koła ratunkowego. dlatego mam tyle wątpliwości przed kolejnym spotkaniem.
|
|
 |
wiem, że nie jestem odpowiednią dziewczyną do tego typu relacji i mogę go zranić mocniej niż ktokolwiek wcześniej. wiem, że on także jest chujem, który trochę się pobawi i odejdzie. i pomimo, że w ogóle do siebie nie pasujemy, chcę aby codziennie był przy mnie. chcę być częścią jego życia i aby on także tego chciał.
|
|
 |
uwielbiam, gdy traktuje mnie jak małe dziecko, czule całując w czoło i obdarzając przy tym najsłodszym spojrzeniem, takim który mogę oglądać wyłącznie, gdy jesteśmy sami.
|
|
 |
Spójrz na moje pokryte drobnym szronem kłamstw ręce. Spójrz na moje usta nasiąknięte łzami, które spływają i osadzają się na malinowych wargach. Spójrz jak z każdą kolejną minutą zapadam się sama w sobie. Jak serce wyrywam sobie, łamiąc przy okazji parę żeber i przesuwając o centymetr płuco. Wsłuchaj się w mój głos i zobacz, że dziś inaczej brzmi. Dziś pozbawiony jest nuty entuzjazmu, którą witałam każdego dnia swoją codzienność mimo zimy za oknem, mimo kilku sprawdzianów, wystających boczków, braku kawy i skończonej książki, która przecież nie powinna mieć końca. Dziś jest mnie trochę mniej, dziś straciłam parę uczuć, parę wspomnień przysypałam śniegiem, który zapewne kiedyś roztopi się i tamte dni powrócą, ale nie dziś. Dziś źle wyglądam, jestem blada i strasznie bolą mnie oczy od patrzenia na to co mnie otacza, na to czego nie mogę zmienić. Dziś oddycham zbyt wolno, dziś mój puls jest ledwo wyczuwalny. Przyjdź i połóż się obok mnie i nie pozwól mi się zgubić w moim śnie. /happylove
|
|
 |
-jesteś dzisiaj jakaś rozkojarzona i jeszcze bardziej roztrzepana niż normalnie, coś się stało? -oj mamo, to ta chemia, wiesz jak na mnie działa
|
|
 |
Wiem, wiem dobrze, ona jest dziewczyną, która spodobałaby się Twoim rodzicom. I to z pewnością ją wolałbyś im przedstawić, zamiast mnie. Ona jest porządna, mądra i ubiera się skromnie. Tak, ją by polubili. Mnie chyba nie, zresztą jesteś tego świadom. Pewnie zabroniliby Ci się spotykać ze mną, bo niby Cię sprowadzam na złą drogę. To tak bardzo śmieszne, przecież to Ty pierwszy pociągnąłeś mnie za sobą na to dno. I ja tam zostałam i jest mi tam dobrze. I w sumie nie narzekam, bo nie mam na co, całkiem przytulnie tutaj. I za każdym razem, kiedy lądujemy w łóżku, kiedy razem pijemy, kiedy nawet ze sobą piszemy jesteś tam ze mną. Cholera, zrozum to, jesteśmy w tym samym bagnie od dłuższego czasu i nie chcę tego zmieniać, bo to oznaczałoby koniec. Koniec nas, koniec wszystkiego, a tego nie chcę. Bo jedyne czego chcę to Ciebie. I z każdym dniem jest mi coraz trudniej. / believe.me
|
|
 |
Widzisz mnie? Przypatrz się, tak to ja. I nie, to nie są Twoje kolana, nawet ich nie przypominają, Twoje są inne, przecież dobrze wiem, kiedyś były zarezerwowane tylko dla mnie. A wiesz co jest najgorsze? Już jebać te kolana, mogłyby być inne, nieistotne. Najgorsze, że to nie są Twoje usta. I nie Twoje dłonie. I nie Ty, kurwa, to nie Ty, więc co ja robię. Czemu znów tak samo kończę, czemu, przecież dobrze mi szło z ogarnianiem. Ah, tak, przypomniałam sobie. Przecież Ty już mnie nie całujesz, no tak. Przecież wolisz usta innych, przecież to tak banalne. Ale spójrz na mnie. Wyglądam na szczęśliwą? Nie? Ty też taki będziesz, uwierz, kiedyś zrozumiesz. Zamienimy się rolami, możesz być tego pewien. / believe.me
|
|
 |
"[...] Takie bezsensowne ciągnięcie ciała i duszy przez życie. Niektórzy usprawiedliwiają się tym, że ktoś ich namówił do petów. Jednak ja nie mogę. Ja sama sięgnęłam. Dlaczego? Żeby spróbować jak to jest. Jak widać spodobało mi się to.Choć nie... tu bardziej chodzi o to, że dzięki nim odchodziłam od zmysłów i zapominałam o wszystkim. [...] Wtedy zaczęłam z papierosami. Na początku nikt nie wiedział, a potem nagle wszyscy mieli mnie za zasraną małolatę która pali dla lansu. Co za debile! Nie robiłabym tego dla szpanu. Znali moje imię, nie znali historii. Nie wiedzieli co mam, jak wrócę do domu. Co jak wychodzę. Co jak śmierdzę petami. Nic. Nie wiedzą o mnie nic. A mówią takie teksty. Mam ochotę im wtedy przywalić. Ale nie, nie mogę. Nigdy nie skrzywdziłabym człowieka fizycznie. Nie potrafiłabym kogoś zastrzelić. A ja? A ja potrafiłabym sobie podpalić nogę. [...]" Barbara Rosiek
|
|
 |
tak, proszę niech codziennie będzie to chociaż w takim stopniu jak dzisiaj. nie interesują mnie głupie spojrzenia innych i komentarze nauczycieli na nasze zachowanie. najważniejsza była jego obecność tuż obok, trzymanie się za ręce, jego niespodziewane uściski, ciągle przeszkadzanie w skupieniu się, długie spojrzenia i ten łobuzierski, dwuznaczny uśmiech. wszystko to sprawiało, że sama nie mogłam powstrzymać kącików ust od unoszenia się, a po ostatnich dniach w ciągłym fochu, na prawdę mi tego brakowało.
|
|
|
|