 |
Nienawidzę leżeć w łóżku po naszej kolejnej kłótni i zastanawiać się jak długo jeszcze wytrzymamy. Nienawidzę martwić się o to, że to może być koniec,którego tak nie chcę.
|
|
 |
-'Ale..'- nie skończyła , bo przerwał Jej już na początku zdania -' nie ma zadnego ale . nie ma już nic . nie ma Nas . nie ma mnie . nie ma Ciebie ' - powiedział , łapiąc się za głowę . usiadła na podłodze , opierając się o meble i zalewając łzami . spojrzał na Nią ostatni raz i wydukał z siebie : ' zawsze będziesz w mojej pamięci . będziesz tą jedyną istotą , która będzie zaprzątać mi myśli , kocham Cię ' , a następnie wyszedł . ryczała jak dziecko . nie potrafiła się podnieść , biec za Nim . nie potrafiła już żyć .
|
|
 |
ale bądź przy mnie gdy będzie naprawdę źle. gdy wszystko będzie się sypało. gdy będziemy się nawzajem nienawidzić. wtedy najmocniej będę cię potrzebowała.
|
|
 |
Zniknęła tak nagle jakby umarła, wszyscy zastanawiali się co znów jest nie tak, próbowali dobijać się do niej drzwiami i oknami, czekali kiedy się odezwie, kiedy wróci, nikt z nich nie wiedział, że ja wiem co się z nią dzieje, nikt nie przypuszczał że wiem, że znów całymi dniami siedzi na werandzie, słucha rocka, nacina się tym samym nożem co zawsze, centymetr po centymetrze i patrzy na swoja krew, nikt inny nie mógł wiedzieć, mieliby do mnie żal, że jej nie przeszkodziłam, że pozwoliłam jej wybrać.
|
|
 |
Nie mogę Ci opowiedzieć o tym cierpieniu, które przeszłam po jego odejściu. Nie potrafię opisać słowami tej pustki, którą czułam. Łzy chyba nigdy nie były tak słone, ciało tak wygłodzone, a serce tak zmęczone od ciągłego nocnego pękania. Te godziny spędzone na podłodze, te godziny, w których próbowałam pozbierać to wszystko co ze mnie wypadło. Myślę, że to po prostu mój ból, moje przekleństwo. Myślę, że każdy tak ma. Nosi w sobie taką rozpacz, którą nie jest w stanie podzielić się ze światem. Nawet gdyby się chciało, rany na nadgarstkach śmieją się z nas szyderczo i każą wyć z bólu, wić się po ziemi, umierać i rodzić się na nowo, setki razy. Setki razy przeżywać koniec nas samych.
|
|
 |
I spójrz mi prosto w oczy. I mnie przytul i powiedz mi, że warto walczyć.
|
|
 |
zmienił mnie. mój światopogląd na świat. nauczył tęsknić, tego że warto czekać. nie zatracać się w litrach alkoholu, sztangach fajek czy ustach przypadkowych kolesi. pokazał mi jak to jest wykraczać ponad miłość, która boli, nie fizycznie ale psychicznie.kochać, do tego stopnia że nic nie jest w stanie pozbyć się tego uczucia.
|
|
 |
kolejny oddech straciłam na zaciągnięcie się papierosem. gdzieś życie mknęło za szybko, przemierzało, zanim zdołałam cokolwiek zrozumieć, pojąć jakiekolwiek z jego słów, uśmiechów, oddechów, bojącego serca. tej nocy nie tylko ja byłam sama, niebu również doskwierała samotność, taka ciemność, pustka jak na nim, panowała we mnie.
|
|
 |
bezwładnie usiadła na zdartym parapecie, starej kamienicy. rozkoszując się dymem swojego papierosa, zaciskała zęby jak kilkuletnie dziecko, nieznoszące sprzeciwu. biła się z myślami, wyklinając boga. kosmyki jej blond włosów, bezwiednie opadały na jej czoło. uchyliła delikatnie okno, by poczuć na dłoniach, mżący deszcz, za którym tak przepadała. 'przepraszam'. usłyszała, ciche skomlanie za plecami. 'przebacz mi'. - wypowiedziane, półgłosem. nie odwróciła się. nie mogła znieść jego widoku. nie po raz kolejny. bijąc się z własną podświadomością, wychyliła się za okno, przekonana o słuszności własnej śmierci. złapał ją za ramiona, w ostatnim momencie. spojrzała na niego swoimi przeszklonymi do granic możliwości źrenicami i dała mu w twarz. 'nie będziesz decydował o moim życiu. ani o życiu ani o śmierci.' - wyszeptała, po czym gwałtownie skoczyła z okna. tak, aby nie zdążył jej po raz kolejny powstrzymać./abstracion
|
|
 |
Leżał na środku ulicy, ona lekko pochylając się nad nim, pozwalała, by czarne od tuszu do rzęs łzy kapały na jego zakrwawioną twarz. Przeklinała życie i Boga, w głębi duszy prosząc go, aby darował mu życie. Krzyczała na niego, mocno ściskając jego dłoń. -Mówiłeś, że nigdy mnie nie zostawisz, że zawsze będziemy razem. -Kochanie, kiedyś się spotkamy, wyszeptał, a jego oczy zamknęły się. Już nigdy nie zobaczy tych świeczek w jego błękitnych tęczówkach . Pocałowała go w martwe usta i pozwoliła, aby ból rozszarpał ją na małe kawałeczki.
|
|
 |
Przebudzając się, co noc krzyczę Twoje imię. Moje czoło ocieka potem, po każdym z nocnych koszmarów Staję na tarasie, wiatr lekko podwiewa moje niestarannie ułożone włosy. Serce zamarza przy dwudziestostopniowym mrozie. Zamykam oczy i widzę nas, tak beztrosko szczęsliwych . Wyimaginowałam sobie ten obraz, tylko on pozwala wrócić do łóżka i w spokoju zasnąć.
|
|
|
|