 |
[2] Już nigdy nie zobaczysz mnie w ciemnym od liści parku, przez który zawsze wracam z wieczornej katorgi. Tak jak wczoraj, gdy zaczepił mnie nagrzany, jak ja kilka dni temu skazaniec, i coś krzyczał, że zabiłby mnie, gdyby nie był na warunkowym. Wtedy nie wiedział, że trafił na takiego świra, jakim sam jest. I w tamtej chwili w głowie włączył mi się weteran bitew na pięści i jednocześnie pan miasta. Oczywiście nie potrafiłem wtedy odpuścić, i poszedłem z nim w łokcie. Oboje zabieraliśmy sobie tlen i wymienialiśmy się skrzepami krwi. Oboje wpadliśmy w ślepy trans. Ale tym razem nie było werdyktu, tak jak zawsze na ringu... Tym razem do upadłego. Przecież już miało być dobrze... Już miałem uspokoić moje chore ja, a jednak znów nie dałem rady... Tak niewiele, a jednak znów upadłem. Nie potrafię sam wydostać się z tego pierdolonego, błędnego koła. I pomyśleć, że to właśnie Ty mnie tak zmieniłaś. To Ty zniszczyłaś miliardy moich neuronów. ~brejk
|
|
 |
[1] Dobry wieczór skarbie. Już nie musisz się martwić, bo to koniec. Ostatni raz zachlałem i przejebałem w setkach trzech króli, a podobno byłem taki idealny... Podobno powiedziałem jakiejś pannie, że jest piękna, a jej chłopak na to, że dobrze o tym wie. Podobno nazywają mnie alkoholikiem i chyba się o mnie martwią, ale nawet oni robią to lepiej niż Ty. Podobno pokochałem tamtej nocy miliony innych kobiet, ale znajomi mówili, że najebany jak szpadel wykrzyczałem Twoje imię. Podobno znów pomalowałem chodniki i twarz nieznajomego typa na czerwono, a sąsiedzi na klatce pytają się czy coś mi się stało. Może kiedyś przyznałbym się, że podobno kiedyś się zakochałem, a ona podobno coś do mnie czuła. Podobno miało być dobrze, a znów się nie odzywam. Przyzwyczaj się, bo nie odezwę się już nigdy. Nigdy mnie już nie spotkasz, nawet przypadkiem na ulicy. ~brejk
|
|
 |
Pomóż mi. Naucz mnie, jak można tak.
|
|
 |
I gdybym miała możliwość cofnięcia czasu uwierz mi, że popełniłabym znowu ten sam błąd.Poznałabym Cię a potem zakochała.Zmarnowałabym 3 lata kochając Cię bez wzajemności.A Ty znowu bawiłbyś się mną.Nic by się nie zmieniło. Jednak dzień w którym Cie poznałam zaliczam do najpiękniejszych i najważniejszych więc dlaczego nie miałabym tego powtórzyć?
|
|
 |
Kazałeś wziąć się w garść, kazałeś zacząć żyć od nowa, bez Ciebie.Kazałeś usunąć siebie z życia.Kazałeś zapomnieć ale to jak zakaz oddychania.Po prostu się nie da.Nie umiem, nie potrafię o Tobie zapomnieć.Nie chce.
