 |
a tak w ogóle to ten twój błyszczyk wcale się nie błyszczy, królewno .
|
|
 |
- mamooooo .. ?! - co ? - ale nie będziesz krzyczała ?
|
|
 |
wracałam z melanżu, więc wiem co to droga krzyżowa, dziwko .
|
|
 |
- patrzysz czasem w lustro ? - patrzę . - i co, masakra nie ?
|
|
 |
nienawidzę, kiedy wydzwania do mnie Johny Deep z prośbą o wyjście z nim na randkę .
|
|
 |
- nie byłem aż tak pijany . - stary, rzuciłeś moim chomikiem krzycząc "pikaczu, wybieram cię!" .
|
|
 |
ej koleś, ja też mam uczucia .
|
|
 |
To przykre, że nagle Ciebie muszę zastąpić jakimiś rzeczami i osobami, które nie mogą mi szeptać do ucha "kocham Cię malutka". Już nie Ty dajesz mi ciepło i bezpieczeństwo, teraz robi to za duża bluza kolegi i kubek ciepłej herbaty. Już nie Ty mówisz mi "dzień dobry" i "dobranoc kochanie", teraz robią to przyjaciele, którzy mimo wszystko wciąż przy mnie trwają. Już nie Ty mnie rozśmieszasz pisząc głupoty, teraz śmieję się, gdy tylko mijam kolegów na korytarzu i przypominają mi tekst "jesteś moim kolegą?!". Już nie Ty mówisz "jaki wyjazd do Anglii? jakie 8 dni? umrę z tęsknoty", teraz robią to przyjaciele, którzy specjalnie przyjdą pożegnać mnie przed wyjazdem. Już nie Ty patrzysz w moje oczy, teraz robią to koledzy, bo podoba im się mój kolor oczu. Już nie Ty się mną opiekujesz, mimo że właśnie to była Twoja rola. Już nie Ty bierzesz udział w moim życiu, mimo tego, że byłeś i wciąż jesteś jego sensem. Już nie Ty możesz nazywać mnie swoją i już nigdy Ci na to nie pozwolę.
|
|
 |
Czuję się jakbym była przywiązana do Ciebie. I zupełnie nie wiem jak mam sobie poradzić z tym uczuciem, bo dopóki byłeś przy mnie to tak doskonale prowadziłeś mnie przez życie, a teraz? Teraz Ciebie już nie ma, a ja gubię się niczym małe dziecko. Nie wiem jak mam poprowadzić swoje życie, jak patrzeć na świat bez Ciebie. Muszę chyba na nowo nauczyć się istnieć sama, bez Ciebie, bez serca. To będzie jeszcze trudniejsze, bo chociaż minęło już tyle czasu to ja i tak nie wiem jak mam sobie radzić. Nie potrafię przyzwyczaić się do tej pustki, bo och my przecież, my mieliśmy trwać razem, już na zawsze. Nie, to nie jest sprawiedliwe takie składanie obietnic i ich niedotrzymywanie. Nie można dawać nadziei, nie można rozkochiwać w sobie kogoś kogo się nie kocha. Nie miałeś prawa tego robić, a później mnie zostawiać. Nie miałeś prawa odejść i nie powiedzieć mi jak mam dalej żyć. Pomóż mi jakoś. Jesteś mi to winien. / napisana
|
|
 |
A później przychodzi wieczór i już możesz spokojnie pozbyć się tego udawanego uśmiechu i nie musisz wstydzić się łez. Dobrze wiesz, że to wieczorem tęskni się najbardziej i to wieczorem wszystko mocniej boli. Tak jakby razem z ciemnością przychodziło silniejsze cierpienie. Jakby ból zaprzyjaźnił się z mrokiem. Zamykasz się w pokoju, gasisz światła, włączasz po cichu muzykę i umierasz. Czujesz się fatalnie, a rzeczywistość zupełnie traci na znaczeniu. Dusisz się, zanosisz się od łez i zadajesz sobie milion pytań, na które już nikt nie udzieli Ci odpowiedzi. I codziennie przechodzisz to samo, od nowa, a ból, on wcale nie słabnie. / napisana
|
|
 |
Często zastanawiam się po jaką cholerę Bóg pozwala mi tak szybko przyzwyczajać się do innych ludzi. Przecież oni zawsze odchodzą, a ja zostaję z tym swoim głupim przyzwyczajeniem czując się jak porzucony w lesie pies. / napisana
|
|
 |
Jak mnie zniszczył ? Zwyczajnie - mówiąc zbyt dużo i przekraczając pewne granice.
|
|
|
|