Palę, bo muszę być od czegoś uzależniona. Kiedyś to Ty byłeś, moją nikotyną powolnie buszującą w moich płucach. Dzisiaj, są to papierosy. Każdego poranka, biegnę boso, w za dużym swetrze na taras i patrząc na wschodzące słońce, napawam się porankiem. Myślę wtedy o Tobie, wiesz? Przypominają mi się momenty, kiedy skrupulatnie starałeś mi się wyrwać mojego zabójcę z kruchych dłoni, z oczami przepełnionymi troską. Martwiłeś się o mnie. A dzisiaj, wbrew Tobie - funduję sobie powolną śmierć. Przecież wiesz, że ubóstwiam być bezwzględnie złośliwa, kochanie.
|