 |
|
Każdy tu jest sex bombą puki ma ten fejs i konto plastikowe lale nadmuchane jak ponton ukryci za nickiem poznają się jednym klikiem bajerują się zamiast słowem plikiem tym trikiem rwą a trików jest bez liku tom albo tom która lepszy robi dzióbek na fejsiku polepieni jak z plastiku takich ludzi jest bez liku żyj naprawdę nie w wirtualnym cyrku
|
|
 |
|
Wielkie FUCK dla tych co mają mnie za srakę.
Ja i tak mam dużą publikę jak Lays'y pakę,
Znam Lady Gagę a oni mogą robić Lady Gałę i mieć Lady Zgagę :D
|
|
 |
|
Twoje serce ♥ Twoja dusza ♥ Twoje ciało ♥ Twoje oczy ♥ Twoje usta ♥ Twoje włosy ♥ Twoje policzki ♥ Twoje czoło ♥ Twoje uszy ♥ Twoje brwi ♥ Twoje rzęsy ♥ Twoje tęczówki ♥ Twoja szyja ♥ Twoje obojczyki ♥ Twój kręgosłup ♥ Twoje łopatki ♥ Twoje ręce ♥ Twoje dłonie ♥ Twoje kciuki ♥ Twoje palce wskazujące ♥ Twoje palce środkowe ♥ Twoje palce serdeczne ♥ Twoje małe paluszki ♥ Twoje nagarstki ♥ Twoje żebra ♥ Twoja miednica ♥ Twoje nogi ♥ Twoje uda ♥ Twoje łydki ♥ Twoje stopy ♥ Twoje kostki ♥ Twoje płuca ♥ Twój mostek ♥ Twoje nerki ♥ Twoja wątroba ♥ Twoja trzustka ♥ Twoja przepona ♥ Twój woreczek żółciowy ♥ Twoja przysadka mózgowa ♥ Twoje jelita ♥ Twoje mięśnie ♥ Twój głos ♥ Twój oddech ♥ Twoja miłość ♥ TY ♥
|
|
 |
|
taaak, piękna pogoda za oknem, na głośnikach nowa płytka Manola i te Twoje oczka uśmiechające się do mnie / kolorooowa
|
|
 |
|
sztucznym śmiechem staram się odciąć drogę cisnącym się do oczu łzom. na dobre ściemniało, a godzina wskazuje, że i latarnie zaraz zgasną. mrok, nicość. chłodny wiatr otulający moje ramiona, Twój zapach wciąż w powietrzu, moim powietrzu i sylwetka, stąd wyglądająca jak rozlany w powietrzu atrament, odcinająca się na końcu ulicy. wśród oddalonego szczekania psa i skrzypiących konarów, odgłos niczym pękającego drewna pożeranego przez płomienie w kominku. przeszywający ból w nogach, kiedy bezsilnie opadam na chodnik. popiół w moim ciele od spalającego się serca. odchodzisz.
|
|
 |
|
na ogół to jestem tolerancyjna, ale jak można tolerować ludzi którzy ciągle robią w chuja? / kolorooowa
|
|
 |
|
początkowo jedynie coś lekko chrupnęło, by chwilę potem roznieść się wielkim hukiem. zaśmiał się, gasząc fajkę o chodnik. zbliżył się do mnie jeszcze raz. ostatni, zachłanny pocałunek. odszedł, jakby to przed chwilą nie było moim łamiącym się sercem.
|
|
 |
|
chciałabym uśmiechać się na myśl o Nim. wolałabym, żeby wspomnienia wspólnych chwil powodowały przyjemny łoskot w żołądku, a nie jego torsję. marzy mi się usłyszeć kiedyś Jego imię i poczuć wargi wyginające się ku górze, a nie drzazgę tkwiącą w sercu.
|
|
 |
|
ciemne włosy, głęboko osadzone oczy, których koloru nigdy nie potrafiłam określić, szara bluza, wytarte jasne jeansy, zero szlugów, wiecznie miętowa guma w ustach. żartował, śmiał się z niebywałą głębią, uśmiechał się tak szczerze, mówił szybko gestykulując rękoma - nigdy, przebywając w towarzystwie tego faceta, nie potrafiłam zrozumieć jakim cudem Jego kobieta co dzień zakrywa podkładem podbite oko, a zawsze na pytanie czemu tak się dzieje, usprawiedliwia Go krótkim "On mnie kocha".
|
|
 |
|
objął rękoma moje ramiona, przybliżając nasze ciała maksymalnie do siebie. ciepła chmara Jego oddechu buchnęła na mój nos. - wyobraź sobie... - mruknął na co przymknęłam powieki wytężając słuch, by lepiej odbierać Jego szept. kontynuował. - za kilkanaście lat: czerwone wino, Ty zamknięta w moich ramionach, ciepły koc okrywający Twoje nogi, drewno pękające w kominku. odwracasz głowę, by mnie pocałować. widok różowej szminki na koniuszku mojego kołnierza oraz zapach damskich perfum na mojej koszuli. nie Twoich perfum. - jak oparzona, spróbowałam się od Niego oderwać, bełkocząc zmieszane "o czym Ty mówisz?", lecz w porę złapał mnie jeszcze mocniej. - zgrywam się od połowy. byłbym najbardziej stukniętym facetem, robiąc Ci takie świństwo. - wciąż z zamkniętymi oczami, wyczułam Jego uśmiech na moich wargach. musnął je delikatnie, znów otaczając pozorną otoczką: wszystko jest w porządku. wprawdzie Jego wizja miała się ziścić, lecz znacznie szybciej, niż za kilkanaście lat.
|
|
 |
|
chore pretensje o to, że udawałam, kłamałam. pytania o to, co się stało, dlaczego - czemu już nie palę się do rozmów z Nim, które obiecaliśmy sobie utrzymać, czemu notorycznie nie mam dla Niego czasu, nie chcę spacerów, pojawiania się na tych samych vixach. nie rozumiał. nie zdawał sobie sprawy z tego, że jeśli oderwę się od książki, prasowania, zmywania czy filmu, a zajmę się Nim - wszystko wróci. powroty bolą.
|
|
 |
|
obserwowałam jak się przemęcza. późnym wieczorem zamykał się w czterech ścianach, wiązał rękawice na rękach i walił w worek treningowy, wylewając wszystko to, co czuł. każdego ranka pojawiał się w szkole, przesączony najlepszymi perfumami, z zadziornym uśmiechem na ustach. zgrywał się. omiatając swoim głosem, słowami kolejne laski, zapominał o wymazywaniu bólu ze spojrzenia. codzienne trenowanie by nie mieć czasu myśleć o przeszłości, inne zdobycze by jakoś odbić swoją gorycz na płci żeńskiej - żeńskiej, bo ja do niej należałam, ja złamałam Jego serce. wojownik, chciał rewanżu.
|
|
|
|