 |
Ciągle widzę tę twarz, ciągle ten sam obraz.
Powraca ten czas, czas bólu i rozstań.
|
|
 |
To wcale nie jest proste, żeby uciec od
przeszłości, w której było mnóstwo wspaniałych
chwil.
|
|
 |
Ostatni papieros, brak gazu w zapalniczce,
rozmazany od deszczu makijaż, brak Ciebie,
cholera .
|
|
 |
Sztuką jest być i łapać oddech, kiedy Ciebie
nadal nie ma. Mija kolejny pieprzony dzień tego
pieprzonego roku. Miało być lepiej, prawda?
Gówno prawda. Za oknem biało, minus dziesięć,
czas odetchnąć. Łapię kurtkę, ubieram buty i
wychodzę. Moja bezsilność coraz bardziej daje
znać. Marznę ale to nic, zawsze mówiłeś bym
była twarda i walczyła. Więc biegnę, biegnę w
ciemności po białych ulicach, biegnę choć
zupełnie nie wiem dokąd. Moje powieki robią się
wilgotne, czuję spływające łzy po policzach, które
po kilku sekundach zamarzają, zupełnie tak jak
Twoja miłość. Moje nogi są zbyt słabe, upadam
na ziemię. Irracjonalne posunięcie, bo jedyną
abstrakcją mojego marnego życia pozostaną
tylko myśli. Leżę wśród białego puchu i wylewam
łzy, łzy bólu, samotności i tej beznadziejnej
miłości, z którą zostałam sama. Nie mam sił się
podnieść, zostaję tutaj, dziś obchodzę kolejną
rocznicę dni, w których Twojej obecności nie
czuję
|
|
 |
może kiedyś opowiem Ci to wszystko. usiądziemy
w przytulnej kawiarni, przy kawie, a ja już bez
żadnych emocji, choć z sentmentem powiem jak
było naprawdę. opowiem Ci jak radziłam sobie z
każdym dniem, i każdym wieczorem. jak
przetrwałam każdą noc, i jakim sposobem nie
zapiłam się na śmierć. opowiem Ci jak
tamowałam łzy płynące z moich oczu, i jak
rozładowywałam emocje, których było mnóstwo.
zdradzę Ci jakim sposobem przetrwałam ból
odejścia, i jak dokonałam tego, że normalnie
funkcjonuję. tak.. kiedyś postaram się streścić Ci
te kilka lat tęsknoty, które tak bardzo mocno
mnie wyniszczyły.gdybyś nie był fundamentem
mojego świata nigdy by się on nie zawalił.
|
|
 |
i choć obiecałam sobie nigdy więcej, wystarczyło
jedno spojrzenie, a uległam
|
|
 |
Przyjaźń jest niezbędna. To ważne mieć kogoś,
kto podnosi Cię z podłogi, włącza muzykę,
polewa kolejnego kieliszka, obejmuje Cię i siedzi
z Tobą aż do rana po prostu słuchając jak
miotasz przekleństwami na wszystko co Cię
otacza.
|
|
 |
zero emocji, maksymalny poziom wrażeń..
|
|
 |
I wtedy powiedział 'żegnaj'. rozumiesz? Nie
żadne 'na razie'. czy 'do widzenia'. Powiedział
'żegnaj', nie dając mi już żadnej nadziei
|
|
 |
Cholerny ucisk w klatce piersiowej, smutne oczy,
udawany uśmiech, powracające uczucie
zagubienia i bezradności, znasz to?
|
|
 |
nie wiesz jak to jest kiedy nie masz żadnego
nawet najmniejszego powodu by rano wstać i
funkcjonować przez jakieś 12 godzin. nie wiesz
jak to jest wymuszać uśmiech, by nie było
zbędnych pytań. nie wiesz jak to jest patrzeć na
swoje własne marzenia, które spełniają się
komuś innemu. nie wiesz jak to jest brać oddech
z bólem, który przypomina Ci o wszystkim co
minęło, więc nie pieprz że mam bajkowe życie,
bo nawet jeśli wydaje Ci się że moje problemy to
zwykłe błahostki dla mnie mogą być czymś
cholernie ważnym. czymś czego Ty nigdy nie
zrozumiesz
..
|
|
 |
A jednak muszę godzić się nieustannie z
własnym buntem, rozgniewanym sercem,
okaleczonym ciałem, chorą duszą, samotnymi
powrotami. Trzeba się z tym pogodzić, bo nie ma
innej drogi.
|
|
|
|