 |
|
kończąc pocałunek odsunął się na niecały centymetr. uspokajał oddech, opierając się swoim czołem o moje. zaśmiał się, jakoś głęboko, z wyczuwanym niepokojem. - nie mam pojęcia dokąd trafię, jak tam będzie, czy po tym wszystkim co w życiu narobiłem, dostanę się tam - wskazał niebo, pełne teraz rozmigotanych gwiazd - nie ma znaczenia, bo gdziekolwiek będę, nie zapomnę. i będę tęsknił, za Tobą. - nie chcę się żegnać. nienawidzę się z Tobą żegnać. i nienawidzę, kiedy mówisz to tak, jakbyś miał nazajutrz się już ze mną nie przywitać. - spojrzał na mnie uważnie, z taką ilością miłości jakiej jeszcze nigdy mi nie okazał. - zawsze przy Tobie będę, aniołku, pamiętaj. - szepnął, po czym przeciągle musnął wargami moje czoło. tak jakby zostawiał na mojej skórze jakiś ślad po sobie. jakby przeczuwał, że nazajutrz już się nie obudzi.
|
|
 |
|
spotykali się raz na tydzień, czasem rzadziej. obydwoje czuli to COŚ. jednak żyli w swoich światach, dążyli do swoich marzeń i pragnień. zapominali o tym uczuciu topiąc się w szarej codzienności. przypominali Sobie o tym uczuciu z każdym uśmiechem, gestem. coraz śmielej flirtowali, coraz odważniej okazywali swoje uczucia. jednak żadno z nich nie było na tyle odważne, żeby wprost powiedzieć co leży im na sercu.
|
|
 |
|
mam chłopaka łobuziaka! : *
|
|
 |
|
kocham Twoje czekoladowe oczy, roztrzepane włosy, wystające obojczyki, Twoje pieprzyki w najdziwniejszych miejscach. lubię Twój uśmiech, Twoje kradzione niebieskie viceroye, to jaki jesteś niegrzeczny, jednym słowem mówiąc cudowny facet z Ciebie!
|
|
 |
|
on był dla mnie najważniejszy, ja byłam jedną z dwóch, tą mniej uzależniającą.
|
|
 |
|
- chodź tu. - przyciągnął mnie do siebie. otarł łzę, która zagubiła się na policzku. zawinął kosmyk moich włosów za ucho, po czym ustami musnął kącik warg. wciąż z zamkniętymi powiekami, mimo woli, wciągnęłam mocno powietrze do płuc odnajdując w bliskiej odległości drobinki Jego zapachu. na skórze czułam Jego pełne usta formułujące się w uśmiech. - pamiętasz, co mi ostatnio obiecałaś? - szepnął zadziornie. - obiecałam, że spróbuję. - rzuciłam chrapliwie. - nawet nie spróbowałaś, skarbie. ani trochę. ładnie to tak? pokochać kogoś takiego, jak ja? - paradoksalnie jednak, przytulił mnie do siebie. na nagim ramieniu czułam zgrubienia skóry Jego przedramion od wkłuwania w nią igieł. tylko, że w tamtej chwili to nie miało znaczenia. może miałoby, gdybym wiedziała, że, za niedługi czas, życie nie będzie utożsamiało się z Jego osobą.
|
|
 |
|
z uwielbieniem patrzę na zieloną herbatę w kubku, która chwilę później wpływając mi do ust, okazuje się zima. wystygła. budzi się we mnie frustratka, odbiera wszelką kontrolę. nagle łzy na policzkach, jęk wydobywający się z gardła, kubek na podłodze i poduszka z całych sił zaciskana w dłoniach, wydają się być na porządku dziennym. przyciskam poduszkę do twarzy, tłumiąc krzyk. krzyk, którego nie rozumiem, przez który drżę, który napawa mnie potwornym strachem. mam wrażenie, że słyszę wszystko - odgłos otwieranych drzwi, Jego radosny głos u podnóża schodów wypowiadający moje imię - że to znów jest prawdziwe, namacalne. duszę się brakiem powietrza, aczkolwiek przyczyną nie jest ten przyciśnięty do ust przedmiot. dławię się rzekomą miłością. dławię się uczuciem, które miało być cudowne, a którym karmiłam bestię. potwora, od którego przypadkiem, podczas naszego chorego, toksycznego układu, się uzależniłam.
|
|
 |
|
pieką mnie oczy od niedoboru snu, pulsują skronie, nie mogę wysiedzieć w jednej pozycji zważywszy na ból pleców. i to uczulenie. swędzi. cholernie. podrap - na sercu.
