 |
Uczymy się siebie, choć już nie w ławce, znasz to, nie oceniaj książki po okładce
|
|
 |
Po raz kolejny usłyszałam: Jesteś za miła dla ludzi.
|
|
 |
już od dawna się na nic nie nastawiam. Nie liczę na miłość, spełnione marzenia, uśmiech, słońce. To dobre podejście, dzięki niemu nie cierpię. Nie czuję rozczarowań. Jestem zdrowsza, o te kilka kurwa łez.
|
|
 |
Zawsze kiedy jesteś obok najpierw pytam zanim coś zrobię. Czy mogę się przytulić? Czy mogę Cię złapać za rękę? Czy mogę Cię pocałować? Nigdy nie całuję, nie łapię za dłoń i nie tulkam się bez pytania i bez potwierdzenia. Nie wiem dlaczego to robię, ale nie umiem inaczej. Czegoś się boję albo to drzazga z poprzednich związków. Nie wiem, wiem, że zawsze wtedy kiedy się Ciebie pytam, Ty wybuchasz słodkim śmiechem i mówisz: Nie pytaj, po prostu to zrób.
|
|
 |
Analizuje Cię, myślę, przetrawiam- nigdy tego nie robiłam. Nigdy jeszcze tak wielkiej ilości moich myśli nie poświęciłam facetowi. Nigdy nie szukałam ukrytych treści w smsie, nie rozkładałam na czynniki pierwsze rozmów, słów, zdań. Nigdy nie założyłam jeszcze z góry, że facet mnie zrani. I nigdy nie szukałam jego wad, błędów i drobnych oszustw, choćby w zdaniu: miałem spokojną noc.
|
|
 |
Jak jesteś przy mnie, śmiejesz się, przytulasz, wchłaniasz mnie to czuję się szczęśliwa. Zerkam czasami na Ciebie z taką niepewnością: czujesz się dobrze czy udajesz? Czy dopasowujesz swoje emocje do sytuacji, uśmiechasz się bo wypada? Czy naprawdę daje Ci szczęście? Potem Ty wychodzisz, zostaje sama, nie piszemy, nie dzwonimy, milczymy, aż do następnego spotkania. I to właśnie ten okres pomiędzy, sprawia, że wątpię, że wydaje mi się, że to wszystko jest udawane, że chcesz mnie zranić, że zrobisz to, że nic dla Ciebie nie znaczę.
|
|
 |
Jeśli być już złą dziewczynką, to naprawdę złą.
|
|
 |
On był jak sukienka w nie Twoim stylu, która przymierzasz tylko dlatego, że masz ją pod ręką.
|
|
 |
Ludzie zawsze widzą to co chcą widzieć
Znów się stoczyłeś z powrotem pijesz
To obca ziemia, jesteś jak wróg
Najchętniej by Cię zamknęli, wyrzucili klucz
Zaciśnij zęby, sam niczego nie zmienisz
Uśmiechnij się, ręce schowaj do kieszeni
|
|
 |
Fałszywe mordy, które były ze mną
Dziś ich uprzejmość jest dla mnie obelgą
Kto jest kto, kto szczery, kto hipokryta
Komu każde słowo jak piasek w zębach zgrzyta
Uciekasz, bierzesz rozbieg, skaczesz ze skały
Modlisz się w duchu by anioły Cię złapały
Znów zabijasz swego Boga, kryzys wiary
Są rzeczy nad którymi nie mamy władzy
|
|
 |
Tu gdzie czyści jak łza, jak serce Chrystusa
Wychodzi zawsze od czarnego scenariusza
|
|
 |
Wspomnienia jak oblazłe z farby drzwi
A tamte dni jak światło starej żarówki
Rdzawe zacieki i obdrapany tynk
To przyjaźń? Może lepiej o tym nie mówmy
Te słowa chrzęszczą jak szkło pod podeszwą
Trzeszczą? Chuj z tym, jebać to zresztą
Mam swój zamknięty świat, z własnym olimpem
Ty zakłamaną twarz w stylu:
'Z deszczu pod rynnę' PIH < 3
|
|
|
|