  |
|
` pamiętasz ile na naszej drodze było fałszywych twarzy? Pamiętasz jak o mnie mówili dziwka, a Ciebie wyzywali od ćpuna? Mało kto rozumiał nasze postępowanie. Byliśmy jakby odosobnieni od świata, zawsze chodziliśmy swoimi drogami. Nigdy nie słuchaliśmy rodziców i mieliśmy tego pierdolonego farta do świata. Śmialiśmy się z krytyki, pluliśmy na nieszczere twarze. Ludzie gdyby mogli, z zazdrości wydłubaliby nam oczy. Dziś my śmiejemy się z nich bo dziś my jesteśmy szczęśliwi, a oni latają od pracy do domu od domu do pracy. Siedzą w swoim monotonnym życiu podczas gdy my cieszymy się sobą. / abstractiions.
|
|
  |
|
` bez względu na to co by się działo. Na to ile jeszcze się stanie. Chce być przy nim na zawsze, nie patrząc na zdanie innych ani konsekwencje. Cały czas żyję w przekonaniu, że miłość zdarza się tylko raz w życiu, a skoro trafiłam na Ciebie, będę z Tobą do końca. / abstractiions.
|
|
 |
|
stare rany zaczynają znowu krwawić.
|
|
 |
|
Krew zaczyna szybciej płynąć, serce łopocze, pocisz się, zatapiasz swoje usta w moich, dotykasz mnie, kawałek po kawałeczku uczysz się mojego ciała na pamięć, bierzesz wdech, patrzysz na mnie, prześwietlasz mnie wzrokiem, wypuszczasz powietrze ze świstem, pogłębiasz pocałunek, każdy Twój ruch z sekundy na sekundę staję się śmielszy, dzikszy, rozbierasz mnie, rozpinasz stanik, ściągasz spodnie, kochamy się. Po wszystkim odpalasz nerwowo papierosa, wciąż nie mogąc uspokoić oddechu. Patrzysz na mnie, uśmiechasz się, wyrzucasz niedopałek, całujesz mnie namiętnie, wychodzisz i już nie wracasz, nigdy.
|
|
 |
|
Nie chcę zasypiać, bo tęsknie i nie chce przegapić niczego, co pomogłoby mi Cię bardziej zapamiętać. I nie chce zamykać oczu, bo boję się, że gdy je otworzę, to Cię już nie będzie i nie będzie już wtedy nic, co przyspieszy bicie mego serca.
|
|
 |
|
Masz w sobie coś takiego, co przyciąga. I sposób, w jaki się ruszasz sprawia, że nie mogę oderwać od Ciebie wzroku. Chcę, żebyś był. Teraz, zaraz, za miesiąc, za rok, za dwadzieścia lat. Na zawsze po prostu.
|
|
 |
|
może czas już pomyśleć, kim moglibyśmy być dla siebie?
|
|
 |
|
Masz tak czasem, że chcąc krzyczeć, nie możesz wydobyć z siebie kompletnie żadnego dźwięku? Że idąc zatłoczoną ulicą nie zauważasz nikogo, bo szukasz tylko jednej osoby? Że chciałbyś wykrzyczeć całemu światu wszystkie grzechy, lecz gdy nadarza się okazja nie masz nic do powiedzenia? Że dławisz się łzami, bo nie chcesz, by ktokolwiek zobaczył, że jesteś słaby? Czujesz straszliwy ból w klatce piersiowej i za nic nie umiesz go stłumić? Nie masz do kogo zadzwonić, bo 'przyjaciele' pokazali Ci dupę? To samotność. Pieprzona samotność, też tak mam, możemy przybić sobie piątki.
|
|
 |
|
to od Ciebie zależy, kim jesteś, co robisz, jak postrzegają Cię inni. To od Ciebie zależy, kogo kochasz, kto jest Ci bliski, kogo możesz nazwać kumplem, a kogo przyjacielem. To od Ciebie zależy, czy spełnią się Twoje marzenia. To Ty kreujesz swoją przyszłość.
|
|
 |
|
dla mnie nie istnieje nic, bez Ciebie.
|
|
 |
|
-to nie ma sensu.-rzuciłam przez ramię, zbierając się do wyjścia. -Co robisz?- ocknął się dopadając mnie przy drzwiach, ledwo trzymając równowagę. -Wychodzę.-Błagam nie!-krzyknął padając na kolana. -Nie zostawiaj mnie, kurwa. - Jesteś naćpany.-urwałam próbując wyrwać dłoń z tego ręki, którą kurczowo mnie trzymał, sciskając coraz bardziej.-Po co były te wszystkie terapie, izolatki, pobicia, zgony, kurwa?-ciągnęłam ostrzej.-Wszyscy mają mnie za śmiecia. Nie mogę widywać się z wlasnym synem, Asia ograniczyła mi prawa rodzicielskie. Jestem nikim, rozumiesz nikim?! -krzyknął osuwając się na ziemię.-nikim...-powtórzył szeptem, tracąc przytomność.
|
|
 |
|
wiesz, co jest najgorsze? ta jebana niepewność, o jutro, o ciebie, o nas, o przyszłość.
|
|
|
|