|
|
 |
|
i chciałabym byś czasem objął mnie gdy mi zimno i czuję się źle. chciałabym, żebyś podał mi rękę gdy upadnę i nie będę miała siły wstać. chciałabym, żebyś mnie wspierał i pomagał, gdy nie będę dawać rady. chciałabym mieć w tobie oparcie i siłę, którą miałbyś mi przekazać. chciałabym żebyś zaakceptował moje wady. tylko z tobą chciałabym być szczęśliwa. tylko przy tobie mogłabym szczerze się uśmiechać. to dzięki tobie w moim sercu pojawiłaby się nutka nadziei, ze lód otaczający serce stopnieje. to ty pomógłbyś mu bić rytmem naszych serc. to ty byłbyś dla niego melodią i podporą. to ty miałbyś je kochać, szanować i podziwiać. to ty wyznawałbyś mi miłość i mówił słowa przysięgi małżeńskiej. ty. tylko ty i nikt więcej. / notte.
|
|
 |
|
ostatni wpis na dzisiaj. ♥ chciałabym z całego serca podziękować za to, że czytacie moje wpisy, za plusy, dodawanie do obserwowanych, cytowanie, komentowanie i odwiedziny. to dla mnie dużo znaczy. nie zależy mi na rankingu, chcę tylko mieć dla kogo pisać. tutaj jestem sobą, a gdy widzę, że ktoś to docenia, banan nie schodzi mi z twarzy. cieszę się, że tutaj jestem i mogę pisać. tutaj wyrażam całą siebie. tutaj wylewam smutki i tutaj potrafię być sobą. dziękuję bardzo szeejkowi. ♥ Kasia, bez wsparcia nie dałabym rady. i za reklamę również dziękuję :D. także życzę Wam moblowicze miłego czytania moich wypocin. i jak to moja mama stwierdziła ' że mam się brać za pisanie książki' podziwiam ją naprawdę. i nie widzę u mnie żadnego talentu w porównaniu do veriolli, zozolandi, abstractions czy dzeksona, bo dziewczyny naprawdę mają talent, ale to tylko nieliczni, bo utalentowanych osób na moblo jest znacznie więcej. także wszystkim i sobie życzę mega wielkiej weny twórczej. trzymajcie się. ♥
|
|
 |
|
lubię usiąść z albumem i ciepłą herbatą. oglądam wszystkie zdjęcia z dzieciństwa. były takie naturalne i radosne. wszystko jest takie kolorowe i bezproblemowe. patrzę na wszystkie cudowne fotografie i myślę sobie, że życie naprawdę jest cholernie ciężkie. dlaczego nie mogę wrócić do czasów, gdy z każdym problemem szłam do ojca? dlaczego nie mam z nim kontaktu? dlaczego małżeństwo moich rodziców się rozsypało? dlaczego nie może być tak jak na tych zdjęciach? przecież byli tam tacy szczęśliwi, mając między sobą rozdartą dziewczynkę z palemką na głowie. dlaczego życie tak cholernie kopie nas po tyłku i zabija wspomnienia? dlaczego tylko mi zbiera się na takie sentymenty? dlaczego ja chcę wrócić do czasów, gdy wszystko było łatwe? czy przez analizowanie wspomnień staram się znaleźć odpowiedź na pytanie: gdzie podziało się moje szczęście? może jest ukryte gdzieś między fotografiami. może jest głęboko w sercu? może uciekło i nie chce wracać? nie wiem. i to jest cholernie trudne. / notte.
|
|
 |
|
spójrz na to z innej strony. miłość. myślisz, będę cierpieć i wylewać łzy w poduszkę. zastanów się głębiej. z góry wszystko spisujesz na straty, a może? może to będzie prawdziwa miłość na dobre i złe. nie wierzysz? dlaczego? dlaczego odpychasz coś co łączy tak silnie dwoje ludzi? uwierz, nie warto od razu wszystkiego skreślać. przed tobą stoi szczęście i jeśli tylko mu pomożesz to wynagrodzi ci to wszystko szczerą miłością. czasem będzie ciężko, ale przecież tylko prawdziwa miłość przezwycięża wszelkie słabości, tylko ona jest tak silna, więc walcz o nią i nigdy się nie poddawaj, rozumiesz? masz szansę, nie zmarnuj jej. nie popełniaj błędy tysiąca ludzi, którzy teraz samotnie rysują na szybie zaparowane serce i myślą, co by było gdyby... / notte.
|
|
|
|