 |
|
'te wersy pisze jako Pelson, bo Pele juz nie żyje choć nie skoczył z okna i nie założył pętli na szyję. jest jeden ważny szczegół - odszedł w samotności, bez kolegów, bez pogrzebu. odszedł gdy przyszedł czas sie rozliczyć. przeżył życie jakby na społecznym zapleczu. krążyły o nim wielkie legendy, w pseudo świecie miał opinię przybłędy. w dzieciństwie szkodził innym dla swoich wygód lecz gdy zamykał oczy palił sie ze wstydu. dzielnica - nie obarcza jej za to winą, człowiek który cierpiał na brak silnej woli . Pele nie żyje, nie wróci już nigdy, trzy ostatnie słowa: przepraszam za krzywdy.'
|
|
 |
|
chwila przerwy przed apelem. chwila przerwy przed staniem 40 minut nieruchomo. denerwowałam się w sumie. nagle poczułam, jak ktoś mnie obejmuje od tyłu i daje buziaka w policzek. miałam wrażenie, że to przyjaciółka, lecz miło się rozczarowałam, kiedy zobaczyłam jego. powiedział, że trzyma za mnie kciuki, i że dam obie radę. ucieszyłam się. po całej akcji podszedł do mnie i powiedział 'no to mamy najpiękniejszy sztandar w historii szkoły', co mnie mega uszczęśliwiło. najlepsze jest to, że spośród tylu dziewczyn, którym się podoba, chce być ze mną i kocha mnie.
|
|
 |
|
to chora bajka, ten nienormalny syf, tu wilk zgwałcił kapturka i zaraził go HIV.
|
|
 |
|
stałam na środku korytarza, patrząc jak schodzisz po schodach. ta niebieska, skejtowska bluza, pod tym biała, duża koszulka. jakieś za duże jeansy i voxy na nogach. i do tego ta fryzura. idealnie układające się kruczoczarne, trochę dłuższe włosy. podchodzisz do mnie z uśmiechem na twarzy. nie witasz się z kolegami, nie zatrzymujesz się przy nich. idziesz do mnie, prosto do mnie. stajesz naprzeciwko, wyższy o te parę cm. patrzę Ci w oczy, zdejmujesz bluzę. zarzucasz mi ją na ramiona i dajesz buziaka w głowę. narzekam, bo wolałabym gdzie indziej. rozlega się dzwonek. stoimy tak, śmiejąc się do siebie. niby początki bycia razem, ale jednak coś pięknego. idzie moja nauczycielka matmy, woła mnie. zaczynasz mnie całować, zginam się prawie że, bo wsysasz się we mnie. kocham tamten moment. zapinasz mi bluzę pod samą szyję, łapiesz mnie za rękę, otwierasz drzwi do sali, dajesz ostatniego buziaka i wpychasz mnie do niej na siłę. idealnie. idealnie. idealnie. będę to powtarzać do końca. idealne.
|
|
 |
|
pierwszy buch za zapomnienie, drugi za szczęście. trzecie za miłość, czwarty za życie. piąty za zdrowie, szósty za Ciebie... siedemdziesiąty siódmy za twoje oczy, siedemdziesiąty ósmy za twoje usta. i tak do końca życia. codziennie tyle samo buchów. coś, co stało się tak ważną dla mnie rutyną. coś, co daje mi siłę.
|
|
 |
|
-proszę pani, a co to jest miłość?
-dziecko, nie pytaj mnie o takie brzydkie rzeczy.
|
|
 |
|
Kocham Cię całym sercem, kocham Cię porankiem i późnym popołudniem, kocham Cię mroźnymi wieczorami i wiosennymi porankami, kocham Cię szorując swe dłonie brudne od farb i gdy gotuję w kuchni pochłonięta myślami, kocham Cię gdy mijam cię na ulicy i gdy słyszę twój głos, kocham cię także wtedy gdy zasypiam, a ty ciskasz łzami pod me powieki, ale to nic bo przecież i tak cię kocham. mimo, iż ty nie pamiętasz o mym istnieniu, mimo iż odszedłeś kilka miesięcy, pomimo całego bólu...
|
|
 |
|
zawiał mroźny wiatr i otulił jej policzki swym zimnem przez co stały się malinowe, dłoń podtrzymywała niemalże martwego papierosa, który ostatnimi zipnięciami tlił się (...) czemu jej policzki były suche kiedy oczy płakały? tego mroźnego wieczoru zgasł papieros, ona, świat...
|
|
 |
|
ile razy zasypiałaś na cudzym ramieniu z myślą : boże daj by wrócił?
|
|
 |
|
tęsknie setkami elementów, tysiącami języków i jedną sylabą 'wróć'.
|
|
 |
|
pewnego dnia zakochujesz się w tym chłopaku, dotyka cię swoimi palcami i wypala dziury w twojej skórze swoimi ustami, patrzenie na niego sprawia Ci ból. Boli również kiedy na niego nie spoglądasz. Czujesz jakby ktoś ranił Cię kawałkiem szkła.
|
|
|
|