 |
na jednej z ulic, małego, mazurskiego miasteczka roznosił się krzyk dziewczyny, pomieszany z płaczem. ' połamałam obcasy, nikt mnie nie kocha, zostawił mnie, idiota. ' to najdelikatniejsze ze zdań, które wypowiedziała tej nocy. była kompletnie pijana. pełna litości podeszłam i zapytałam co się stało, zwierzyła mi się. chłopak zdradził ją z najbliższą przyjaciółką, więc kupiła butelkę wódki, bo miała osiemnaście lat i upiła się do cna. zrozumiałam wszystko dokładnie, chociaż byłam jeszcze dzieckiem. nie pomyślałam, że za kilka lat spotka mnie to samo, że ja będę biegać po mieście, z rozmazanym tuszem i użalać się nad swoim marnym losem.
|
|
 |
wracała z treningu, w ukochanych adidasach, męskiej bluzie i szarych dresach, z komórki płynęły znajome melodie, właściwie to piosenki z płyty soboty, którego wręcz uwielbiała. niespodziewanie zza rogu, wybiegł on. 'nie skończył z zawodami'- pomyślała, jej były chłopak był mistrzem województwa w bieganiu, dzięki niemu zaczęła tańczyć. nawet na nią nie spojrzał, z daleka dostrzegła, że wchodzi do kwiaciarni. 'pewnie po kwiaty, dla nowej dziewczyny' - stwierdziła. jakie wielkie, było jej zdziwienie, gdy piętnaście minut później, ujrzała go na progu swojego pokoju. 'kocham Cię' - wyszeptał. 'ja Ciebie też' - usłyszał w odpowiedzi.
|
|
 |
dostrzegłam go w tłumie obcych twarzy. spojrzał w moje piwne tęczówki i posłał najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. wydał mi się jednocześnie bliski, a tak daleki. chciałam podejść, zapytać o imię, gdy ujrzałam ją. była piękna, blond włosy, niebieskie oczy, czarujące usteczka, jednym słowem idealna. podbiegła i pocałowała mojego chłopaka. ucieszyłam się, że jest szczęśliwy, ponieważ nigdy nie spotkałam tak anielskiej twarzy. czasami myślę o nim, przeszukałam całego facebooka, naszą klasę również i nic. mimo wszystko tego spotkania nie zapomnę nigdy.
|
|
 |
dzisiaj, nie liczy się już nic, tylko wystające żebra, niebieskie oczy i głos, który uspokaja w najtrudniejszych sytuacjach. kocham spać, na serduszku, które śpiewa mi kołysankę, marzyć w ramionach, które nieustannie się kołyszą, gdy płaczę. jest mi dobrze, cholernie dobrze. właściwie, nigdy nie czułam się tak fantastycznie. zakochałam się, w prawdziwym, najukochańszym mężczyźnie, jakiego było dane mi poznać. kochanie, jesteś najlepszy.
|
|
 |
pełna złości, uderzyła się w serce. ciszej, nie mów już nic - krzyknęła, już więcej Ciebie nie posłucham.
|
|
 |
zostaliśmy wysłani jako delegacja do miejskiego domu kultury, na przedstawienia. usiedliśmy ekipą, śmieliśmy się głośno i dyskutowaliśmy, gdy nagle ktoś, potrącił mnie w ramię i wypowiedział jego imię. zaczerwieniona, odwróciłam się, niedowierzając. nie widziałam go od czterech miesięcy, byłam ciekawa tego jak wygląda. na szczęście, nie zauważył mnie, mogłam swobodnie obserwować jego twarz, ciało, to jak uśmiecha się do kumpla. niestety przyłapał mnie, spojrzał prosto, w piwne tęczówki, które kiedyś kochał. odwróciłam się. kumpela, zauważyła, że triumfował, a więc, wie, że nadal mam do niego słabość.
|
|
|
|