|
Kocham wielu ludzi. Tak łatwo do nich się przywiązuję. Są dla mnie ważni. Zrobiłbym wiele, by byli szczęśliwi. Mimo wszystko. Tak mi się wydaje.
|
|
|
Jak ja, kurwa, cholernie tęsknię. Za wieloma rzeczami. Za Mamą. Za prostotą, która z każdą kolejną decyzją zanika. Za osobą, którą uważałem za przyjaciółkę. Za tym, że wtedy czułem się ważniejszy, niż teraz. Za miłością. Za spokojem, który kiedyś miałem w głowie, leżąc na łóżku i słuchając ulubionych kawałków. Za Nią, bo jest daleko. Za ciepłem. Za rozmową. Ojciec, z którym się zawsze kłócę, imprezy ze znajomymi, spotkania, śmiechy, z pozoru normalne życie - zaczynam tego nienawidzić. To chyba dobre słowo.
|
|
|
Moblo było, jest i zawsze będzie jakimś tam małym fragmentem mojego życia.
|
|
|
Chujowo jest. Właśnie w tej chwili jest chyba jeszcze gorzej. Pomyślałem o moblo. Jak rok temu niemal codziennie pisałem o tym wszystkim, co mnie boli, co wywołuje we mnie strach. Dzisiaj poczułem, że znowu chcę coś napisać. Do rocznicy pozostało zaledwie kilkanaście dni. Boję się tego, jak cholera. Nie wiem dlaczego. Przecież to tylko rocznica. Tęsknię za Mamą. Zazdroszczę każdemu, kto może cieszyć się bliskością tejże osoby. Byłem dzisiaj na cmentarzu. Czułem się strasznie. Chciałem ryczeć. Porozmawiać. Przytulić się do niej. Usłyszeć, że mnie kocha. Po prostu cokolwiek. Niedługo minie rok, a ja nadal mam sny, w których ona nadal żyje, nadal jest przy mnie. Są one takie realistyczne. Są prawdziwe. Są wypełnione radością, uśmiechem, ale też kłótniami z ojcem i strachem o przyszłość. Ale jest w nich ona. Moja Mama. Tak bardzo chciałbym być teraz z nią. Tak bardzo chciałbym, aby ona była teraz przy mnie. Kocham Cię. Oddałbym wszystko...
|
|
|
Cztery miesiące i cztery dni. Czternasty maj. Osiemnasty sierpień. Wczoraj. Dzisiaj. Jutro. I ciągle ten sam ból. Te same miejsca, te same myśli. Ten sam słony smak łez. Ta sama tęsknota. Ciągle ta sama miłość.
|
|
|
Stworzyła sobie własny świat. Pełen ciszy i żalu do ludzi. Żalu za to, że tak wiele razy odwracali się plecami, gdy potrzebowała ich jak tlenu. Sama, splątana emocjami, wiła się w pościeli ze świadomością, że ludźmi władała fałszywość. Smutna prawda rozbiła się jej pod nogami. Tak trudno jest patrzeć na najbliższych, gdy oddalają się od Ciebie nawet na metr, bo wiesz, że tej małej odległości nigdy nie powinno między Wami być. I walczysz, sam ze sobą walczysz o prawdę, człowieku. W najgłębszych zakamarkach duszy walczysz o prawdę, którą sam tworzysz. W bitwie możesz być słabszy, ale nie pozwól sobie zapomnieć, że to wojna wyznacza zwycięzców. /just_love.
|
|
|
Byłem dzisiaj tam z nimi. Tam, gdzie zazwyczaj leżałem nieprzytomny przez parę godzin. Piłem wino, piwo, zaciągałem się fajką. Przypominało mi się wówczas jak jeszcze niedawno byłem tam sam. Samotnie się tam upijając. Samotnie siedząc pod drzewem. Samotnie cierpiąc. Mówili o tym miejscu, jak o zajebistym. Może dla nich takie jest. Dla mnie jednak jest tam za wiele wspomnień, za wiele przeżyć, za wiele łez i za wiele ran. Chyba chciałbym tam pójść znowu, upić się, zapalić, zmarznąć, zwierzyć się, zostać. Chciałbym zapomnieć i przestać cierpieć. Tylko tyle.