|
|
 |
[6] Tak jak tamtego dnia. Już miałem odjeżdżać, gdy zobaczyłem szarość na okularach niewinnej zguby... Rano wcisnęła na siebie jasne dżinsy i turkusową koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. Przywitałaś się ze mną, jakbyśmy nie widzieli się siedemdziesiąt siedem wieczorów. I wtedy domyśliłem się, że dotykam fałszywych endorfin. Zdarłaś ze mnie słuchawki, w których znajdowało się osiem brzmień, przy których nasze usta zaczynały tańczyć... W tamtym momencie chciały tańczyć, śpiewać i kochać się do śniadania. Zachowywałaś się jak delicja i suka w jednym. A teraz nawet seks na zgodę nie smakowałby tak samo. Teraz w tym samym autobusie znajdują się trzy farbowane blondynki uderzające w jej urodę. I nagle każda z nich ma jasną karnację, delikatną biżuterię, a ich włosy są ułożone jak jej każdego dnia. A gdy już wrócisz, to proszę Cię o jedno... Gdy znów usiądziesz na naszych siedzeniach, popatrz wyżej i zacznij dostrzegać szczegóły, a znów zobaczysz nasze ciała tamtego dnia. ~brejk
|
|
 |
Przyjdź.Wejdź bez pytania.Rozgość się.Zrób kawę, herbatę, coś mocniejszego tez się znajdzie.Zapraszam.Przecież codziennie gościsz w moim sercu, praktycznie w nim mieszkasz, więc przeprowadź się.Zamieszkajmy razem.Nie musisz nic mówić.Twoje oczy pełne nienawiści mówią wszystko.Zmieniły się.Ty się zmieniłeś.Zmieniłeś mnie. Zmieniło się wszystko.Od miłości do nienawiści cienka linia.
|
|
 |
Napisz. Przyjdź. Pocałuj.
Zrób cokolwiek. Kurwa.
Rozdrapuję sobie serce z tęsknoty.
|
|
 |
I każda sekunda z Tobą jest niczym tortura, piekłem, którego już nie jestem w stanie znieść, więc musze znaleźć sposób by odpuścić sobie Ciebie. Na zawsze.
|
|
 |
[5] Wtedy nawet mocne słowa były piękne, a każda z pierwszych czterech zapałek, którą próbowałem cucić, najzwyczajniej gasła. Trzymając papierosa w ustach, w momencie którym zabrałaś mi je, a płomień udało Ci się uratować za drugim razem, przez chwilę poczułem Twój ból. Gilza papierosowa zrobiła się ciemna niczym Twoje błyszczące się oczka. Zgrabnie kusiłaś tym, a mnie łatwopalnie dusił dym. Zaliczyliśmy kolejną ławkę... Posadziłaś w końcu obok tyłek, a z naszych płuc wydostawały się kłęby dymu... Pierwszy i jednocześnie ostatni wspólny papieros. Trudno było mi Cię poczuć, ale po dłuższym czasie udało się... Oparłaś główkę na moim zmęczonym ramieniu... Ja złapałem Cię za dłoń i ujrzałem na Twym nadgarstku bransoletkę, którą miałaś rozpakować dopiero w samolocie. Jak zwykle nie dotrzymałaś obietnicy, a ja jak zwykle uległem... Słaby ze mnie szuler. Tylko dla Ciebie nie potrafię być chujem, a Ty mnie chyba za to nadzwyczajnie całujesz. ~brejk
|
|
 |
Czułam, że znam, że go znam,
Znam jego serce i wiem, czego by nie zrobił żeby mnie skrzywdzić
Ale nie zdawałam sobie sprawy, że czucie się pewną siebie,
Czucie się tak świetnie sama ze sobą,
To wszystko może się potem kompletnie posypać.
Przez jedną rzecz. Przez coś tak głupiego.
Ale potem sprawiłeś, że czuję się jakbym oszalała, sprawiłeś, że czuję się, jakby to była moja wina.
Cierpiałam.
|
|
 |
Czuję jak powoli umieram.Umiera moja dusza.Rozpada się na miliony kawałków i nie mogę nic z tym zrobić.Nie potrafię się pozbierać, wziąć w garść.Nie potrafię samej sobie zaufać, bo każda decyzja którą do tej pory podjęłam była zła.Walczę ze swoimi myślami.Miłość do Niego niszczy mnie każdego dnia, powoli.Co mam zrobić ? Skoro bez Niego i z Nim nie potrafię żyć.Miłość, która miała być czymś pięknym okazała się najgorszym przeżyciem, ciągnie się to za mną już 3 lata i 5 miesięcy. Nie potrafię walczyć.Przyzwyczaiłam się do tego bólu.Muszę z tym jakoś żyć, choć niewiele dni mi pozostało do końca czuję to.
|
|
|
|