 |
prawdziwy mężczyzna to nie ten, który poda Ci rękę, kiedy przewrócisz się, potykając o sznurówkę swoich trampek. prawdziwy mężczyzna to ten, który Ci je osobiście zawiąże, nie zważając na Twoje protesty, że nie trzeba bo skoro w szpilkach się nie zabiłaś to w trampkach tym bardziej Ci to nie grozi.
|
|
 |
- widzisz ten nóż? - spytała, wyciągając narzędzie trzymane w swojej dłoni ku niemu. nacięła delikatnie wnętrze swojej dłoni. stał jak wmurowany, nie wiedząc o co chodzi. - tak będzie płakać moje ciało z tęsknoty za twoim dotykiem. - wydukała, wskazując na sączące się kropelki krwi z jej dłoni. wybuchnęła spazmatycznym płaczem. - a tak będzie płakać moja dusza. - powiedziała. - przykro mi kochanie. chociażbyś nie wiem co zrobiła, to koniec. nie weźmiesz mnie na litość. - powiedział, biorąc do dłoni kurtkę. - zaczekaj! pokażę Ci jeszcze tylko jak będzie płakać moje serce! - krzyknęła. zatrzymał się, tuż przed drzwiami. gwałtownym ruchem, wbiła kuchenne ostrze w swoją klatkę piersiową. - właśnie tak. będzie cichutko łkało, zwijając się z bólu, tam wewnątrz. - powiedziała, osuwając się na ziemię.
|
|
 |
słucham głosu serca. podążam za nim jak małe cielaki za swoją matką, zaraz po urodzeniu. prosi mnie o przerwę. prosi o urlop od bicia. przecież nie jestem w stanie mu odmówić.
|
|
 |
a jak kiedyś spotkam tego kogoś, kto robi to coś z moim życiem to zabawię się w Hitlera.
|
|
 |
jedyną racjonalną czynnością jaką powinnam teraz wykonać to utopić się w kieliszku wódki. szybko bezboleśnie i jeszcze w towarzystwie tej, która rozumie mnie najlepiej.
|
|
 |
cześć momencie w moim życiu, którego nie jestem w stanie opisać nawet najbardziej słonymi łzami, którymi karmię codziennie złudzenia, że będzie dobrze. witam cię w moich skromnych progach. rozgość się. zaraz przygotuję pościel, zgadując, że pozostaniesz na długo.
|
|
 |
są problemy za które oddałabyś parę swoich ulubionych butów, które mówią do ciebie 'mamo', byle by się ich pozbyć.
|
|
 |
drżysz ze strachu, który buszuje po twoim ciele, równie drastycznie co dym nikotynowy w płucach. zabija po kolei, z masochistyczną perfekcją każdy kawałek twoich wnętrzności. problemy straszne, równie bardzo co potwory z dzieciństwa, nienagannie cię nachodzą. ale przed nimi nie jest w stanie uchronić nawet kołdra.kładziesz się do łóżka, spać jest lepiej niż żyć na jawie, wtedy mniej boli. śmierć jest dobrym rozwiązaniem. czasami jedynym. ale dla tych kilku uśmiechów w przyszłości, żyjesz. nawet tych, wywołanych lękiem, przy którym dostajesz szczękościsku w obawie, że może być jeszcze gorzej niż na chwilę obecną.
|
|
 |
Emma's Imagination - Drive
|
|
 |
cz.2. Powoli uniosłam dłoń, zatrzymałam ją tuż przy jego policzku. Zapytałam spojrzeniem, czy mogę. Mrugnął. Zimną ręką powoli przejechałam po jego twarzy. On, jak mały szczeniak domagający się pieszczot, z zamkniętymi oczami obracał powoli głowę. Całował wewnętrzną część mej dłoni. Nagle złapał ręką mój kark i przysunął mnie do siebie. Nasze oddechy się połączyły. -Doprowadzasz mnie do szaleństwa.- szepnął i zrobił coś czego najmniej się spodziewałam. Puścił mnie, zimno gwałtownie wtargnęło do auta przez otwarte drzwi. Wyszedł. Szybkim krokiem szedł przed siebie. Po wielu dniach żałowałam, że patrzyłam wtedy na jego oddalającą się sylwetkę, gdyż ten obraz prześladował mnie później w najgorszych koszmarach.
|
|
 |
cz.1. Szyby zaparowały. Był na wyciągnięcie ręki i jednocześnie tak niedostępny. Spoglądał w dal. Jego postać okrywał mrok. Analizowałam wszystkie fragmenty jego twarzy. Każdy pieprzyk, cień, kontur, nabrał dla mnie niewiarygodnego znaczenia. Właśnie wtedy, nocą, gdy nic nie wydawało się tak oczywiste jak za dnia. Niespodziewanie spojrzał na mnie. Nie spuściłam wzroku. Mierzyliśmy się, siłą spojrzenia, wytrwałością, wzajemną ciekawością. Stawialiśmy pierwsze kroki na lądzie samopoznania. Nie czułam potrzeby powiedzenia czegokolwiek, słowa wydawały się blade, niepotrzebne.
|
|
|
|