 |
|
i chyba umarłam i moje serce też wysiadło, łzy nie płyną, bo oczy mi wyschły i Ciebie już nie ma. / notte.
|
|
 |
|
stój i patrz jak odchodzę, bo przecież i tak już nic nie znaczę. nie, nie ruszaj się. nie próbuj mnie zatrzymać, nie wysilaj się, przecież i tak, powiedziałeś prosto w twarz, że nic już nie czujesz. nie biegnij za mną i nie patrz prosto w oczy, bo w twoich nie widzę już siebie i tej wielkiej bezgranicznej miłości. nie mów, że beze mnie to nie to samo, bo nie zmieni się nic, a ty nigdy nie pomyślisz o mnie będąc z nią. teraz to ona jest twoim szczęściem, więc ciesz się chwilą, a potem umieraj z tęsknoty, gdy u mnie na dobre, zagości już szczęście. / notte.
|
|
 |
|
wiesz co boli najbardziej? nie, nie kłótnia. najbardziej boli obojętność, gdy wiesz, że zależy ci na kimś, dla kogo nic nigdy nie znaczyłaś. najbardziej boli fakt, że ty, mimo tego, iż nigdy nie mogłaś go objąć, nie mogłaś powiedzieć, żeby czule cię pocałował, ani pożyczył ci swojej bluzy, bo trzęsiesz się z zimna, ty jednak go pokochałaś. chociaż nie jest warty łez i twoich zabiegań, walczysz o niego, bo myślisz, że może jednak się opamięta i zrozumie, że darzysz go tak ogromnym uczuciem. może pomyśli przez chwilę i spojrzy na to z całkiem innej strony, ale wiesz co jest najgorsze? najgorsze jest to, że ty się łudzisz, że zmieni zdanie, a tak naprawdę nadal będziesz mu całkowicie obojętna... / notte.
|
|
 |
|
Gdyby nie ograniczenia, człowiek mógłby być szczęśliwy. A.V.
|
|
 |
|
Najbardziej irytuje mnie świadomość jutra. Jutra ograniczonymi zasadami, których ja nie ustaliłem i których nie mogłem złamać. Zasady życia... Tego, że musiałem iść do szkoły, po powrocie zjeść obiad i otrzymać pozornie wolne popołudnie. Co z tego, że niby nikt nie miał wówczas nade mną kontroli? Musiałem wrócić wieczorem, aby jutro znów żyć według zasad. Nie mogłem uciec. Od rodziny. Od znajomych. Codzienności. Nie mogłem uciec od życia... Jak każdy nastolatek. A.V.
|
|
 |
|
Cicho umierałem przez chorobę, zwaną codziennością. Przez życie. Przez to, że każdy dzień wyglądał tak samo. Moja dusza boleśnie gniła w ciele i oczami wołała o pomoc, chociaż usta rozciągały się w łobuzerskim uśmiechu. Pozory szczęśliwego człowieka, idealnego syna i wzorowego ucznia. Co z tego, że mogłem dużo osiągnąć, skoro nie chciałem żyć? A.V.
|
|
 |
|
Był obok i palcami podnosił kąciki ust dziewczyny, tworząc na jej twarzy uśmiech. Później całował ją w czoło i ściskał rękę... Niby takie nic, zupełnie nic. Ale to było fundamentem jej życia. On- ten, który z precyzją układał kolejne cegły jej szczęścia. A.V.
|
|
 |
|
Serce, wyścielone czerwoną satyną czeka na miłość. Umieram w tej niezauważalnej trumnie. A.V.
|
|
 |
|
Zostaw, zostaw, zostaw! Chcę cierpieć sobie sama, skoro wcześniej nie zauważyłeś bólu... Ale w sumie nie pogardzę, jeśli mnie przytulisz.
|
|
 |
|
Czuję się, jakbym miał tatuaż na czole "pożywka dla nicości", "pomocnik nieszczęścia", albo jeszcze dobitniej "składowisko śmieci". Jakbym był skreślony z życia, jeszcze przed narodzinami. A.V.
|
|
 |
|
Łzy oślepiają... Kiedy już je otrzemy, dostrzegamy nowe rozwiązania swoich problemów. Świat też wydaje się wówczas inny, lepszy. A.V.
|
|
 |
|
Na pamiątkę zatrzymaj mój uśmiech. Weź go, przecież sama mi go dałaś. A.V.
|
|
|
|