 |
opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. co za absurd. rozpacz z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań.
|
|
 |
mówi i zanurza palec wskazujący w miseczce mojego stanika. Następnie delikatnie ciągnie ją w dół uwalniając moją pierś
|
|
 |
''Ach… proszę.- Błagam i odchylam głowę do tyłu, moje usta otwierają się kiedy zaczynam jęczeć, a nogi sztywnieją. O kurna, co się ze mną dzieje? - Uwolnij to, kochanie.- Mruczy. Jego zęby zamykają się na moim sutku, a kciuk i palec wskazujący ciągną mocno. Rozpadam się w jego rękach, moje ciało trzęsie się w konwulsjach i roztrzaskuje na tysiące kawałków. Całuje mnie głęboko, jego język w moich ustach pochłania moje krzyki..."
|
|
 |
nie jesteś już zbieraczem . jesteś tylko posiadaczem ,a to wcale nie jest równie przyjemne
|
|
 |
Sprawa jaka była, taka jest i żadnych postępów nie udało mi się w tym kierunku dokonać , wiem, że tego nie dam rady już zmienić i może kiedyś wyzbędę się żalu, może nie, trudno jest tu cokolwiek powiedzieć, nigdy nie było tu dla mnie nic pewnego oprócz pieprzonej tęsknoty. Pięć miesięcy męczarni kompletnie nic mnie nie nauczyło, jeśli jeszcze raz usłyszę "czas leczy rany", "z czasem wszystko mija", "przyzwyczaisz się", "wszystko będzie dobrze" to rozerwę na strzępy, teraz dobrze rozumiem że to gówno prawda, są rzeczy, z którymi nie jesteśmy w stanie się pogodzić i one z nami zostają, tu nie ma żadnego rozwiązania, sensu czy, o zgrozo, przeznaczenia - zwykły przypadkowy ciąg zdarzeń zaprowadza nas w miejsce, z którego nie ma ucieczki, na nasze własne życzenie. To od początku do końca MOJA wina, nic tego nie zmieni.
|
|
 |
2.Abyś nauczyła mnie dawać Ci bukiety miłości i czekoladki szczęścia bez śladów krwi od noży słów.Błagam,wyrwij kata wszelkiego życia w moich tkankach i bądź firmamentem moich ust,by wciąż potrafiły się uśmiechać.
|
|
 |
1.Moje płuca jak tłoki mechaniczne wertują
powietrze do serca,otóre pompuje
samodestrukcje.Nie potrafię zliczyć nocy kiedy
leżałem z toną myśli i nie potrafiłem
się podnieść.To tak jakbym chciał policzyć
każdą kroplę w oceanie po kolei.Patrzę na
Słońce,które rozświetla moje ciało tak jak
świeca mapę z tajnym kodem do skarbu.U
mnie są to szlaki blizn,przecięć,
draśnięć wprost do epicentrum moich uczuć.To droga kręta i zawiła,mój labirynt
wspomnień.Jeśli przedrzesz się przez puszczę
pogrzebów mojego serca i pieśni żałobnych mej
duszy znajdziesz się tam,ale zatkaj uszy,ponieważ usłyszysz przerażający krzyk
mordowanych uczuć.Katowane,duszone,krojone,miażdżone wyją o ratunek, ale ściany
są szczelne.Usłyszysz ich błagania jedynie
wchodząc do epicentrum bądź,gdy w moim
pustych dziurach źrenicowych ujrzysz sens swojego jutra i kolejne lata.Chciałbym byś pokazała małemu chłopcu,którym jestem,że niewolno krzywdzić i zabijać.
|
|
 |
wciaz nas cos laczy. przynajmiej powinno, wspolne wspomienia, wspolne pierwsze razy, wspolna milosc
|
|
 |
zawsze wyśmiewałaś tych co ranią, teraz kurwa śmiejesz sie do lustra
|
|
 |
"Uwierz nie należę do tego typu człowieka
Dla którego koniec związku to jakaś straszna tragedia
Ale Twój brak tak mocno mi doskwiera
Że naprawdę chciałabym nie pamiętać "
|
|
|
|