|
Patrzysz na mnie...? A może twój wzrok sięga jeszcze dalej...?
|
|
|
- Ty... Powiedz no... Wierzysz w jakiegoś boga?
- Ja? Szczerze mówiąc, nie bardzo. Ale gdybym miał wybrać sobie jakąś wiarę... to nie byłby to kościół Ishvary.
- Heh. U mnie to samo. Kto by chciał wierzyć w boga, który olewa swoich wyznawców... Tak... To ludzie tworzą bogów. Są tylko wytworem ich słabej wyobraźni... Niczym więcej. A skoro tak... Jeśli przyjdzie nam zapłacić za to, co uczynimy, nie będzie to "kara boska", lecz wymierzona orzez człowieka "kara ludzka".
|
|
|
- Przyjdzie na ciebie kara boska!!!
- Kara boska? Spójrzcie... Czy to nie dziwne? Jeśli istnieje coś takiego jak kara zsyłana przez boga, dlaczego jeszcze tu siedzę? Dlaczego nawet teraz, gdy naród Ishvaru stoi na krawędzi zagłady, nigdzie jakoś nie widać tego waszego boga? Co musi się stać, by przybył wam na pomoc? Hm? Macie w ogóle pewność, że istnieje? Może to tylko głupi wymysł waszej słabej wyobraźni? Chcecie mi wmówić, że wymyślony bóg pokona mnie, Kinga Bradleya? Zabawne!
|
|
|
Nawet głupota ma swoje granice, człowieku! Twoje życie warte jest dokładni tyle, co życie każdej innej osoby! Nie więcej i nie mniej!
|
|
|
- Powiedz... Dlaczego walczysz?
- Dlaczego? To proste. Żeby nie zginąć. Powody zawsze są proste, Roy.
|
|
|
Nie odwracają wzroku od śmierci. Patrz jej prostu w oczy. I nie zapominaj. Nie zapominaj. Nigdy nie zapominiaj. Bo oni... Oni też cię nigdy nie zapomną.
|
|
|
- Dlaczego? Bo takie jest zadanie państwowych alchemików. Dlaczego żołnierze zabijają, zamiast bronić? Właśnie dlatego, że są żołnierzami... To ich obowiązek. Czy się mylę?
- Więc mamy przejść do porządku dziennego nad całm tym okrucieństwem wojny?
- Dlaczego nie? Przecież na tym polega wasza praca, nie uważacie? [...] Szczerze mówiąc, nie mogę was zrozumieć. Sam powiedz - czy szukanie usprawiedliwienia dla własnych czynów na polu bitwy nie jest po prostu idiotyczne? Zabijanie alchemią jest nieetyczne. Ale bronią już tak, co? Zabicie dwóch, czy trzech osób da się jeszcze usprawiedliwić, ale zabicie tysięcy już jest zbrodnią? A przecież ci, którzy z własnej woli założyli mundur, musieli wiedzieć, że kiedyś do tego dojdzie, prawda? Jeśli komuś to nie odpowiada, to było po prostu go nie zakłdać. Sami wybraliście tę drogę... Więc czemu nagle zaczynacie zgrywać ofiary? Jeśli zamierzacie użalać się nad sobą, to lepiej w ogóle nie zabijajcie ludzi.
|
|
|
Czy będę bezpieczna, mając za plecami kogoś z takimi marzeniami jak pan? Czy mogę uwierzyć w przyszłość, w której wszyscy będą szcęśliwi? Przecież wierzyłam... Więc... jak to się stało? Dlaczego do tego wszystkiego doszło...?
|
|
|
- Gdybyś czegoś potrzebowała, znajdziesz mnie w armii. Podejrzewam, że do końca życia będę już żołnierzem.
- Do końca życia...?
- Tak.
- Ale... proszę jeszcze nie umierać!
- Ej... Weź nie gadaj takich rzeczy, bo mi pecha przyniesiesz! Nie mogę ci zagwarantować, że tak się nie stanie. W tej robocie nigdy nie wiesz, czy jutro nie skończysz jako zwłoki gdzieś w przydrożnym rowie. A jednak... Jeśli zdołam choć trochę przydać się mojej ojczyźnie... Ochronić choć kilku obywateli... To wiem, że warto ryzykować. To właśnie po to uczyłem się alchemii. [...] Ych... Sorry. Zacząłem gadać jakieś idealistyczne bzdury...
- Wcale nie... Uważam, że to piękne marzenia...
|
|
|
Ishvar... Smutna, wymarła kraina, której większość stanowią pustynie i skały. Nic dziwnego, że tak jałowe ziemie zrodziły twardych, upartych i zdeterminowanych mieszkańców... wraz z ich surową religią.
|
|
|
- Dbaj o nią, Ed.
- Słucham?
- O Winry... Przecież ją kochasz, prawda?
- Co-co-co niby robię?! P-p-przecież to w ogóle nie tak!!! Winry jest... tego! No! Koleżanką moją! Z dzieciństwa jest!!! I pewnie, że o nią dbam i w ogóle...! Ale nie jako... jako... ktoś tam inny... tylko jako kumpel taki, no!!!
- Zabawny chłopiec... Chyba zbyt bezpośrednia byłam...
|
|
|
|