 |
proszę, rozbij tą szybę. proszę, rozbij to lustro. chcę ciebie widzieć i niech zniknie oszustwo. proszę, otwórz tę klatkę. proszę, otwórz tą celę. chcę na to patrzeć i niech zniknie cierpienie.
|
|
 |
są ludzie, którym pozwolimy wracać zawsze. choćby nie wiadomo jak nas zawiedli i jak bardzo pozwolili nam cierpieć. i mimo, że wywoływali najokropniejszy ból, gdy odchodzili - to wywołują najcudowniejszy uśmiech, gdy wracają.
|
|
 |
mam nadzieję, że spotkam cię w klubie, bo ja i ty to świetnie pasuje.
|
|
 |
czasem jest tak, że brak mi nadziei, bo boje się wstać, bo boje się spaść na dno jeszcze raz.
|
|
 |
i coraz częściej mieć nadzieję, tu to znaczy, w chuj się łudzić.
|
|
 |
Wiem, wiem, nie musisz mnie pouczać. Będę cierpiał bo jest zbyt blisko, będę cierpiał, bo będzie nadal zbyt daleko. Nie mów nic, nie krzycz na mnie, daje sercu iść wolno, aby przyniosło ból tego lata. To i tak lepsze niż pustka, która proponujesz, zwykłe rozsądne kroczenie ku nicości.
|
|
 |
Widziałem w twoich oczach tę samą tęsknotę i zastanawiam się teraz czy bardziej bym Cię zniszczył czy uwolnił.
|
|
 |
Uwielbiam słuchać twojego głosu, gdybyś była moja, powstrzymał bym moje usta od pocałunków aby słuchać Cię kolejne chwile.
|
|
 |
Mógłbym Cię kochać bo jesteś idealna ale jesteś zbyt idealna dlatego będę Cię uwielbiał.
|
|
 |
W końcu cisza, tafla moich myśli jak lustro, widzę w nim zbyt wiele prawdy a słowa odplyneły z frontem szaleństwa. W końcu nadzieja zgłupiała do reszty a wspomnienia zacieraja się deptane przez rzeczywistość. W końcu pustka, marzenia odplywają ze złudzeniami a ja słucham muzyki, która jest tylko dźwiękami. W końcu wszystko takie, jakie powinno być.
|
|
 |
Zwykły dzień, w zwykłym dniu nie ma czasu rozmyślać o promykach, zapachach i ustach, w takim dniu próbujesz sprostać zadaniom mimo uczucia, że nie ma na ziemi miejsca, w którym powinieneś być, mimo tęsknot za nie wiadomo już czym, bo w zwykłym dniu nie pamiętasz czego pragniesz a twarz śmieje się bez sensu do kolegów. W zwykłym dniu, w zwykłym życiu.
|
|
 |
Piszę, śpiewam i tańczę rozsiewając te uczucia i nic się nie dzieje poza tym, że mam ich coraz więcej. Szaleństwo, tak zaczynają latać ci, którzy potem spadają z gzymsów? Mógłbym wyjść i szukać pustki w spokoju lasu ale jest za późno, on już śpiewa pieśni zguby, pachnie tak dobrze, jak romantyczne śniadanie, jak pobudka która cieszy, jak skóra zakochanych.
|
|
|
|