 |
a pamiętasz jak wspólnie piekliśmy szarlotkę? ja cała upaprana od mąki, Ty cały od lepiącego karmelu. w powietrzu tańczył cynamon, niewinne osiadający na nasze powieki. pamiętasz, kiedy niecierpliwie siedzieliśmy przed piekarnikiem, czekając aż ciasto będzie gotowe? kiedy dostawaliśmy szału, nie mogąc znieść cudownego jabłkowego zapachu. wziąłeś mnie wtedy na ręce. zaniosłeś do sypialni, i kładąc na łóżko jak kilkuletnie dziecko powiedziałeś, że szarlotkę kochasz prawie równie mocno jak mnie. ja udając obruszona, czekałam na przeprosiny. właśnie wtedy zacząłeś całować mnie po karku, a moje nozdrza drażniły ziarenka cukru. doskonale pamiętam, kiedy ubierałam się i pędem biegłam do piekarnika, żeby udało się uratować nasze ciasto miłości o którym zapomnieliśmy. porównywałeś je do naszego związku. stwierdziłeś, ze w niego trzeba włożyć równie dużo miłości i obiecałeś, ze jego nigdy nie pożresz z taka premedytacja jak swojego kawałka.
|
|
 |
różnica jest taka, że kobietę którą kocha jesteś w stanie zniszczyć prymitywnym komentarzem na temat jej fryzury, a kobietę która jest kochana nawet kałasznikow nie będzie w stanie załatwić.
|
|
 |
nie ma nic gorszego od świadomości, że słuchasz kłamstw, a jednak w nie wierzysz. że pozwalasz się wykorzystywać, chociaż nie powinnaś. że zgadzasz się na rzeczy wbrew samej sobie, wbrew własnym zasadom. nie ma nic gorszego od podłej świadomości, że pozwalasz sobie na zdecydowanie więcej bo kochasz.
|
|
 |
Paleta barw uczuć w moich oczach. I błagam, nie udawaj daltonisty.
|
|
 |
Biegnę. Uderzenia moich nóg o kałuże dziwnie mnie uspokajają. Krople deszczu biją mnie po twarzy. Nie chcę przerywać tej pozbawionej sensu czynności. Nagle się potykam. Upadam. Zwijam się z bólu na środku chodnika. Nie chcę się podnieść, nie mam siły ani chęci. Myśl, że to bez sensu w końcu mnie dogoniła. Tracę poczucie czasu. Jest ciemno, leżę bez ruchu, na ulicy żywej duszy. Słyszę kroki. Nie boję się. Co mi tam. Straciłam już w pewnym sensie swoje życie. Podchodzi do mnie chłopiec ubrany na biało. Ma mniej więcej 15 lat. Kuca przy mnie, dotyka policzka. Nagle czuję wielką radość, nieopisane szczęście i miłość. Zdumiona przyglądam się Jego doskonałej twarzy. Uśmiecha się delikatnie i mówi przepięknym, dźwięcznym głosem: Podnieś się, Bóg wciąż Cię kocha i nigdy Cię nie opuści. Zamykam na chwilę oczy. Gdy je otwieram przede mną już go nie ma. Sen? Czyżby?|ylime
|
|
 |
-Romeo. Kochany! -Julka. Weź chodźmy do mnie. Czego stoisz na tym balkonie? -Kocham Cię całą duszą i sercem! Tęskniłam... Myślałam, że oszaleję bez Ciebie... -Głupia, widzieliśmy się wczoraj. Złaź, idziemy do mnie, starzy wrócą i jak nas przyłapią to będzie afera. Zresztą niedługo chcę wyjść z kolegami na piwo. -Ale Romeo.. Czy Ty mnie kochasz? -Dziewczyno, w jakich ty żyjesz czasach? Miłość? Co ty? Z choinki spadłaś? To jakaś bujda, bajeczka dla grzecznych dzieci. Jest XXI wiek. Dobra, widzę, że ty jesteś nudna i staroświecka. Znajdzie się sto innych do powrotu ojca i matki, co ja będę cię przekonywał. Nara. Baw się dobrze na tym swoim balkonie.|ylime
|
|
 |
Delikatnie dotykasz mego policzka. Widzisz jak bardzo za tym tęskniłam. Mam ochotę zamknąć oczy i położyć moją głowę na Twym ramieniu. Marzę, byś mnie wtedy przytulił, bym na chwilę zapomniała o otaczającym nas świecie. Zmuszam się. Wbrew temu co najbardziej pragnę robię krok do tyłu. Nie jestem już w zasięgu Twych rąk. Przyglądam się kostce brukowej. Taka gra, jak spojrzę na Ciebie, przegrywam... No dobra.... Nie wytrzymam, przegrałam. Uśmiechasz się, te wesołe ogniki w twych oczach. Robię dwa kroki do przodu. Otulasz mnie, moje łzy są na Twojej koszulce. Nie żałuję. Nie teraz. Choć wiem, że będę.|ylime
|
|
 |
Nachyliła się i musnęła ustami jego policzek z czterodniowym zarostem. Skrzywiła się, a on naprężył mięśnie i powiedział sztucznie niskim głosem: -Przez to jestem bardziej męski. -Wmawiaj sobie. - mruknęła z uśmiechem, rzucając w niego poduszką. Wstał, złapał ją wpół i oparł o ścianę trzymając za nadgarstki. -A teraz nic nie zrobisz, jesteś w pułapce. -Nijak to dowodzi Twojej 'męskości', że trzymasz bezbronną kobietę pod ścianą. -Bezbronną? O, wcale nie. Twój ostry języczek to mocna broń. Wypięła go i rzekła: -O, dziś jakiś chyba nie naostrzony, więc nie ma żadnej mocy. Możesz mnie puścić. Złapał ją w talii i przyciągnął stanowczym ruchem do siebie, całując namiętnie. Przysunął usta do jej ucha i szepnął: -Ma moc magnesu. Przyciąga mnie.
|
|
 |
śpij Romeo. Julia dzisiaj daje innemu.
|
|
 |
Oddech na moim karku. Przechodzi mnie dreszcz. Miłości? Przejęcia? Pasji? Przechylam głowę. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że uśmiech który gości na mych ustach jest zarezerwowany tylko dla Ciebie. Muskasz moją szyję ustami, później zaczynasz całować moje ramię. Zamykam oczy. Dotykasz delikatnie wargami całą moją rękę, schodząc coraz niżej, aż do nadgarstka. Na koniec łapiesz delikatnie moją dłoń. Nasze palce splatają się w uścisku. Podnoszę powieki. Przyglądam się Twej twarzy. Muszę ją zapamiętać. Każdy szczegół, aż do kolejnej rozłąki. -Tyle Cię nie było..- szepczę muskając palcami wolnej ręki Twój kark. -Kochanie, widzieliśmy się wczoraj. -Wieczność.. A druga ręka..?- Zaczynasz się śmiać. Jejku, uwielbiam ten Twój śmiech. Tak jak zresztą Ciebie całego.
|
|
 |
Mój żołądek przepycha inne narządy i zmienia trzykrotnie swe położenie, krew nagle przyspiesza, adrenalina zaczyna pulsować w żyłach, źrenice powiększają się, endorfiny szczęścia uderzają mi do głowy. I pomyśleć, że to wszystko na Twój widok.
|
|
|
|