|
|
|
Taki mój pierwszy dzień wiosny. Nadzieja rozkwita a uśmiech coraz częściej się pojawia, mając w dupie zbliżającą się maturę. Jazda na rowerze zastąpiła spacer z fajką lub jakąś setką. Zły humor też poszedł się jebać na rzecz głośnego śmiechu. Ptaszki śpiewają, a na drzewach widać już pierwsze pąki, a co za tym idzie, w końcu będzie mega zielono. No kolor nadziei w końcu. Mojej nadziei na to, że będzie mi ze mną prościej niż dotychczas, że przestanę się nienawidzić, obwiniać, że będę miał odwagę, by spojrzeć w końcu gdzieś dalej, inaczej, nie przez pryzmat tego, co się stało w moim życiu, ale tego, co jeszcze może się stać. Chcę rozpalić ognisko, usiąść przy nim i pomyśleć o tym, jakie piękne jest życie i jak piękni są ludzie. Uwierzyć w to, że pragnienie końca jest iluzją a to, czego pragnie każdy nas to po prostu szczęście, dla każdego inne, ale osiągalne i bliskie.
|
|
|
Człowiek najpierw zapewnia, że ktoś w ich życiu jest naprawdę ważny. Jednak to tylko bajka. Jeden drugiego ma w dupie, przynajmniej od momentu, w którym wcześniejsze zapewnienia ulegną przedawnieniu.
|
|
|
Dziś nie mam już siły na życie. Przepraszam. Jutro będę normalny, uśmiechnięty, ale dzisiaj sobie odpuszczam. Chciałbym odpocząć. Zapalić. Pobyć z kimś. Szczerze porozmawiać. Tylko nic z tego. Głowa pęka uniemożliwiając odpoczynek, skromny zapas fajek się skończył no i tradycyjnie nikogo przy mnie nie ma. Z każdym dniem mam coraz bardziej wyjebane na życie, na ludzi, na uczucia. Czuje, jakbym przestawał być człowiekiem, a życie miało coraz mniejszy sens.
|
|
|
-'W kuchni jest...' -odpowiedziała, cała się trzęsąc. Poszedłem do tej cholernej kuchni nic więcej nie mówiąc. Myślałem tylko o tym, że to ja mogłem być na jej miejscu. Że sam tego chciałem. Że chciałem być ofiarą, która będzie potrzebować pomocy. Obmyłem jej zakrwawione ręce i policzki zalane łzami. Nigdy wcześniej tak się nie bałem. Nigdy wcześniej nie czułem takiego obrzydzenia. Nie do niej, tylko do tego, co zrobiła. -'Nie rób tego więcej. Proszę. Żyj. Nie płacz już, proszę.' -zacząłem błagać. Zacząłem mówić o swoich uczuciach jeszcze goręcej niż zwykle. W odpowiedzi otrzymywałem tylko jej milczenie i płacz. Oboje nie wiedzieliśmy, co dalej. Tak bardzo się teraz o Ciebie boję.
|
|
|
Widząc jej blizny chciało mi się wymiotować. Jej policzki skąpane w mieszance łez i krwi były dla mnie ciosem poniżej pasa. Jak ona mogła? Jak mogła zadzwonić do mnie, żebym przyjechał to zobaczyć? Na co liczyła? Nie wiem za cholerę. Ledwo pamiętam tamte minuty. Blady jak ściana pomogłem jej zdjąć szeroki sweter skrywający obolałe ręce, z szuflady biurka wziąłem żyletkę a następnie chciałem połączyć się z nią w tym bólu. Zamiast tego popłakałem się. Jak dziecko. Jak dziecko wołające mamy, gdy się zgubi. Czułem się wtedy jeszcze bardziej bezbronny. Cały ból, który skrywałem w środku wydawał się potęgować. -'Gdzie apteczka?' - w jednej chwili zapytałem. -'Mów!' (cdn.)
|
|
|
|