 |
Najbardziej lubiła, gdy po wszystkim zostawał na niej jego zapach. Jego nie było już dawno. Wyłapywała wtedy woń jego ciała na swojej skórze i przypominała sobie ścieżki jego dłoni, zawiłe szlaki jego ust. Tęsknota nie była bolesna, raczej słodka. Wiedziała, że wróci, że znów oplecie sobą jej drżące ciało, zostawiając na niej część siebie. Wspomnienie gestu, dreszcz spojrzenia. To wszystko, co składa się na Tego dla Niej wyjątkowego mężczyznę.
|
|
 |
Serce: Mówisz tak, bo nienawidzisz miłości. Wiem, że tak jest. Nawet Cię rozumiem. Bo gdy ona przychodzi, wyłączają Cię. Oboje Cię wyłączają. Przenoszą Cię do piwnicy, jak narty po zimie, która minęła. Masz tam przeczekać do następnego sezonu. Nie potrzebują Cię teraz. Przeszkadzasz im. Zrozum to. Ty jesteś przecież rozum, więc łatwo Ci coś zrozumieć. Po co im Ty? Oni nie mają czasu na Ciebie. Myślą o sobie bez przerwy. Zachwycają się wszystkim w sobie. Nawet swoimi wadami. Rozum dla nich, to obawa przed odmową, to drażniące pytanie, dlaczego akurat on lub ona. Oni nie chcą takich pytań. I dlatego Cię wyłączają. Pogódź się z tym.
|
|
 |
Mimo, że nie jesteś ideałem.. Mimo, że wcale nie jesteś taki jakiego sobie wymarzyłam.. mimo, że Cię tu nie ma.. Mimo, że jesteś idiotą! Mimo, że wkurza mnie tak często Twoje głupie zachowanie. Czyny. Słowa. Mimo wszystko.
|
|
 |
Najbardziej lubiła siadać na schodku, i patrzeć przed siebie. Kiedy tak siedziała, ciepła herbata ogrzewała jej dłonie, a wiatr delikatnie muskał jej twarz myślała o tym, jak przecudownie by było, gdybyś był obok.. gdyby był On.
|
|
 |
Tak bardzo Cię uwielbiam, że aż nie radzę sobie sama z sobą. Bo nienawidzę się za to! Nienawidzę się za to, że aż tak byłam w stanie się do Ciebie przywiązać. I wkurwia mnie to okropnie! Bo gdybym tylko mogła panować nad tym.. nie byłoby tak. Nie byłoby tak na pewno!
|
|
 |
Włożyła słuchawki w uszy, jadąc patrzyła przez okno jak szybko przemija jej czas w podróży tak samo jak przemijał jej z ukochaną osobą. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego los musiał ją tak ukarać? Przecież była miła, pomagała ludziom, kochała wszystko i wszystkich. Konduktor ogłosił, że za kilka minut wydarzy się wypadek. Zdążyła napisać do niego ` Pamiętaj, za życia kochałam Cię mocno, dlatego oddałam za Ciebie życie ` i zostały po niej tylko kości.
|
|
 |
- Kiedyś to Ty będziesz żałował że od Ciebie odeszła.
- Dlaczego niby mam żałować?
- Ty idioto bo byliście i jesteście dla siebie stworzeni!
|
|
 |
Znowu upadła. Teoretycznie i praktycznie. Nie był to jej pierwszy upadek na tle miłosnym, nie. Ale ten był znacznie silniejszy od poprzednich. Ten zaliczał się do takich gdy nogę podkłada miłość, a przyjaźń kopie leżącego. Wiedziała, że musi się podnieść i wytrzymać. Miała to już wyryte w głowie. Wiedziała też, że będą następne upadki, które jeszcze bardziej ją wzmocnią. Tylko, że ten był za silny. Poddała się. Wydusiła ostatnie słowo i się poddała. Poddała..
|
|
 |
Gdy on odszedł najbardziej nie mogłam pogodzić się z tym, że następnego dnia życie toczyło się dalej. Jak gdyby nigdy nic. Wtedy też świat się nie zatrzymał. Nawet na najkrótszą chwilę.
|
|
 |
Palę, bo muszę być od czegoś uzależniona. Kiedyś to Ty byłeś, moją nikotyną powolnie buszującą w moich płucach. Dzisiaj, są to papierosy. Każdego poranka, biegnę boso, w za dużym swetrze na taras i patrząc na wschodzące słońce, napawam się porankiem. Myślę wtedy o Tobie, wiesz? Przypominają mi się momenty, kiedy skrupulatnie starałeś mi się wyrwać mojego zabójcę z kruchych dłoni, z oczami przepełnionymi troską. Martwiłeś się o mnie. A dzisiaj, wbrew Tobie - funduję sobie powolną śmierć. Przecież wiesz, że ubóstwiam być bezwzględnie złośliwa, kochanie.
|
|
|
|